Drodzy Czytelnicy

Kto jeszcze przed kilkoma tygodniami pomyślałby, że symbol wiary aż tak poróżni wyznawców Ukrzyżowanego. A jednak trzeba było ten jawny znak katolickiej hipokryzji i braku szacunku dla władzy (państwowej i kościelnej) usunąć dużo wcześniej. Bo wrzody trzeba przecinać bez litości i bez zbędnych dyskusji

W pętach fobii

Drodzy Czytelnicy / W pętach fobii

Jak niebezpieczny jest fanatyzm, wiemy z całkiem bliskiej historii faszyzmu, sekt i wydarzeń w niektórych krajach islamskich. U nas takiego opętania nie doświadczyliśmy, ale wszystko wskazuje, że jesteśmy na prostej drodze do narodowego rozdarcia. Do krzyżowego terroru pod prezydenckim pałacem nie powinno dojść. I by nie doszło, gdyby władza stosowała prawo. Od początku, czyli od przepędzenia z placu krzyżowych koczowników, a w dniu próby - popleczników pisowskiego rewanżyzmu.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że nie chodzi tu o uczczenie pamięci zmarłego tragicznie prezydenta, a o uczynienie z prezydenckiego placu mauzoleum spisku i martyrologii prawdziwego Polaka. A przy okazji stworzenie barykady politycznej walki o IV RP. I niechby tak było, ale nie pod gmachem urzędującego prezydenta, który przecież nie musi słuchać codziennych inwektyw między pacierzami czy godzinkami.
Większą obłudę trudno sobie wyobrazić, ale zarówno prezydent-elekt jak i rząd z kościelną hierarchią są sobie winni. Z takimi ludźmi się nie dyskutuje, takich hipokrytów nawet z krzyżem w rękach trzeba poskromić ich własną bronią, bo wobec innej gotowi zostać męczennikami. Wszystko jawi się w kontekście braku odpowiedzialności czy wręcz tchórzostwa wyższego kleru, który nie stanął oko w oko z opętanymi wiernymi.
Fanatyzm jest jak narkotyk. Z tym, że uzależnionych od prochów można wyleczyć, a ci spod smoleńskiego krzyża będą cierpieć nawet po śmierci. Boga, w którego oni wierzą nie ma. Nie ma Boga nienawiści, obłudy oraz podziałów na dobrych i złych Polaków. To do kogo oni się modlą, w kogo wierzą, kogo wzywają, do kogo pójdą w zaświatach? Do szatana? Nie, nie zagalopowałem się, bo nie można walczyć krzyżem przeciw krzyżowi, a garstka fanatyków nie może dyktować warunków normalnej większości.
W lokalnych społecznościach też bywają uzurpatorzy jedynej, czyli ich subiektywnej prawdy. Pół biedy, gdy głoszą ją pod własnym nazwiskiem i na własną odpowiedzialność. Często jednak są anonimowymi podżegaczami, roznosicielami pomówień i wrzodami kalekiej wizji rzeczywistości, a najczęściej nieudacznikami z piętnem lenia.
Jeden z lokalnych tępicieli robactwa mawia, że opanował metody zwalczania dokuczliwych i niebezpiecznych insektów. Jest w każdej chwili do wynajęcia.
Takich herosów do walki z pasożytami ma również rząd i prezydent, więc dlaczego boją się ich użyć? Czy tylko dlatego, by nie być posądzonymi o małoduszność wobec chorych na zawiść? Miłość do wrogów też ma granice, a nadstawianie policzków na niesprawiedliwe ciosy może być potraktowane jako miękkość charakteru lub – co gorsze – przyznanie się do winy.
***
A u nas debiut, tym razem rysunkowy. Mamy przyjemność gościć na łamach Wojciecha Cichonia, który co tydzień będzie nam serwował łatwostrawny, ale dowcipny serwis z życia dwóch mińszczan – Mińcia i Mazia. Życzymy samych przyjemności z czytanio-oglądania komiksów Cihego.

Numer: 2010 32   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *