Kiedy po raz pierwszy policjanci zapukali do drzwi, K. już wdrapywał się na balkon, skąd zeskoczył wprost na chodnik. Policjanci postanowili więc go przechytrzyć, a do pomocy w zastawieniu pułapki na domorosłego akrobatę zaangażowali straż pożarną. Kiedy 21 sierpnia po raz kolejny sytuacja z tłumaczeniem, że syna nie ma w domu się powtórzyła funkcjonariusze weszli do jednego z pokoi, gdzie w oczy rzuciła im się wersalka z rozłożoną pościelą, w której niedawno ktoś spał. Odsunęli mebel i ujrzeli skuloną postać. Marek K. niestety nie zdążył do balkonu.