W mińskiej gminie

W ubiegły czwartek miała nastąpić w mińskiej gminie personalna rewolucja tj. odsunięcie od władzy przewodniczących rady gminy i szefów komisji. Wszyscy przygotowali się na najgorsze, ale alarm okazał się przedwczesny, a próba zamachu spalona przez samych inicjatorów zmian

Spalony zamach

W mińskiej gminie / Spalony zamach

Drugi punkt obrad, czyli uchwalenie ich porządku przechodzi zazwyczaj bez echa. Tym razem tak być nie mogło, bo nowy klub radnych Nasza Gmina wniósł projekty uchwał odwołujące przewodniczącą Jolantę Bąk, jej zastępcę i szefów komisji stałych.
Oczywiście należało ją wprowadzić do porządku obrad, czyli przegłosować co najmniej ośmioma mandatami. Przewodnicząca z trudem opanowywała nerwy, ale najważniejsze w batalii głosowanie przeprowadziła na tyle precyzyjnie, że jej opozycja nie mogła doprowadzić do jego reasumpcji. Ba, radni z klubu Nasza Gmina nie mogli pojąć, w jaki sposób przydarzył im się taki błąd.
Ale po kolei. Otóż w pierwszym głosowaniu przewodnicząca odczytała wszystkie zmiany w porządku obrad i zapytała, kto jest za. Nikt nie podniósł ręki, pięciu radnych było przeciw, a jeden się wstrzymał. Zarządziła więc głosowanie, kto jest za porządkiem ze zmianami, których nie uchwalono. Szybko się poprawiła, ale tą pomyłką dała powód do reakcji swoich przeciwników, którzy domagali się powtórzenia głosowania.
– W drugim pytaniu przejęzyczyłam się, ale pierwsze było poprawne. To wy przespaliście głosowanie – odpierała zarzuty Jolanta Bąk. Wnet radca prawny przekonał salę do odtworzenia nagrania z głosowania i prawda wyszła na jaw – nie będzie zmian porządku obrad, bo nikt za nimi nie głosował.
Konsternacja przerodziła się w złość i w powtórzonym głosowaniu porządku sesji ośmioro radnych było przeciw. Oznaczało to jej koniec po godzinie obrad.
Sołtysi zaczęli bić brawo, a opozycja szybko opuściła salę konferencyjną. Jeszcze bardziej zawiodła się skarbnik gminy, która czekała na ważne decyzje budżetowe. Będzie je miała, ale dopiero w środę 31 sierpnia. Właśnie na ten dzień przewodnicząca Bąk na wniosek wiernych jej radnych zwołała dziesiątą sesję rady gminy. Jej program jest identyczny jak poprzedniej, ale na pewno nie dojdzie do powtórki z samorządowej rozrywki. Czy jednak klubowi Nasza Gmina wystarczy głosów, by dokonać zamierzonego zamachu stanu. Podobno cała ósemka jest pewna swego, a do tego mają jednego wahacza, który się wstrzymuje od odpowiedzialności.
Jeśli nawet dojdzie do zmiany władzy, będą musieli się liczyć z silną opozycją.

Numer: 2011 36   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *