W mińskiej gminie

Już w czasie wakacji radnym mińskiej gminy zachciało się porozmawiać o oświacie. Dotychczas kończyło się na występach dyrektorów, którzy po swojemu chwalili zarządzane placówki. Na ostatniej w pierwszym półroczu sesji mogło być podobnie, ale radni nie wytrzymali i – ku zadowoleniu wójta Piechoskiego – skrytykowali funkcjonowanie oświaty lukrowanej dotychczas słodką polewą

Szkoły bez lukru

W mińskiej gminie / Szkoły bez lukru

Wójt Dąbrowski od zawsze dawał oświacie priorytet. Gdy inni likwidowali szkoły, on je budował lub modernizował. Sprzyjała mu demografia i dodatni trend migracyjny, a jeśli nawet gdzieś brakowało dzieci, to uruchamiał ich dowóz. W ten sposób Niedziałka, Stojadła i Zamienie dorobiły się statusu zespołu szkół, a podstawówki ostały się w Brzózem, Mariance i Janowie, który zresztą od września wzbogaci się w gimnazjum.
Radnym jednak nie chodziło o dzieje gminnej oświaty, a jej obecne niedomogi. Tym bardziej, że z budżetu gminy pożera ona prawie... 19 milionów złotych, z których tylko co druga złotówka pochodzi z subwencji. Pierwszy halabardę krytyki wytoczył Mieczysław Kosiński. Radny z Dziękowizny zarzucił dyrektorom szkół cukierkowość wypowiedzi, finansowanie oświaty nazwał nieporozumieniem, bo subwencja nie pozostaje w szkole, więc uczniowie są okradani. Gmina także, bo teraz trzeba będzie zapłacić 170 tysięcy za personalne roszady byłego wójta.
– To nieprawda, że wszyscy nauczyciele są dobrzy. A w ogóle jest ich w gminie za dużo – grzmiał Kosiński. Zofia Kuś była dokładniejsza, bo wyliczyła, że Marianka ma 5,5 etatu personelu na 115 dzieci, a Janów 6 etatów na 2,5 razy więcej. Natomiast radna Kraszewska dziwiła się zróżnicowanej liczebności klas (od 14 do 28 uczniów) i poprosiła o przygotowanie analizy stanu oświaty.
– Jest już po czasie, bo wójt zatwierdził organizację szkół na przyszły rok – zauważył Edward Szopa z Huty Mińskiej, stały uczestnik posiedzeń rady nowej kadencji.
Rzeczywiście, wójt Piechoski to potwierdził, ale też był za kontynuowaniem debaty w sierpniu. Już w towarzystwie dyrektorów, którzy tym razem nie stawili się po przerwie na sali obrad. Tylko Jerzy Wierzbicki nie wyczuł, że kroi się ostra  dyskusja i... został.
Na oświatowe ataki nie mógł być obojętny były wójt. Dąbrowski nie zgodził się, że dokładał do szkół 5 mln zł rocznie, a jeśli już to z kosztami inwestycji. Nie poczuwa się także do winy za zwolnienie Wróblewskiego, któremu należy się – co najwyżej – zwrot dodatku funkcyjnego za 3 miesiące.
Oświatowe miliony coraz bardziej podgrzewały atmosferę sesji. Szczególnie, gdy obecni wójtowie chcieli za wszelką cenę udowodnić swoim poprzednikom, że zbyt wiele wydawali na szkoły.
Według Dąbrowskiego na wydatki bieżące szło najwyżej 700 tysięcy, a tu dyrektor Szostak wyliczył, że ponad 5 milionów. Wszystko przed nadmiar godzin ponadwymiarowych nauczycieli, które obniżają kwotę subwencji aż o blisko dwa miliony zł.
– Chyba w tym roku, bo na pewno nie w latach poprzednich – upominał się o prawdę Dąbrowski. Wszyscy chcieli ją ujawnić, więc liczyła radna Kraszewska, liczył wicewójt Legat, ale tak w końcu zagmatwali, że nawet wójt Piechoski prosił, by odłożyć to liczenie na sierpniową sesję. Wtedy wszyscy będą uzbrojeni w obiektywną analizę oświaty z wydatkami rzeczowymi i podmiotowymi, czyli na każdego ucznia w szkole.
Czy znowu najdroższa będzie Marianka? Już chodzą słuchy, że nowa władza chciałaby tam urządzić przedszkole, ale przeszkadza sala sportowa. Ciekawe w czym, bo taki obiekt przy zalewie można bez trudu wydzierżawić. Tym bardziej, że niecka sama się napełniła, nie czekając na gnuśnych właścicieli.

Numer: 2011 30   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *