W związku z tragiczną śmiercią wójta Jerzego Lisickiego czas letnich wakacji w gminie Cegłów stał się z konieczności okresem wyborczym. Potencjalnych kandydatów na wójta jest kilku, a jednym z faworytów jest radny Mirosław Walas
Walas na wójta...
- Panie Mirku, tak szczerze, po co panu to wójtostwo?
- Sądzę, że na pewno moją decyzję rozumieją Ci, którzy lubią aktywność społeczną. Wynika ona z potrzeby duszy. Taki jest mój lokalny patriotyzm. Chciałbym, aby świat, który nas otacza był choć trochę lepszy. Nie czekam na czarodzieja, tylko biorę sprawy w swoje ręce. Jestem samorządowcem, mieszkam w tej gminie, znam jej mocne i słabe strony. Są sprawy, które można poprawić bardzo szybko i są takie, które wymagają czasu. Problemów jest dużo, potrzeb jeszcze więcej, a gminne możliwości finansowe skromne. Dlatego priorytetem powinno być skuteczne pozyskiwanie funduszy z zewnątrz. Jedno jest oczywiste - aby zrealizować choć część swoich pomysłów, trzeba konsekwentnie dążyć do celu. Należy mieć plan działania, wizję kierunków rozwoju gminy i akceptację społeczeństwa.
- Wójtowanie nie jest łatwą sprawą, o czym świadczy ostatnia, tragiczna w skutkach decyzja wójta Lisickiego. Jak pan myśli, co skłoniło wójta Lisickiego do tak dramatycznego kroku?
- Trudno na tak postawione pytanie odpowiedzieć jednoznacznie. Zapewne przyczyn było wiele. Jednak w chwili obecnej żadnej z nich nie poznamy, możemy się tylko domyślać. Nie ulega wątpliwości, że Jerzy Lisicki był ciepłym, bardzo wrażliwym człowiekiem. Nie miał jednak predyspozycji do wykonywania zawodu wójta. Nie chodzi mi o wiedzę, ale o cechy charakteru. Każdy wójt musi się liczyć z krytyką i mieć w sobie siłę, aby jej sprostać. Z przykrością muszę stwierdzić, że tych cech brakowało naszemu wójtowi. Z lokalnej prasy wynikało, że podobną opinię ma większość mieszkańców naszej gminy oraz sąsiadujący wójtowie. Na domiar złego otaczali go źli doradcy, którzy realizowali swoje plany, manipulując decyzjami wójta. Wiedzieli o tym wszyscy, informowała o tym też prasa. Wójt zdawał sobie sprawę z tego, że wójtowanie go przerosło i wiem, że jakiś czas przed tragedią chciał zrezygnować z funkcji. Ludzie z jego najbliższego otoczenia wyperswadowali mu, niestety tę decyzję.
- Niektórzy szerzą opinie, że i pan ma udział
w tym co się stało.
- Jest to dla mnie bolesne, ale uodporniłem się na pomówienia. Wiem, że jest to element czyjeś brudnej kampanii wyborczej. Wójt nie może żyć w odizolowaniu od problemów, powinien dawać sobie radę z konstruktywną krytyką. Przecież tylko poprzez wskazywanie błędów mamy szansę na poprawę. Według mnie zostałem wybrany na radnego po to, aby wpływać na wzrost jakości życia mieszkańców naszej gminy. Robiłem to też najlepiej jak umiałem. Tam, gdzie były niedociągnięcia ukazywałem je. Co należało pochwalić, chwaliłem. Głośno i w oczy mówiłem o błędach. Wskazywałem sposoby rozwiązań. Nie schlebiałem tanio jak niektórzy, tylko uczciwie, odważnie
i publicznie, nie po kryjomu, poruszałem najtrudniejsze problemy. Tak rozumiałem i nadal tak rozumiem rolę radnego. Zresztą do końca miałem dobry kontakt z wójtem, bo przecież nie polemizowałem z człowiekiem Lisickim tylko z naszym gospodarzem gminy. Chcę jeszcze powiedzieć żeby ci, co wystawili tak chorego człowieka na trudy władzy, niech biją się we własne piersi, a nie cudze.
Numer: 2005 31 Autor: (r-cdn)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ