Mińskie otwarcia

W Mińsku Mazowieckim i okolicach jak grzyby po deszczu wyrastają markety. Super i hiper sklepów jest tu aż 6, a we wtorek 22 lutego miał do nich dołączyć kolejny. Niestety, otwarcie jednak nie wypaliło, a klienci, czekający na tę chwilę od kilku godzin, na sklepową ofertę mogli jedynie popatrzeć

Hiper niewypał

Mińskie otwarcia / Hiper niewypał

Jeszcze na około miesiąc przed otwarciem Mińsk Mazowiecki zalały gazetki nowego hipermarketu. Z reklamowych stron kusiły promocje i zapewnienia o „sensacji cenowej”. Nic więc dziwnego, że już od 5 rano pod sklepem ustawiały się spore kolejki – wszystko, aby upolować najniższe ceny i załapać się na otwarciowe rabaty. Tymczasem zapowiadana „sensacja” nie dotyczyła bynajmniej kosztów.
O godzinie 7.00 drzwi hipermarketu nie drgnęły. Ludzie nie wiedzieli co się dzieje. Po jakimś czasie zostali wpuszczeni do środka, ale nie na zakupy. Przez wejściową na teren sklepu bramkę nie przeszedł nikt. Otwarcie przełożono.
– Byłam w K. około 11.00. Niestety, zakupów nie zrobiłam. Obsługa grzecznie przeprosiła i powiedziała, że otwarcie nastąpi po południu – mówi nam niedoszła klientka hipermarketu. Co się więc stało? Kierownik sklepu nie chciał udzielić żadnej informacji i nie był w stanie podać, kiedy otwarcie właściwie nastąpi. Również rzecznik prasowy firmy K. odmówił informowania o przyczynach opóźnienia. Tymczasem ludzie w hipermarkecie czekali.
– Wyszedł do nas dyrektor sklepu, mruczał coś pod nosem, że nie mają jakiś dokumentów i nie mogą na razie otworzyć – relacjonuje jedna z klientek. – Poprosiłam, żeby mówił przez mikrofon, bo niewiele ludzi słyszy, ale mnie nie posłuchał – dodaje. Mimo dezinformacyjnego chaosu ludzie ciągle stali pełni nadziei, że uda im się jednak zrobić promocyjne zakupy. Dodatkowo do czekania zachęcały ich porozwieszane przed hipermarketem plakaty, które mówiły, że „czekanie się opłaca”. I tak w zamian za kilkugodzinne stanie w kolejce klienci otrzymywali gratisową herbatę, kawę i kanapki. Znaleźli się i tacy, którym to wystarczyło.
– Trzeba być sprawiedliwym, nikt mnie tu nie uwiązał. Przeprosili, dali jeść, pić. Trzeba więc czekać – mówi nam kolejna z klientek. Tymczasem czekanie przedłużało się w nieskończoność, a ludziom dalej niczego nie wytłumaczono ani nie udzielono konkretnej informacji o godzinie otwarcia.
– My również nic nie wiemy. Sklep może być otwarty za pół godziny albo i wcale. Trwa zebranie dyrektora z kierownikami sklepu –  informuje nas jedna z pracownic hipermarketu o godzinie 15.30. Najbardziej wytrwali klienci przestali więc już 10 godzin przekupieni gratisowym jedzeniem. To niewiele, zwłaszcza że jedna z głównych zasad firmy mówi, że kto czeka w kolejce do kasy dłużej niż 5 minut, gdy nie wszystkie kasy są czynne, otrzyma bon towarowy o wartości 5 zł. O czekaniu na otwarcie nie ma ani słowa, ale ponieważ wszystkie kasy zamknięte to wydaje się, że bony się należą.
Ostatecznie sklep zamknięto, a otwarcie przeniesiono na środę. Pozostaje pytanie, czy wtorkowa wpadka była przypadkowa? Może to kolejny, nowoczesny chwyt marketingowy i następnego dnia ludzie również przyjdą? Jak nie na promocyjne zakupy to na gratisowe kanapki.

Numer: 2011 09   Autor: Justyna Kowalczyk





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *