Blisko dwadzieścia lat temu w pierwszym zeszycie Rocznika Mińsko-Mazowieckiego światło dzienne ujrzał artykuł autorstwa Krzysztofa Szczypiorskiego o historii kościoła pw. NNMP. Tak narodziła się w Mińsku cmentarna legenda, ale ten tekst budzi wątpliwości historyczne i zastrzeżenia prawne – twierdzi nasz czytelnik i zarazem historyk, Arkadiusz Łukasiak
Bujdy legendy

Pod koniec 1831 roku cmentarz przykościelny został zamknięty dla nowych pochówków. Nowy cmentarz ukształtował się w miejscu, gdzie (wg E. Hamberga) generał rosyjski Puzyrewski rozbił broniące się resztki oddziałów wojska polskiego w ostatnich dniach Powstania Listopadowego. Swoim żołnierzom rozkazał zdobyć zamek stojący na wzgórzu (czyżby zaginiony pałac Mińskich?) i zlikwidować broniącą go załogę. Rozkaz został wykonany dokładnie – polskich żołnierzy wycięto w pień, a zamek dokładnie zburzono. Po odejściu Rosjan mieszkańcy miasta pogrzebali poległych tam, gdzie padli. Dało to początek nowemu cmentarzowi, który dotrwał do naszych czasów.
Czytając uważnie powyższy tekst, każdy czytelnik ze zwykłej ludzkiej ciekawości chciałby wiedzieć, kim był ten rosyjski generał. I co się okazało? – Otóż Puzyrewski, jeszcze się wtedy nie narodził, pojawił się na świecie 14 lat później. To nikt od roku 1993 tego nie sprawdził? – pyta Arkadiusz Łukasiak.
Wątpliwość następna dotyczy samego cmentarza, który został zamknięty dla nowych pochówków, co dało początek nowemu cmentarzowi. Czy oby na pewno? Mińsk Mazowiecki po III rozbiorze Polski znalazł się w zaborze austriackim w tzw. Galicji Zachodniej, gdzie odnośnie cmentarzy obowiązywały austriackie przepisy prawne, zakazujące pochówków na cmentarzach przykościelnych. Austriacy z całą bezwzględnością starali się je wprowadzać. Nie jest pewne czy cmentarz został wtedy założony, ale też nie można tego definitywnie wykluczyć. Należy także uwzględnić jeszcze jedną okoliczność, w kwietniu 1831 roku wybuchała epidemia cholery! Ówczesne zalecenia sanitarne władz polskich zakazywały pochówków przykościelnych w trakcie trwania epidemii!
Kolejna wątpliwość to zamek stojący na wzgórzu, którego broniła załoga. Musiała być to dość pokaźna budowla, której by ówcześnie nie pominięto na mapach kartograficznych, z których najbardziej aktualna mapa bitwy z 26 kwietnia 1831 roku nie zaznacza w miejscu cmentarza żadnych zabudowań! A przecież gdzieś trzeba rozmieścić załogę wyciętą w pień przez... nienarodzonego generała.
To nie wszystko – cmentarne wątpliwości mają swój dalszy ciąg. Tekst legendy w niezmienionej formie został opublikowany w piśmie parafii NNMP „Logos” nr 4 z 1998 roku i – o zgrozo – trafił do internetu. Pojawił się także na stronie MDK, gdzie prywatny pogląd miejskiego kustosza stał niejako oficjalnym, a dzięki technologii komputerowej może być powielany w nieskończoność.
– Trudno mi się z tym zgodzić, a jakby było tego mało, w roku 2010 Krzysztof Szczypiorski zmienia nieznacznie tekst legendy w nowej, swojego autorstwa publikacji. Tu jednak następuje istotny przełom – generał Puzyrewski w wyniku swoistej reinkarnacji zmienia się w generała Gołowicza z korpusu Rozena. Niestety, i tym razem autor trafił kulą w cmentarny płot. Niejakiego generała Gołowicza nie było w korpusie Rozena. Może więc autor mógł mieć na myśli Eugeniusza Gołowina? Rzecz w tym, że 14 lipca 1831 roku tenże Gołowin zalazł się w Mińsku Mazowieckim w położeniu adekwatnym do polskiej załogi nieistniejącego zamku, bo wojskom rosyjskim groziło rozbicie przez kilkakrotnie większe oddziały polskie – konkluduje Łukasiak
Nie pomija też innych wątków żywota legendy cmentarnej przed jej ostatecznym pogrzebaniem. Amatorowi Szczypiorskiemu w tej materii może wiele wybaczyć, lecz bezkrytyczne przyjęcie legendy ze strony profesjonalnych historyków daje wiele do myślenia. Chodzi o publikację TPMM z 2008 roku autorstwa Alicji Gontarek i Damiana Sitkiewicza o cmentarzu parafialny w Mińsku.
– Czy z jego powstaniem wiąże się jakaś legenda? Tak. Związana jest ona z zamkiem, który niegdyś stać miał na miejscu cmentarza. Jego załoga została, podobnież podczas powstania listopadowego (1831 r.), wymordowana przez żołnierzy rosyjskich, dowodzonych przez generał Aleksandra Puzyrewskiego jako jeden z ostatnich punktów oporu na Mazowszu. Na miejscu zburzonego zamku, po krwawej rzezi, ukształtowały się masowe mogiły, które miały dać początek zwyczajowi grzebania zwłok właśnie w tym miejscu – pisze Gontarek z Sitkiewiczem.
Autorzy uznają, że jest to legenda, ale na Boga, po co generałowi nadają imię Aleksander. Tym samym Gontarek i Sitkiewicz stali się nie jako rodzicami chrzestnymi legendy cmentarnej. Czyżby nie sprawdzili, że Aleksander Puzyrewski żył w latach 1845-1904? Pytają także, co odkrył inżynier Eugeniusz Hamberg? A czy wytwory fantazji można nazwać odkryciem archeologicznym? To chyba w tym przypadku nie jest potrzebny historyk lecz inny specjalista. A jeśli dokonał odkrycia, to dlaczego nie spowodował przerwania prac budowlanych i nie powiadomił konserwatora zabytków. Jeśli tego nie zrobił, to złamał prawo – ripostuje Łukasiak.
I na koniec nie sposób nie przypomnieć powiedzenia generała Jana Skrzyneckiego, że tam, gdzie jest wolność druku tam i są kije. Nie użyjemy kijów, lecz przypomnimy o odpowiedzialności za rozpowszechnianie tak niedorzecznych legend. Szczególną krzywdę czyni się młodzieży interesującej się naszymi regionalnymi dziejami, bo już na samym wstępie tych zainteresowań spotykają się z bzdurą. Ba, wielu z nich rozpowszechnia ten wyimaginowany obraz rzeczywistości, umieszczając teks legendy na swoich stronach www.
– Jeśli ktoś czuję się obrażony to przepraszam. To nie obraza, a wyzwanie do publicznej dysputy w obronie prawdy historycznej – kończy swój wywód Arkadiusz Łukasiak
Numer: 2011 29 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ