Sprawdziło się motto Łukasza Krawczyka, że każda idea żyje, jeśli my nią żyjemy. Dzięki temu hip-hopowy festiwal w Mińsku Mazowieckim dojdzie do skutku, a jego uroki poznamy już w najbliższą sobotę 23 lipca. Pomysł – jak zapewniają organizatorzy – zrodził się w umysłach i sercach ludzi, których pasją jest alternatywna kultura muzyki i tańca. Przez organizację festiwalu chcą pokazać, że potrafią zorganizować imprezę na większą skalę. Było mało czasu, słaba promocja, brak funduszy i ogólny chaos, ale może się udać...
Ożywianie rapu

Od początku postanowili oprzeć się na budzeniu życzliwości i zaufania. To godziny rozmów, negocjacji i zaangażowania. – Pamiętam pierwszą rozmowę z burmistrzem naszego miasta. Stres, jaki czułem przed wejściem, tego nie da się opisać, a jednak miła rozmowa i zainteresowanie ze strony Marcina Jakubowskiego, dodały mi skrzydeł i wiary, że wspólnie może nam się udać – wspomina Łukasz Krawczyk.
Następnym krokiem była rozmowa z prezesem stowarzyszenia Ścieżki Nieskończoności Dariuszem Kulmą, któremu także pomysł się spodobał. Na tyle, że obiecał pomóc w organizacji festiwalu. To był przełomowy moment, ale i zamykający manewr odwrotu. Kolejna sprawa to miejsce z dostępem do prądu. Krawczykowi zaświtało w głowie miejskie lodowisko. Same plusy – nowy budynek, pod dachem, ogromna ogrodzona przestrzeń, ale dyrektor Smuga nie był uszczęśliwiony propozycją. Jednak wyraził zgodę, więc przystąpili do gromadzenia funduszy. To najtrudniejszy etap, ale od czego są budżety miasta i gminy. Pomogła kwotą 5 tysięcy Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych uznając, że problemy z alkoholem często rodzą się z niewiedzy i naiwności, a rap to muzyka uświadamiająca młodych słuchaczy, jak ciężkie są i do czego prowadzą nałogi oraz nawołująca do myślenia i umiaru.
Przyszedł czas na sponsorów prywatnych i tu pojawiły się problemy. Jednak uzyskali wsparcie kilku firm – jeżeli nie finansowe, to przynajmniej w materiałach potrzebnych do organizacji. Niestety, brakującą kwotę muszą dołożyć sami. Kolejny raz okazuje się, że właśnie fundusze są straszną barierą. Na szczęście jest grupa ludzi zaangażowana w cały projekt, którzy chcą pomóc, więc są spokojni o pieniądze.
– Nie wypada mi tego mówić, ale jeżeli ktoś z czytelników ma chęć i dobrą wolę nas wesprzeć, będziemy wdzięczni i razem stworzymy coś pięknego – prosi na wszelki wypadek Łukasz.
A co z mińskim festiwalem hip-hopu? Na pewno dojdzie do skutku w sobotę 23 lipca od 15.00 do 23.00. W ciągu ośmiu godzin widzowie będą mogli usłyszeć czołówkę polskiego rapu jak PIH, Parias i DIOX, zobaczą pokazy taneczne grupy Rockafellaz crew, usłyszą wirtuozów płyt winylowych oraz z bliska będą obserwować jak powstają dzieła graffiti. Wystąpią również reprezentanci naszego miasta, dostępni na razie pod adresem http://www.youtube.com/user/KBS2m#p/u/0/0Wt_nno9l0A.
– To piękna sprawa, że tego typu impreza odbędzie się w naszym mieście i na pewno nie przejdzie bez echa. Wszyscy jesteśmy tacy sami, a będąc zjednoczeni możemy przenosić góry, odrzucić podziały i nieść pokój – filozofuje z nadzieją Łukasz Krawczyk. Nie pozostaje więc nic innego jak tam być i trzymać kciuki za hip-hop, którego zabrakło na festiwalu 4M z okazji 590. rocznicy Mińska Mazowieckiego.
Numer: 2011 30 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ