- On cały czas podrywał dziewczynki - mówią rodzice o nauczycielu z gimnazjum w Dobrem. Tak można powiedzieć o każdym mężczyźnie mającym stały kontakt z nastolatkami. A dobrzański wuefmen go miał i na treningach, i podczas wyjazdów na mecze. Ale nie każdy facet ma w swoim komputerze dziecięcą pornografię. Artur O. ją miał i za to sąd w Mińsku Mazowieckim wymierzył mu karę 1,5 roku więzienia w... zawieszeniu. Mimo wyroku wciąż pracował w szkole
Skazany za małolaty

Jak to możliwe, że dyrekcja szkoły nic nie wiedziała o prawomocnym wyroku i pozwalała mężczyźnie uczyć?
Wyrok w sprawie wuefisty uprawomocnił się cztery miesiące temu, a zgodnie z kartą nauczyciela, Artur O. natychmiast po tym powinien stracić pracę w szkole. Ale nie stracił, bo dyrektor placówki Grzegorz Gadomski otwarcie przyznał, że nie miał podstaw go zwolnić, ponieważ nie dostał z sądu żadnego pisma. Fakt - wiedział o zarzutach, ale jego sprawą na kolejnych etapach rozprawy już się specjalnie nie interesował.
Co na to sąd? - W wyroku nie ma mowy o zakazie wykonywania przez nauczyciela zawodu i dlatego nie informowaliśmy o nim dyrekcji – tłumaczy sędzia Hanna Świderska. Co ciekawe, nauczyciel też bezradnie rozkłada ręce i mówi, że na tych sprawach się nie zna i dlatego nikomu nie powiedział, że jest skazańcem.
Takie fakty odkryli dziennikarze z ogólnopolskich kanałów informacyjnych, skazując gimnazjum w Dobrem na krajowa niesławę. Szczególnie blado wypadli dyrektorzy zaatakowani gradem pytań, na które nie potrafili odpowiedzieć ani logicznie, ani precyzyjnie.
Już po opadnięciu emocji Grzegorz Gadomski bez problemów przytacza faktyczny bieg wydarzeń. Twierdzi, że pracujący od 9 lat w jego gimnazjum mińszczanin to wzorowy nauczyciel, a do tego lubiany przez koleżanki i uczennice. To właśnie one płakały, gdy w marcu ub. roku dowiedziały się o zarzutach postawionych swemu trenerowi i wychowawcy. Nie uwierzyły, że może być zboczony. Zresztą o zarzutach wiedziała cała szkoła, ale nikt w oskarżeniach prokuratury nie widział problemu. Tym bardziej, że sąd zaraz odwiesił mu zakaz pracy z młodzieżą.
Za rozbierane zdjęcia uczennicy nie był sądzony. Udowodnił, że otrzymał je z zewnątrz, prawdopodobnie - jak twierdzi dyrektor - od jej kolegów. Do dziś nie wiadomo czy to była próba wizualnej podniety, czy szantażu wobec nauczyciela. Tym bardziej, że akurat tej rozebranej uczennicy nie trenował.
Trzeba było równo roku, by sprawa przybrała niewiarygodny wręcz rozgłos. Dyrektor Gadomski nie ma sobie niczego do zarzucenia. O wszystkim wiedział wójt Radzio, jego nauczyciele i uczniowie, więc o co chodzi...
A że nie sprawdził wyniku rozprawy, to nie wina szkoły a procedur. Teraz - po szkodzie - będzie co jakiś czas występował o zaświadczenia niekaralności. Jeszcze podczas pobytu TV osobiście sprawdził stan sprawy, a gdy się upewnił co do wyroku, zdjął Artura O. z boiska i zaraz zwolnił z pracy. Takie natychmiastowe rozwiązanie umowy przewiduje karta nauczyciela.
Oczywiście dyrektor żałuje, że tak się stało, bo stracił fachowca, który zdobył dla szkoły większość pucharów i medali. Artur O. nikogo nie przepraszał, bo nikt tego nie żądał. Po prostu wyjechał do Mińska Mazowieckiego bez prawa powrotu. Wręcz z wilczym belfrowskim biletem, bo który dyrektor przyjmie do pracy faceta skazanego za pedofilską pornografię...
Numer: 2010 16 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ