Cztery spółki skarbu miasta to nie tylko usługi świadczone na rzecz mieszkańców, ale i olbrzymi kapitał. Nie tylko mierzony 50-milionową infrastrukturą, ale i ludźmi, którzy mają tu pracę i zarobki w skali 8,2 miliona rocznie. Nic dziwnego, że każdy manewr wokół spółek wywołuje dyskusje i decyzje trudne do przewidzenia
Wrzutki kukułcze

Nie wiadomo, kto namówił burmistrza Jakubowskiego do wnioskowania o likwidację Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Zarządu Dróg Miejskich, ale już po analizie uzasadnienia widać słabość tych doradców. Jeśli zaś tak naiwnie argumentowali urzędnicy, to jeszcze gorzej, bo wpakowali burmistrza wprost pod młot opozycji.
Już na początku trwającej ponad dwie godziny dyskusji Robert Ślusarczyk był za i jednocześnie przeciw zmianom. Chciał mianowicie połączenia spółek, ale wszystkich. Radnemu Lipińskiemu brakowało analizy porównawczej, a wiceprzewodniczący Leon Jurek udowadniał, że zarówno PGK jak i ZDM dobrze sobie radzą na dość konkurencyjnym rynku. Natomiast wniosek burmistrza nazwał chaotycznym i ukrywającym prawdę. Poza tym miał pretensje, że pomijany jest PWiK oraz CPL (Cywilny Port Lotniczy), choć właśnie one najbardziej denerwują mińszczan ze względu na ceny usług i utopione pieniądze w nierealne lotnisko.
– Zmiany w spółkach to decyzje strategiczne, a pan burmistrz daje nam wrzutki – ironizował Jurek, opowiadając się za restrukturyzacją bez likwidacji i koniecznie z analizą wariantów zmian.
Można się było spodziewać, że po takim zagraniu radny Kuć nie wytrwa i podkręci dyskusję. Tym razem mówił krótko, a właściwie rzucił w opozycję retorycznym pytaniem, że chyba błądzi, oskarżył ZDM o cenowy dumping i wyrokował szczęśliwość burmistrza, jeśli radni nie uchwalą likwidacji spółek.
Jakubowski też nie wytrzymał i... mówił politycznie. Przypomniał więc hasło kampanii wyborczej o głębokiej restrukturyzacji spółek. Teraz – ganił wiceprzewodniczący Góras – preferuje prywatyzację, a to grozi utratą zatrudnienia. Zapowiedział też, że burmistrz nie jest od analizy zmian w spółkach, więc on mówi opozycji – sprawdzam z obiecanej współpracy.
Głos zabrali także obaj prezesi. Ryniewicz zarzucił miastu ograbienie PGK z majątku i wyliczył, że gdyby nie jego spółka, miasto za wywóz śmieci płaciłoby nie 600 a 900 tysięcy złotych. Antoni Tułodziecki wciąż zabiegał o koordynację zamierzeń władzy z możliwościami ZDM, ale był w tym osamotniony. Mimo tego liczy się na rynku, wygrywając przetargi, a przecież mogą jeszcze – jeśli radni zmienią statut ZDM – produkować materiały budowlane i wydobywać kopaliny.
– Niech nas pan burmistrz nie sprawdza – odciął się radny Kazimierz Markowski. – My tylko chcemy więcej wiedzieć i rozumieć sens zmian. Jeszcze radny Zwierz chciał się upewnić, czy cmentarz oddadzą prywatnym firmom, a gdy usłyszał, że tylko funeralną komercję (sprzedaż trumien i malowanie zwłok), do akcji wkroczył Michał Góras. Zarzucił burmistrzowi brak programu, który poległ przez brak precyzji. Zniechęcenie sięgnęło zenitu i nikt już nie chciał dyskutować. Wtedy przewodniczący Kulma próbował uspokoić sytuację przyznawaniem obu stronom racji i... głosowaniem. Był remis 10:10, bo trzech radnych opozycji głosowało jak PO, by zrobić lepsze wrażenie. To jednak oznaczało, że projekt likwidacji spółek nie uzyskał aprobaty większości i zmian nie będzie. Głosowanie o utworzeniu zakładu drogowo-komunalnego nie miało już sensu, ale radni PO nie odpuścili do końca.
Pozostawienie spółek bez zmian nie oznacza braku chęci do ich restrukturyzacji. Ciekawe tylko, czy burmistrz Jakubowski odważy się drugi raz podjąć wyzwanie, czy cierpliwie będzie czekał na projekt opozycji.
Numer: 2011 29 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ