Gdy spada gwiazda z nieba, wypowiadamy w myślach marzenie do spełnienia. Ale tradycja każe nam wierzyć, że spadające gwiazdy symbolizują także śmierć. Czy ktoś się spodziewał, że jedną z nich będzie gwiazda Michaela Jacksona? W sezonie ogórkowym to dla mediów rarytas, ale przecież nawet on z czasem się przeje
Strachy ogórkowe

Nie będzie tak źle, choć lipiec zazwyczaj kojarzy się z pustawymi ulicami i zamkniętymi na cztery spusty sklepami.
Przede wszystkim nie będzie nudno w dwie pierwsze niedziele kanikuły, bo za mińskim pałacem zobaczymy najpierw Indian, potem księżniczkę Czardasza. Amerykanie to dzieło Stowarzyszenia Mi-La, a operetka jest kontynuacją plenerowych widowisk rozpoczętych przed pięcioma laty przez Elżbietę Kalińską.
Teraz była dyrektor jest osobą prywatną i w ogóle nie pokazuje się publicznie. – Dlaczego? – pytają dociekliwi. Przecież mogłaby nadal kreować kulturę poza MDK. Nie będzie, póki boli, a boleć będzie jeszcze długo. Czasem tylko znieczuli się niepochlebną relacją z jakiejś pałacowej imprezy lub opisem kłótni z amerykańskim uśmiechem, czego doświadczyli ostatnio nie tylko słuchacze MUTW-u.
Dyrektor Markowska źle reaguje na każdą krytykę, a to niedobrze. Pewnie nie spodoba jej się również opinia, że koncert celtyckiej Polandii, który zorganizowała za pieniądze MTM był bezbarwny, a nawet nudny. Ileż to pochlebnych słów padło w prezentacji Roberta Haasa i jego muzyków, a tymczasem nie potrafił ani on, ani tańcząca wśród krzeseł Karolina Kaiser rozruszać publiczności. Bo chyba nie jest tak, że tylko młot pneumatyczny mógłby poderwać te mumie z krzeseł.
Nie spodziewajmy się również radosnej zabawy podczas niedzielnego występu Indian, bo przecież oni nie zaśpiewają skocznego country, a mińszczanie go nie zatańczą. Może właśnie dlatego wolę pojechać do Karniewa na przegląd wiejskich kabaretów. Tam, przynajmniej, jak zresztą u nas na etno-imprezach, ludziom chce się bawić,
a tańczyć przede wszystkim.
Czy po operetkowej nocy 12 lipca przyjdzie nam się zanudzić? W Mińsku Mazowieckim zanosi się tylko na uczczenie rocznicy tzw. wyzwolenia miasta, a w powiecie na pierwszą rozrywkową galę poczekamy do 9 sierpnia, kiedy to dojrzeje mazowiecka sójka. Dla spragnionych folkloru mamy jeszcze sołecki festyn w kołbielskich Kątach, a potem już tylko dożynki. W tym roku 23 sierpnia gospodarzem diecezjalnego i powiatowego święta plonów będą Mrozy, którym przeszła ochota aspirowania do rangi miasta.
Kiedyś na sezon ogórkowy media wymyślały wodne paskudy, wilkołaków i inne niestworzone bajdy, by tylko nie utracić widzów i czytelników. Teraz na takie numery nikt już nie daje się nabrać, więc trzeba szukać tematów wśród żywych ludzi i realnej rzeczywistości. Na szczęście ich nie brakuje, bo oto pęcznieje afera z kopalniami kruszyw, Mińsk Mazowiecki coraz bardziej przypomina oblężoną przez drogowców twierdzę, a kryzys i zdzierstwo utwierdzają gniew targowiskowych i przycmentarnych handlowców.
Na takie nerwy najlepsza jest wystawa w muzeum o rozwoju Mińska Mazowieckiego w ciągu ostatnich 20 lat. Nic tak nie leczy, jak wspomnienia złej przeszłości, więc warto się wybrać do dworku hrabiny Łubieńskiej. Ale bez zwłoki, bo wystawa jest czynna tylko o 10 lipca.
Może jednak TPMM ją przedłuży, bo przecież trzeba pokazać te cacka odwiedzającym Mińsk Mazowiecki wakacyjnym gościom. Mamy nadzieję, że i kawiarnia Witraż nie poskąpi w tym czasie nikomu gościny. Wszak po to została tam otwarta i to specjalnie dla niej dyrektor Celej załatwił z radnymi możliwość podawania alkoholu. Szczególnie jest potrzebny w czasie sezonu ogórkowego.
Numer: 2009 27 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ