Trzeciego września na wniosek Towarzystwa Przyjaciół Mińska Mazowieckiego, Towarzystwa Pamięci 7 Pułku Ułanów Lubelskich i Powiatowej Rady ds. Kombatantów radni mińskiej gminy podjęli decyzję o nadaniu imienia Wołyńskiej Brygady Kawalerii rondu w Stojadłach. W niecałe dwa tygodnie, 14 września nastąpiło uroczyste jego odsłonięcie i poświęcenie tablicy z nazwą ronda
Rondo ułanów

W uroczystościach udział wzięły poczty sztandarowe, przedstawiciele organizacji społecznych, okoliczni mieszkańcy oraz rodzina płk dypl. Juliana Filipowicza - dowódcy mińskiego 7 Pułku Ułanów Lubelskich w latach 1930-35. Władze gminy reprezentowali wójt Sylwester Dąbrowski, jego zastępca Lech Sędek oraz przewodniczący rady gminy Waldemar Padzik, którzy złożyli na rondzie wieniec od społeczności i władz samorządowych naszej gminy. Uroczystego poświęcenia ronda dokonał ks. Andrzej Wąsowski z kościoła p.w. Św. Antoniego z Padwy w Mińsku, do którego należą parafianie ze Stojadeł.
Nadanie rondu imienia Wołyńskiej Brygady Kawalerii jest upamiętnieniem wydarzeń z września ‚39, gdy właśnie ta brygada walczyła na terenie mińskiej gminy. Atakowała wojska niemieckie zajmujące Mińsk.
Rankiem 13 września 1939 roku Wołyńska Brygada Kawalerii zaatakowała wzdłuż ul. Warszawskiej w Stojadłach siłami 19 pułku ułanów i jednej baterii artylerii oraz jedną kompanią piechoty z armii „Modlin” wzdłuż linii kolejowej Warszawa-Mińsk Mazowiecki. O godz. 9.00 pod osłoną ognia artylerii WBK ruszyła do natarcia. 19 pułk ułanów pod dowództwem ppłk Józefa Pętkowskiego opanował Choszczówkę. Do południa walka toczyła się na linii obronnej Choszczówka-Cyganka z przewagą polskiego wojska. W południe dołączyły dwa bataliony piechoty mjr S. Hankiewicza i zostały skierowane do natarcia po obu stronach szosy brzeskiej. Żołnierzom polskim udało się w ciężkich walkach wyprzeć Niemców poza tor kolejowy Tłuszcz-Pilawa, do obecnego rejonu skrzyżowania ulicy Tartacznej z ulicą Warszawską, aż po miejsce, gdzie obecnie stoi kościół przy ul. St. Kardynała Wyszyńskiego.
Walki były bardzo ciężkie, bo batalion miał do czynienia z dużą przewagą sił niemieckich. Odosobnione grupy żołnierzy broniły się do końca. Dowódca 7 kompanii por. Szemieto, zajmujący pozycje na prawym skrzydle batalionu, poderwał część kompani i pobiegł naprzód. Raniony w pierś, rozkazał żołnierzom wycofać się, a sam odebrał sobie życie. W tym czasie żołnierze polscy znaleźli przejście w nasypie kolejowym (tam płynie strumyk). Ułani założyli na kopyta koni materiał z płótna, żeby nie było słychać plusku wody i stukotu podków o kamienie. Doszli do dużego stawu, na którym przed wojną pływano kajakami, a po wojnie zasypano, by w końcu wznieść kościół i po sąsiedzku aquapark.
Już dochodzili do miasta, kiedy trafili na nierozpoznany przez dowódcę staw, a niemieckie ckm-y tylko na to czekały. Wnet konie potopiły się w bagnie, ułani wyginęli od ognia broni maszynowej. Płk Filipowicz, daje rozkaz odwrotu. – Melduje posłusznie – słyszy głos Gumińskiego – że szwadron poprowadziłem do ataku przez błoto, którego nie rozpoznałem, że dostał się w ogień karabinów maszynowych i zginął, więc rozkazu spełnić nie mogę, bo szwadron nie istnieje. Ja też zostaję ze szwadronem! – i... odebrał sobie życie. To była masakra, a straty dochodziły do 70% przedbitewnych stanów. Po ciężkich walkach i próbie przełamania linii wroga polscy ułani musieli wycofać się z walk.
Bitwa pod Mińskiem Mazowieckim była największą bitwą kawalerii w wojnie obronnej 1939 roku, w której zostały zaangażowane trzy brygady jako Grupa Operacyjna Kawalerii pod dowództwem gen. Władysława Andersa.
Ilu miejskich czy wiejskich mińszczan znało tę bolesną historię? Teraz każdy sobie o niej przypomni, jadąc przez rondo bohaterskich ułanów.
Numer: 2009 38 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ