Autosalon

Skoro nowe samochody sprzedają się źle, a zdaniem dealerów nawet tragicznie, możnaby przypuszczać, że ceny aut będą spadały. Owszem, takie zasady obowiązują w normalnej ekonomii, ale to nie ma nic wspólnego z rzeczywistością w Polsce

Bez łaski

U nas tymczasem, jeśli coraz mniej osób interesuje się nowymi autami, jeśli klienci zastanawiają się, czy nie lepiej kupić kilkuletnie auto z zagranicy niż nowe z Polski, nasi dealerzy podnoszą ceny, aby skłonić klientów jednak do wyboru pojazdu z importu. A potem lobbują wśród polityków za nałożeniem dodatkowych podatków, bo czują się przez import poszkodowani.

Od maja do lipca nowe samochody w Polsce podrożały o 7,4%, choć w całej Unii podwyżka wyniosła w tym czasie 0,9%, a w niektórych sąsiadujących z nami państwach ceny te bardzo znacznie spadły (nawet do kilkanastu procent!). Ale mało tego. Bo wielu dealerów podniosło ceny aut powyżej cen sugerowanych przez sieci, do których należą. Zdarza się, że za samochód, który w oficjalnym cenniku kosztuje 55 tys. zł, dealer życzy sobie aż o 3 tys. zł więcej. Niektórzy sprzedawcy wydają się więc robić wszystko, aby tylko nie stracić z salonu znanych ich oczom od dawna egzemplarzy aut. Te dodatkowe podwyżki to wolnorynkowe decyzje samych dealerów, którzy sami stawiają sobie kłody na drodze do zysków. Oni nawet nie muszą się z tego tłumaczyć. Natomiast całe sieci odpowiedzialne za sprzedaż danej marki, podwyżki wyjaśniają harmonizacją cen z cenami unijnymi. Rodzi się jednak pytanie, dlaczego ta harmonizacja tak chętnie wprowadzana jest w Polsce, a już u naszych sąsiadów nie? Portal „interia.pl” sprawdził niedawno ceny w Estonii. Okazało się, że tam ceny aut są o tyle tańsze niż w Polsce, że opłaca się pojechać do Estonii, wrócić nowym autem, zapłacić wszelkie podatki, a w kieszeni i tak zostanie jeszcze przynajmniej kilka tysięcy złotych. Jeśli więc zmysł do interesu naszych rodzimych sprzedawców nie jest nam na rękę, możemy zrobić im na złość, jednocześnie robiąc dobrze samym sobie. W ten sposób (już po podatkach) zaoszczędzimy 1.000 zł na Fiacie Panda, prawie 3.000 zł na Fordzie Focusie, a w wypadku luksusowego Volvo S80 nawet 95.000 zł!
Warto też wiedzieć, że w Polsce różnice pomiędzy salonami mogą być znaczące. Poza tym ci sprzedawcy, którym naprawdę zależy na handlu, a nie tylko na oprowadzaniu wycieczek po swoich salonach, gotowi są do udzielania czasem znaczących rabatów. Przed zakupem warto więc wziąć pod uwagę przeróżne warianty. W końcu nasi dealerzy żadnej łaski nam nie robią, a Estonia nie jest aż tak daleko...

Numer: 2005 32   Autor: Marcin Pietraszek





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *