Mińska Mazowieckiego oświata przechodziła już różne choroby i dzieliła się w wielu sporach personalnych, ale – jak widać – wciąż jej za mało. Teraz przyszedł czas na spokojną dotąd Piątkę. Komu aż tak bardzo zależało, żeby w raju dziecięcej nauki i sportu wybuchł skandal nienawiści, oskarżeń i niekompetencji. A już szczytem nietaktu jest wplątanie do sporu dzieci, którym potrzebny jest przede wszystkim spokój
W sowich szponach

To polowanie z nagonką - tak sytuację w Piątce określił kierujący mińską oświatą Sławomir Kuligowski. Jeżeli tak, to bezspornie uważa on za ofiarę dyrektor Ewę Szczerbę, a myśliwymi są na pewno rodzice. Oczywiście nie wszyscy, bo tylko część prezydium z jego przewodniczącym Jarosławem Sową. To jego podpisy i numer telefonu widnieją pod wszystkimi pismami rodziców dzieci chodzących do SP-5. Sowa podpisał również ostatnią skargę, a właściwie wezwanie do kuratora i burmistrza o odwołanie Ewy Szczerby ze stanowiska dyrektora Piątki. Powodów znalazł wiele, a wśród nich brak współpracy, konflikty o kompetencje i złą relację dyrektorki z nauczycielami, co źle służy dzieciom.
Jednak bezpośrednią przyczyną wniosku o odwołanie nie było przekroczenie przez Szczerbę norm prawnych, a jej zachowanie w stołówce szkolnej. Sowa - oczywiście w imieniu prezydium RR - twierdzi, że pod adresem dzieci padły obelgi i wyzwiska. Usłyszały one, że są świniami, zachowują się jak w chlewie i… mają zamknąć mordy. Co ciekawe – nikt z pracowników nie stanął wtedy w obronie dzieci bo… są zastraszeni. Mało tego – to nie pierwsze tego typu zachowanie dyrektorki, ale poprzednie kontrole „niczego nie wniosły i nie wniosą do sprawy”. Sowa i prezydium RR odnoszą wręcz wrażenie, że kontrolujący nie chcą znaleźć błędów i niedociągnięć.
Zanim dyrektor Szczerba odpowie na zarzuty, przypomnijmy sytuację z września 2007 roku, kiedy to obejmowała władzę w Piątce. Warto również pamiętać, kto faktycznie wtedy rządził w szkole i jakie tam były nastroje po przegranym konkursie przez Anielę Krzewicką.
Właściwie cały czas trwało pisanie anonimów, których zarzuty wciąż chybiały celu. Pierwszą skargę podpisała dopiero w maju 2009 roku Dorota Niedziałek, ale znowu zarzuty się nie potwierdziły. Poprzedzający stołówkową hecę bal karnawałowy to już domena przewodniczącego Sowy, który wreszcie pokazał, że jest prawdziwym autokratą i finansistą. Nie pozwolił więc zaprosić na bal przyjaciół szkoły, dzięki czemu zarobił więcej pieniędzy i mógł bezkarnie spożywać niedozwolone w szkole płyny, choć o tym nie wspomniał w podaniu do dyrekcji. Pokazał więc, jak powinna działać rada rodziców i czekał… Niedługo, bo właśnie w czwartek 18 lutego nadarzyła się idealna okazja do złapania Szczerby w szpony.
A może to nieprawda, może rzeczywiście zapomniałby o incydencie ze świńskimi ryjami, gdyby dyrektorka się przyznała. Ewa Szczerba nie mogła jednak tego uczynić, bo w stołówce nikogo nie wyzywała, a tylko udzieliła dzieciom reprymendy. Fakt, dość głośno, ale nie było innego sposobu by ją usłyszały, przestały się śmiać i wyrywać z rąk wazy pełne gorącej zupy.
Co ciekawe wtedy dyżur w stołówce miała pani W.(nazwisko znane redakcji), ale ona nie interweniowała. Może dlatego, że przysłuchiwała się słowom dyrektorki, by je dokładnie zapamiętać. Całą sytuację nagrywała kamera z monitoringu, więc łatwo udowodnić wszystkie gesty, a nawet słowa.
W miniony czwartek przewodniczący Sowa zorganizował zebranie 27 osobowej rady rodziców. Jak zwykle utajnił obrady, zapraszając dyrektor Szczerbę na dywanik. Twierdzi, że to tak normalne, jak nie zapraszanie jego na zebranie rady pedagogicznej. Twierdzi również, że 17 z 21 obecnych rodziców poparło działania prezydium. To prawda, ale tylko w kwestii zgody z treścią pisma o odwołanie, bo już w głosowaniu dwóch pierwszych wniosków było zgoła inaczej. Rada nie poparła decyzji prezydium o odwołanie dyrektor bez konsultacji ze wszystkimi rodzicami oraz nie widziała dalszej współpracy prezydium z dyrekcją szkoły.
Co dalej? Dyrektor Szczerba zażądała od prezydium protokołów z zebrań i wstrzymała się z udzieleniem wyjaśnień burmistrzowi. Może rzeczywiście coś w tych protokołach napisano, co warto pokazać zwierzchnikom. Twierdzi również, że nie obawia się kontroli, a rozwiązywanie spraw szkoły i jej uczniów na łamach prasy jest nieetyczne.
Trudno się z tym poglądem nie zgodzić, ale jest to temat jak najbardziej prasowy. Ale trzeba przede wszytkim zapytać, kto przekroczył swoje kompetencje? Jeśli rodzice, których wszędzie reprezentuje Sowa, to już pora martwić się nie tylko o sumienie, ale też o wielce prawdopodobną rozprawę w sądzie.
Numer: 2010 11 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ