Drodzy Czytelnicy

Nosił wilk razy kilka ... Nie, tym razem wilkowi się upiekło, bo mińscy radni zlękli się, że w razie totalnej obsuwy inwestycji piętno braku basenu spadnie także na nich. Mieli rację, ale dlaczego wciąż nie powiedzieli Zbysiowi, Wiciowi i Tomciowi, co o nich naprawdę myślą ...

Wilki i durnie

Drodzy Czytelnicy / Wilki i durnie

Rozbuchała się nam w ojczyźnie afera hazardowa, że śmiać się nie umierać. A że to chichot konwulsyjny, widać nawet na ekranach najstarszych telewizorów. I pewnie nikt się nie zdziwi, gdy po Miro i Rysiu poleci także Jędruś i Grzesio, by tylko utrzymać władzę i notowania poparcia wśród wyborców.
W Mińsku Mazowieckim też mamy aferę – basenową, która w niektórych aspektach przypomina hazardową. Bo czyż nie jest hazardem prowadzenie prawie 30-milionowej inwestycji w takim prawno-administracyjnym bałaganie. To nie tylko brak protokołów konieczności czy bylejakości weryfikacji kosztorysu przez inspektora nadzoru. To nie oszukańcze praktyki przy wyborze wykonawców czy lekkomyślne darowanie kar za niedotrzymanie terminów. To nawet nie groźba skutecznego śledztwa prokuratury czy kontroli NIK-u. To chora mentalność wynoszona z faktu, że skoro go ludzie przez 20 lat wybierali, to mu wszystko wolno.
Uzmysłowiłem sobie ten sposób myślenia burmistrza Grzesiaka, gdy z pewnością godną absolutu twierdził, że na rzecznika szkoda mu 50 tysięcy złotych. To efekt pytania radnego Kirylaka, który zarzucił Grzesiakowi brak reakcji na krytyczne artykuły prasowe. Zapytałem więc burmistrza, dlaczego wciąż ignoruje media, które przetrwają dłużej od jego władzy, a przyszłe pokolenia będą oceniały go głównie przez pryzmat artykułów.
- To pan myśli, że przez 20 lat władzę dawali mi durnie? – odciął się burmistrz. – Jeżeli już, to był nim co piąty mińszczanin. Większość głosowała na kogo innego, lub wcale – dowodziłem prawdy wyborczej, z której nie wszyscy zdają sobie sprawę, lub nie chcą pamiętać.
Pycha potrafi osłabić czujność, a w efekcie strącić z piedestału. Nie wiem, czy już mój imiennik zdaje sobie z tego sprawę, więc może czas go obudzić, by nie odszedł z hukiem i niesmakiem. A może sam zweryfikuje własne priorytety, a przy okazji szczerość swoich urzędników i doradców.
Nic tak nie zmienia naszego myślenia i postępowania jak właśnie rzeczowa krytyka. Nie tylko w stosunku do decydentów, ale też w sklepie, banku czy na ulicy. Dzięki rozmowie z naszą czytelniczką rozpoczynamy w naszym tygodniku cykl FAKTY BEZ TAKTU, czyli zderzenia zwykłych ludzi z arogancją, brakiem kultury czy szacunku do bliźnich.
Pani Jadwiga opowiedziała kilka przykładów z ostatnich dni. Otóż w aptece przy Siennickiej farmaceuta zamknął czekającej w kolejce staruszce okienko przed nosem, bo miał właśnie zjeść śniadanie. Niechby się posilił, ale dlaczego oznajmił to w sposób tak bezczelny, że aż chamski.
W mińskim banku PKO też nie ma tolerancji dla starszych ludzi. Wszakże ok. 70-letni dziadek dodatkowo cuchnął, ale to nie powód, by wypędzać go bez pieniędzy do kierowniczki, a najlepiej na ulicę. A miał rację, bo pieniądze były na koncie i mógł je swobodnie wybrać. Aż się prosi, by brak taktu wpisać na listę działań starostwa. Bo czymże jest wnioskowanie Mińska Mazowieckiego o miano kulturalnej stolicy Mazowsza bez udziału radnego sejmiku czy szefów organizacji pozarządowych, którzy wymyślili imprezy o randze ponadlokalnej...
W tym kontekście nie pozostaje już nic, jak tylko czekać na e-maile, listy i telefony. O czym? O przykrościach zwykłego dnia, których być nie powinno. W ten sposób wyłapiemy wszystkich ordynusów i chamów. Z Bożą i waszą pomocą.

Numer: 2009 41   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *