- Śpiesz się powoli – podpowiada nam przysłowie. Leniwi biorą je dosłownie i zawsze mają czas na wszystko, a szczególnie na pracę. Śpieszą się tylko po zasiłek, darmowe lokum i na poświadczenie gotowości pracy w pośredniaku. To na wypadek utraty zdrowia, które wciąż im szwankuje. Tu zasada powolnego osiągania celu nie obowiązuje, bo dziś trzeba mieć dużo czasu, by się leczyć
Powolny pośpiech

Opinie o służbie zdrowia zwanej dzisiaj ochroną są diametralnie różne i w gruncie rzeczy zależą od naszych doświadczeń z lekarzami. Tylko oni są w stanie przekonać chorych, że warto się nie tylko w porę leczyć, ale przede wszystkim nie doprowadzać do sytuacji wymagających interwencji.
Często porównujemy miński szpital z ościennymi w Siedlcach czy Warszawie. Opinie są jednoznaczne – nie ma aż takich różnic, które spowodowałyby odrazę do naszej placówki. Jeśli już, to w grę wchodzi tylko szybkość reakcji i dostęp do nowoczesnej aparatury medycznej.
No i fakt, że w Mińsku Mazowieckim mamy też tylko podstawowe oddziały, a na przykład w Siedlcach kilkanaście bloków specjalistycznych, które zatrudniają renomowanych profesjonalistów.
Skąd te medyczne dywagacje? Ano z wybuchających nad Srebrną co jakiś czas skandali, które stają się dla szpitala gorsze od zarazy. Zwolniony po aferze z rodziną Wocialów doktor Bartoszczuk już zapewne do Mińska Mazowieckiego nie wróci, choć – jak donosi nam Kazimiera Laskowska – to właśnie on zajął się 60-letnią kobietą jak matką i postawił ją na nogi wraz z innymi lekarzami interny.
Tymczasem, w mińskiej placówce narasta kolejny konflikt i to znowu w pomocy doraźnej, a konkretnie jej nocnej odmianie. Już mamy sygnały, że teczka rzecznika praw pacjentów aż puchnie od skarg , o czym dyrektor przecież musi wiedzieć. Wszystko z powodu jednego z lekarzy na kontrakcie, który bierze każdy dyżur i – jak chodzą słuchy – wyrabia prawie 500 godzin miesięcznie. Nie chodzi o te 30 tysięcy zarobionych złotówek, a o stosunek tegoż lekarza do pacjentów. W Płońsku, gdzie ostatnio był na podobnym kontrakcie, aż huczy od nieprzyzwoitości. Pytamy więc dyrektora Romejkę – po co nam kolejny skandal? Tutaj akurat - mimo wygody organizacyjnej - powolny pośpiech nie jest wskazany.
Żółwie nie mają także szans w naszej przedwyborczej sondzie. Ale to przez pośpiech przed tygodniem omal nie doprowadziliśmy do skandalu, przypisując Danutę Grzegorczyk do gminy Cegłów. Także z powodu jej miejsca pracy, w którym już odcisnęła znaczące piętno.
A w naszym rankingu zmiany jak w kalejdoskopie. W Mińsku Mazowieckim o przewodnictwo walczą trzy osoby – Góras, Kulma i Milewska-Stasinowska (odpowiednio 2810, 2731 i 2657 głosów). Natomiast, w mińskiej gminie wzrost punktów zanotował Mariusz Kozera, choć do wójta Dąbrowskiego jeszcze mu daleko. W gminie Cegłów Teodorę Wójcik goni Marek Walecki (2487:1583), a w Dębem Nowak przegrywa 300 głosami z Wodnicką.
W Dobrem bez większych zmian, choć Kordalewski ma już 2580 głosów, czyli pięciokrotnie więcej od Radzia. Jakubów to najmniejsza frekwencja w powiecie, a w Kałuszynie niewiele lepiej, mimo 1052 głosów burmistrza Soszyńskiego. Już nie Świątek-Górski, a Piłatkowski prowadzi w Latowiczu (2441 pkt). Natomiast w Mrozach wybił się wreszcie na czoło wójt Jaszczk, a Danutę Grzegorczyk wyprzedził Sylwester Różycki. Stanisławów, Siennica i Sulejówek też się proszą o taką aktywność.
Przypominamy, że głosować wciąż można jeszcze przez 3 tygodnie. Śpieszmy się jednak powoli, bo to tylko zabawa.
Numer: 2010 12 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ