Drodzy Czytelnicy

Mam kaca, a właściwie dwa kace. Jeden pofestiwalowy, który mimo że niewielki, mocno dokucza. Drugi jest całkiem świeży - posesyjny. Ten, choć też nieplanowy, trochę zasłużony, bo coś mi się wydaje, że może i przeze mnie wybuchł w radzie miasta przeterminowany granat. Teraz w mieście wszystko cuchnie, a niedługo ten samorządowy smród rozniesie się na bliższe i dalsze okolice

Mumie i zapartki

Drodzy Czytelnicy / Mumie i zapartki

Straszenie (to dzisiaj modne i nadużywane słowo) się ubawiłem informacją z którejś telewizji, że kryzys wywołuje nowe obyczaje. Podobno w biznesowych metropoliach najmodniejsze są obecnie seksualne orgie w czasie lunchu, tj. przerwy obiadowej. Sfrustrowani młodzi menadżerowie nie mogą się wręcz obyć bez płatnego numerku w salonie odnowy biologicznej lub po prostu z koleżanką na biurku czy pod nim. Czy to dolce vita, czy grzeszna chuć wyuzdanych biurokratów? Nie, to nowe tradycje biorące swój rodowód ze znanego twierdzenia, że światem rządzą seks i pieniądze. W szklanych domach dobrobytu nie brakuje ani żądzy, ani mamony. A do tego oni po tym wszystkim wcale nie mają moralniaka.
A co z moimi kacami? O festiwalowym nie zapomnę, dopóki nie odnajdą się pożyczone lub ukradzione zza kina chlebowe stoły. Wierzę, że wcześniej ktoś je tam z powrotem postawi, a jeżeli będzie się bał, niech po prostu zadzwoni i powie, gdzie są. Gdy za tydzień opublikujemy zdjęcia, każdy będzie mógł je rozpoznać nawet po przemalowaniu.
Kac posesyjny może się przedłużyć na kilka miesięcy. By wiedzieć więcej, trzeba przeczytać „Wybuch spóźniony” na piątej stronie, ale nawet w tak wyczerpującym artykule zabrakło miejsca na konteksty i dodatkowe pytania.
Pierwsze z nich to przekazanie sprawy basenu i kilku innych prokuraturze w Garwolinie. Chciałoby się jeszcze dalej, ale miejmy nadzieję, że u sąsiadów będzie szybciej i sprawiedliwiej. A jest co badać, bo kontakty i spolegliwość burmistrza wobec Holmy oraz – jak się okazało – także innych projektantów czy wykonawców to albo zbytnia łaskawość, albo impotencja umysłowa. Na samych karach za nieterminową realizację inwestycji miasto mogłoby zarobić krocie, a w praktyce traci. Do tej pory radni albo tego nie rozumieli, albo im się nie chciało dochodzić prawdy. Na szczęście upór Andrzeja Kucia otworzył oczy większość rady. Z buntującej się od czasu do czasu maszynki do głosowania stali się dojrzałymi weryfikatorami żądań burmistrza Grzesiaka i jego lękliwej świty.
Czym to wszystko się skończy? Na razie w bunkrze tajemnic, półprawd i chałtury inwestycyjnej wybuchł granat. Kto podłoży tam bombę z przyspieszonym zapłonem, by efekt był skuteczniejszy? Radni mogli to zrobić znacznie wcześniej, ale górę wzięła litość, a może i resztki szacunku. Czy było warto tak się poświęcać dla medialnych mumii i gospodarczych zapartków, pokażą najbliższe tygodnie.
***
Mimo wszystko mam ochotę na kolejnego kaca. Otóż 28 listopada czeka nas drugi festiwal autorów – Mivena. Tym razem zmieniony regulamin przewiduje dwa konkursy muzyczne (jeden z dowolna kompozycją), wystawy twórczości własnej i turniej poetów. Warto pomyśleć już teraz i zajrzeć na stronę internetową Co słychać? lub Miveny, by zobaczyć szczegóły i ściągnąć kartę zgłoszenia. Zapraszam

Numer: 2009 39   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *