Drodzy Czytelnicy

Julian Assange – założyciel portalu Wikileaks wciąż ujawnia fakty służące dobru społecznemu. Tak tłumaczą słynne na cały świat przecieki jego zwolennicy. Przy okazji jest kupa śmiechu i złości, bo żadna władza nie lubi, gdy jej tajemnice poznają wyborcy i polityczni wrogowie. Portal ignoruje nie tylko gniew, ale i oskarżenia o gwałcenie prawa, mając za parawan odkrywanie prawdy

Granice słów

Drodzy Czytelnicy / Granice słów

Pierwsza myśl, jaka nam zaczyna rodzić się w głowie to pytanie – dlaczego tak silna władza państwowa pozwala Wikileaks na jej obnażanie? Odpowiedź – wbrew pozorom – jest prosta. To efekt ugruntowanej demokracji, która pozwala na aż tak nieograniczoną wolność informacji. Dzięki niej media wykryły już niejedną aferę, ale też przez tę wolność może być zagrożone bezpieczeństwo nie tylko władzy, ale przede wszystkim zwykłych obywateli. Na razie władza więc może tylko prosić, by nie wszystko dotarło do odbiorców korzystających z mediów, a karać tych, którzy pośrednio lub bezpośrednio doprowadzili do przecieku, czyli ujawnienia kompromitujących faktów.
Gazetę, radio i telewizję można pozwać do sądu, a nawet zamknąć, ale co zrobić z internetowym portalem bez realnego adresu, czyli niemożliwego do namierzenia lokalu nawet przez służby specjalne…
Brak umiaru dotyczy nie tylko wielkiej polityki. Leszek Siporski, właściciel portalu promującego Mińsk Mazowiecki był zmuszony zamknąć forum, bo przed wyborami dyskutanci zaczęli obrażać wszystko i wszystkich. Tak znacząco wzrosła liczba skarg o pomówienia na forum, że bał się straty czasu i pieniędzy w sądzie.
Teraz internetowi plotkarze szaleją na prywatnych forach GW, których moderatorzy są nie tylko liberalni, ale też nadzwyczaj leniwi. Uważają, że jeśli ktoś należy do grupy osób publicznych, można do woli go opluwać, a granicą mogą być tylko (i to nie na pewno) groźby karalne. Anonimowi frustraci, podżegacze, prześmiewcy i zwykli tchórze mają za nic normy moralne, bo jeszcze nie poczuli siły sprawiedliwości.
W tak pojętym przekonaniu o wolności słowa wieszają psy na każdym, kto inaczej myśli lub – jak obecnie – walczy o fotel burmistrza Mińska. Dominuje bezkrytyczne włazidupstwo Jakubowskiemu, a przy okazji deprecjonowanie walorów Ślusarczyka. Wpisy wyglądają jak sfora ujadających burków, które chętnie zerwałyby się z łańcucha, by dopaść ofiary. Nie dadzą rady, bo po pierwsze jest ich nielicząca się w realnych wyborach garstka, a po drugie zawsze będzie ich tłamsiła obroża. Jest nią strach przed odkryciem personaliów.
Czas z tym skończyć, czyli jak najszybciej ujawnić nazwiska opluwaczy i przykładnie ukarać, a twórcy for muszą pamiętać, by przy logowaniu każdy użytkownik podawał obligatoryjnie prawdziwe nazwisko i adres zamieszkania. Jeśli przekroczy granicę przyzwoitości to nie tylko pójdzie na banicję, ale od razu na ławę oskarżonych.
Powinien się na niej również znaleźć Julian Assange i od sędziego usłyszeć, czy działa w imieniu prawdy czy własnej popularności i pieniędzy.

Numer: 2010 49





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *