Trwający nieprzerwanie od ośmiu lat w Mińsku Mazowieckim festiwal kapel i śpiewaków ludowych nie różnił się w tym roku od poprzednich edycji. Prawie pół setki występów, ponad 14 tysięcy na nagrody i kontrowersyjne decyzje jury to – jak się znów okazało – norma. Poza nią były zabiegi nowej dyrekcji, ale misterne szyki popsuła niedzielna burza. A szkoda bo, Żywiołak w dusznej sali MDK to nie to samo co w plenerze
Stracone żywioły

Mińszczanie nie tylko stracili plenerową żywiołowość gwiazdy festiwalu, która czerpie inspiracje z tajemniczej kultury przedchrześcijańskich Słowian.
O tym poźniej, bo na początku były same zyski. Przede wszystkim przyjechały znane zespoły kurpiowskie, których miało nie być ze względu na własne eliminacje do Kazimierza w Ostrołęce. Lelis, Myszyniec i Czarnia są zawsze atrakcją estradową, ale również łowcami nagród i to tych najcenniejszych. Zresztą wcale tego nie kryli, bo przecież konkursy są po to, by w nich startować i wygrywać. Ale na atrakcjach i wyższej jakości festiwalu tracą finansowo i artystycznie nasze grupy śpiewacze i kapele, które od lat nie mogą się przebić na krajowy pokaz w Kazimierzu.
Nie zawsze i nie wszystkie, bo w tym roku znowu wysoką formą śpiewaczą potwierdziło kołbielskie Rudzienko, a muzyczną – Kapela Stanisława Ptasińskiego z Wielgolasu, zdobywając odpowiednio za I miejsce 760 i 600 złotych nagrody. Jury wyróżniło bliskie nam Wróblanki, Wawrzynionki z Glinianki, ich solistkę Franciszkę Grzendę, ale za to Iwowianki i Podciernianki, Zamienie i Laliny znalazły się poza nagrodzonymi.
Mimo wygranej do Kazimierza nie pojedzie ani Kapela Ptasińskich ani też śpiewaczki z Rudzienka, bo mają 3-letni okres karencji. W ostatni weekend czerwca zobaczymy na kazimierskim rynku Kapelę Kołbielską, Carniaków z Czarni, Wolenianki z Woli Serockiej oraz skrzypka Stefana Nowaczka z Podłęża i solistkę Barbarę Chmielak z Trzcińca.
Prowadzący galę laureatów Witold Kuczyński znowu miał problem z ich występami. Mimo ostrzeżenia, że wygrane nagrody mogą mieć zatrzymane wypłaty, kilka czujących się pokrzywdzonymi zespołów nie wystąpiło, szybko opuszczając Mińsk Mazowiecki z zapowiedzią, że na kolejne festiwale kapel i śpiewaków nie przyjadą. Bardziej im odpowiada atmosfera mińskich etno-kabaretów i festiwali chleba, choć one nie dają biletu do Kazimierza. Zresztą część zespołów poczuła się ukarana właśnie za występy na naszych folk-imprezach, które nie podobają się zmurszałemu jury FKiŚL z Wandą Księżopolską na czele. Trudno zgadnąć czy więcej w tym głupoty, czy też zawiści tracących wpływy zachowawczych opiekunów kultury ludowej.
Przedłużone występy laureatów i nagła burza z ulewą pokrzyżowały koncert zespołu Dąbrówka, a potem kolejnych folkowców. Żywiołak miał dodatkowo kłopoty na trasie i przybył z opóźnieniem. Dość, że koncert gwiazdy rozpoczął się tuż przed 19.00 i nie na scenie amfiteatru, którą tak pieczołowicie przygotowywali organizatorzy. Neoludowcy – jak się sami określają twórcy zespołu – okazali się profesjonalistami nawet w małej sali MDK, ale mińszczanie i tym razem całkowicie zawiedli. Byli za to fani Żywiołaka spoza Mińska, ale przebywanie w ich towarzystwie dłużej niż kilka minut groziło niestrawnością. Na szczęście dynamiczne piosenki o pogańskich mitach, złych mocach
i miłosnych orgiach słychać było nawet z dala od szalejących pod sceną ludzkich żywiołów.
Numer: 2009 20 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ