To już czwarta sesja radnych mińskiej gminy, przestał przeszkadzać pozbawiony mandatu radnego mieszkaniec Niedziałki, a w sali konferencyjnej UG wciąż amok merytoryczny i szok przestrzenny. Może właśnie dlatego na tegoroczny budżet gminy poczekamy do kolejnej sesji, bo na razie padł remis 6:6 i... nadzieja na lepsze czasy
Radzą w nieładzie

Projekt odpowiedniego usadzenia radnych przygotowany przez Urszulę Kraszewską nie doczekał się ani dyskusji, ani realizacji. Miała nowe porządki przestrzenne prześledzić przewodnicząca Jolanta Bąk, ale – jak widać – albo zabrakło czasu, albo też centralne posadzenie radnych, by czuli na sobie swój wzrok a nawet oddech, nie za bardzo się jej spodobało. Teraz więc każdy siada, gdzie mu się podoba. Radnych widać wśród sołtysów, gości, a część wybrała towarzystwo wójtów Piechoskiego i Legata. Temu akurat w dniu sesji budżetowej urodziło się dziecko, więc radni widzieli go tylko pół godziny.
Bałagan na sali obrad udzielił się dyskutantom. Najpierw nie podobały się radnym 5-procentowe podwyżki urzędniczych pensji, które radny Gruba chciał przeznaczyć na drogowe odszkodowania. Trzeba, bo niektóre gminne trakty mają po 3-5 m szerokości i trzeba je koniecznie poszerzyć kosztem posesji prywatnych.
Radny Kosiński poszedł jeszcze dalej, proponując podwyżki tylko tym urzędnikom, którzy na nie zasługują. Na pewno nie powinni ich dostać weryfikatorzy projektu kanalizacji w Stojadłach. Tam kopią dziury, gdzie nie powinny być, a wszystko tłumaczą przemęczeniem.
- Nie chciałem mówić o kanalizacji, ale powiem. Są problemy, bo dokumentacja to bubel, a przecież chodzi o 11 mln zł – oskarżał wójt Piechoski, zwracając uwagę na płynące pod górę ścieki. No, ale muszą kanalizować, bo przepadnie 4-milionowa dotacja od marszałka Mazowsza.
- Ten „bubel” był sprawdzony przez specjalistę z PWiK – nie wytrzymał z usprawiedliwieniem obecny na sesji były wójt Dąbrowski.
Gdy wszyscy zastanawiali się, jak zaoszczędzić na wydatkach 50 lub 100 tysięcy, Edward Szopa udowadniał z trybuny, że zarobki muszą być wysokie, bo hasło taniego państwa czy gminy to fikcja. Mieszkaniec Huty Mińskiej był w ogóle zawiedziony dyskusją budżetową. Pytał więc, czy 14 mln dochodów własnych to wszystko, na co stać tak bogatą gminę i czy wszyscy płacą podatki.
Zamiast odpowiedzi usłyszał od wójta, że podwyżki nie pójdą w ciągu bezmyślnym i że gminie trzeba specjalistów. Jeszcze radny Kosiński filozofował o niemożliwości rozpoznania pracownika zmotywowanego od lenia i... przewodnicząca zarządziła głosowanie projektu budżetu. Padł wynik 6:6, a więc uchwały nie podjęto.
Mimo tego do akcji weszła radna Zofia Kuć ze Stojadeł, protestując wobec niezłożenia wniosków przed Lidię Wieczorek, szefową komisji budżetowej. Zrobił się tumult i żądanie reasumpcji głosowania. Zawiłości prawne jął tłumaczyć Sylwester Dąbrowski, więc radny Kosiński wołał do wójta Piechoskiego, by ten posadził radcę prawnego na sali i to na stałe.
– Mecenas przygotował uchwałę, a państwo ją przegłosowali – odparł wójt, jakby nic się nie stało. Znowu nie wytrzymała radna Zofia Kuć i – gwoli oszczędności – zapytała Andrzeja Grubę, jak się czuje, pełniąc obowiązki wiceprzewodniczącego i pracownika gminnego zakładu komunalnego. Ten pokraśniał, ale spokojnie odrzekł, że nie narzeka. Cytował też artykuł z naszego tygodnika, jaki to był aktywny w sprawie drogi przez Karolinę, a teraz też nic mu z tej aktywności nie ubyło.
Komisja rewizyjna nie zajmuje się Grubą, ale na pewno realizacją kanalizacji Stojadeł. Może być gorąco...
Numer: 2011 06 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ