Mińsk Mazowiecki na ulicach

W poniedziałek 12 września u zbiegu ulic Topolowej i Parkowej miało miejsce ciekawe wydarzenie komunikacyjne. Samochód kia chciał uniknąć kolizji z mercedesem, ale nie zdołał się zatrzymać i wpadł do pobliskiego stawu tuż przy bramie do pałacu Dernałowiczów. Przyczyną tej niecodziennej przygody było prawdopodobnie nieustąpienie pierwszeństwa przez uczniów, którzy na przerwie wybrali się tylko na...lody

Przez lody do wody

Mińsk Mazowiecki na ulicach / Przez lody do wody

Jak zawsze w podobnych sytuacjach wersji zdarzenia i wskazywania winnych jest wiele. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że prawdopodobnie jadący ulicą Topolową młodzi mężczyźni nie ustąpili pierwszeństwa przejazdu nadjeżdżającemu ul. Parkową od Warszawskiej mercedesowi. Nie zdążyli wyhamować i należąca do ojca jednego z nich kia wpadła do pobliskiego stawu, tuż przed bramą parku.
Na szczęście nikt nie ucierpiał w tym zdarzeniu, woda była na tyle płytka, że panowie wydostali się z auta o własnych siłach. Jak twierdzili, wyrwali się na krótko podczas przerwy lekcyjnej, by... kupić sobie lody. Zdezorientowani, zdenerwowani i co było widoczne w szoku, czekali na jakąkolwiek pomoc. Ta niestety szybko się nie pojawiała, za to w pół godziny wyrósł tłum wszystkowiedzących i ciekawskich gapiów. Opowiadali więc o całym zdarzeniu i znajdywali nawet zwolenników swojej wersji. Nic więc dziwnego, że wielu rozmówców miało wątpliwości, co do stuprocentowego ustalenia winowajcy, opowiadając też swoje przygody związane z tym, na pozór bezpiecznym miejscem.
 – Różnie tu bywa. I ci jeżdżący Topolową pędzą jak opętani, jak również kierowcy na drodze z pierwszeństwem często ścinają zakręt, sam kiedyś musiałem uciekać na krawężnik – opowiada mężczyzna przyglądający się całej akcji, dodaje też, że wcale nie byłby zaskoczony, gdyby jednak obydwaj kierowcy byli tak samo winni.
Szczegóły zdarzenia ustali policja. Na miejscu nikomu nie wystawiono mandatu, trwają czynności wyjaśniające. Droga hamowania auta była dość długa, jej ślady zaczynają się koło przejścia dla pieszych, a wyryte w trawie koleiny pokazują, jak bardzo rozpaczliwie 18-letni kierowca kii chciał zatrzymać samochód zanim ten wpadł do stawu.
Kierowca mercedesa (ok. 60 lat), który zahamował na środku jezdni, później przestawił auto bezpiecznie na bok. To wywołało oburzenie zgromadzonych ludzi, którzy zaczęli snuć przypuszczenia o próbie ucieczki. Policja dementuje pogłoski o tym, że nieznany jest jej mężczyzna jadący za kierownicą mercedesa.
Chłopcy przyznawali, że nie są bez winy. Z rozpaczą przyglądali się na tonący samochód, który był własnością ojca jednego z nich. Czas, szczególnie w tym momencie z całą pewnością bardzo się im dłużył. Po godzinie,  strażacy z pomocą nurków i sprzętu specjalistycznego wyciągnęli ociekający mułem i błotem samochód na lawetę.
Niecodzienne zdarzenie wzbudziło kontrowersje i dyskusje na temat bezpieczeństwa w tym pozornie spokojnym miejscu. Policja ustali winnego, jednak już dziś chyba władze powinny zastanowić się nad poprawą bezpieczeństwa na drogach przy parku. Może skutecznym rozwiązaniem byłoby zamontowanie spowalniaczy na obu z nich.

Numer: 2011 38   Autor: (as, ret, jaz)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *