W październiku na boisku Szkoły Ekonomicznej odbyły się pierwsze miejskie warsztaty parkour. Grupa około trzydziestu osób w wieku od 15 do 23 lat ćwiczyła i rozgrzewała się, by potem wspólnie pójść w miasto
Skok na miasto
Główną ideą tej formy aktywności fizycznej jest pokonywanie przeszkód stojących na drodze w jak najprostszy i najszybszy sposób. Nie jest to jednak luźny zbiór pojedynczych technik, ale należy go rozpatrywać jako całość biegu. Według jego współtwórcy Foucana parkour należy kojarzyć z codziennością życia, które składa się z wyzwań i przeszkód, a pokonywanie ich decyduje o naszym sukcesie.
– Nie ma wątpliwości, że parkour staje się popularny i już większość ludzi, także w Mińsku Mazowieckim o nim słyszała albo czytała – mówił organizator spotkania Piotr Lichota. Uprawia tę sztukę już siedem lat i jak powiedział, chciał zaprosić do wspólnej zabawy podobnych zapaleńców – studentów, licealistów, uczniów zawodówek, gimnazjalistów, pracujących. Przyjechali z Lublina, Siedlec, Białej Podlaski, przyszli z Pięknej, Budowlanki, Chemika oraz z GM-3. Wśród nich trzy dziewczyny, ale tylko jedna – Wioletta Mórawska z gimnazjum w Jakubowie zwracała uwagę swoim kunsztem gimnastycznym.
Namawiali ciekawskich do ćwiczeń, bo jak twierdzili – nie ma czego się wstydzić. Długi trening podczas warsztatów dał wszystkim nieźle w kość. Wyskoki w górę, trucht, cwał, rozciąganie, wyścigi, skłony, przysiady, wdech, wydech i zasłużone brawa na koniec. Żartowali potem, że zasłużyli na kebab. Oczywiście, były to tylko mrzonki, bo wielkiego objadania w planach biegu nie było. Prowadził ich hip-hop, który specjalnie na ten dzień przygotował Piotr Jagiełło. Zapisywali swój ślad aparatem fotograficznym, kamerą z fotoreporterskim zacięciem prowadzoną przez Adriana i Mateusza, straszyli okoliczne wrony, dźwigali hektolitry wody oraz wprowadzali w zdumienie mińszczan.
Pierwszym bastionem do zdobycia był bank. Bez problemu, bo ani straż miejska czy policja nie stały się przeszkodą w tego typu planach. Jak sami powiedzieli, Mińsk Mazowiecki jest w tej mierze bardziej przyjazny niż chociażby Zamość. Także gościnne stało się osiedle przy Budowlanej, gdzie można ich było oglądać, jak skaczą przez płoty, chodzą po ścianach, barierkach i trenują salta. Wykonane po mistrzowsku były oczywiście te robione przez Maćka, ale i nic w tym dziwnego. Parkour trenuje już od 9 lat, ma również podstawy akrobatyczne i dlatego jego skoki budziły powszechny zachwyt. Prawdziwy zamach na budowle pokazali dopiero na terenie Budowlanki. Zdobyli wszystkie dachy, ściany, bariery, kominy i mury, oczywiście zawsze za zgodą właścicieli. Z uśmiechem mówią, że robią, to co lubią. Jak twierdzą, raczej nikt z nich nie pije, nie pali. Nie przeszkadzają im kolejne dziurawe spodnie, kolejne nieudane front flipy lub kapryśna pogoda. Ćwiczą, dążą do perfekcji i z pewnością nie dla medali oraz wyróżnień. Za każdym razem, gdy uda się im zrobić coś nowego, coś czego wcześniej nie dali rady, czują się mocniejsi. Pewnie dlatego – jak mówią – mogą podejmować nowe, trudniejsze wyzwania.
Numer: 2011 43 Autor: Teresa Romaszuk
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ