W mińskim szpitalu

Jest nadzieja, że konieczność nakładania ochraniaczy w szpitalach przejdzie do historii jako niemiły i kosztowny obowiązek. Do tego pachnący bombą biologiczną, jeśli nie zachowamy zasad higieny. Miński szpital już się przygotowuje do tej rewolucyjnej zmiany

Bez ochraniaczy

W mińskim szpitalu / Bez ochraniaczy

Bez fartucha i ochraniaczy na buty wejście na szpitalny oddział jest dziś niemożliwe, a natrętów usuwa się jak zadżumionych. W ten sposób, podpierając się fałszywą ideą o ochronie chorych przed ich gośćmi, zarabiali krocie producenci ochraniaczy, dzieląc się zyskami ze szpitalami.
- Już od ponad roku nie jest tajemnicą, że używanie ochron osobistych nie jest wymagane, bo właściwie zabezpieczają tylko przed kurzem i błotem – rozwiewa mit o konieczności noszenia ochraniaczy Ewa Elgas-Jurek, szefowa epidemiologii w mińskim sanepidzie.
Dodaje od razu, że tylko od dyrekcji szpitala zależy, czy usunie ten nakaz, bo sanepid na pewno nikogo za brak ochrony nie ukarze. Dla inspekcji PSSE jest najważniejsze, by nie było zakażeń w oddziałach szpitalnych. A w kontekście odwiedzin ostrzega, że to goście powinni się bać a nie chorzy. Dlaczego? Bo bardziej inwazyjne i odporniejszych na antybiotyki są szczepy bakterii szpitalnych, a nie domowych czy ulicznych.
Jeśli więc odwiedzający nie wyrzucą ochraniaczy od razu do kosza i się nie zdezynfekują, mogą się stać ruchomą bombą biologiczną. Takich zachowań szpital nie może przewidzieć, ale każdy gość może ZOZ podać do sądu, jeśli udowodni, że zaraził się w szpitalu, który zmusił go do noszenia ochraniaczy. A jest to możliwe szczególnie przez stosowanie ochron i brak możliwości np. umycia rąk przed wyjściem ze szpitala. Tak więc, to szpital powinien się mieć na baczności, by nie zarazić swoimi zjadliwymi bakteriami zdrowych ludzi, którzy chcą bez zbytecznych problemów odpowiedzieć swoich krewnych czy przyjaciół.
Dyrektor mińskiego SP ZOZ Mieczysław Romejko o wszystkim wie i już przymierza się do higienicznej rewolty. Był właśnie na kursie i zdaje sobie sprawę z potencjalnych zagrożeń wywołanych przez ochraniacze. Chce więc już od maja b.r. wprowadzić w całym szpitalu nowe zasady higieny. Chodzi o to, by nie tylko częściej sprzątać, ale używać do tego środków o odpowiednim stężeniu. W sekcji higieny szpitalnej będą więc nie tylko przeszkolone sprzątaczki, ale również centrum dystrybucji preparatów dezynfekujących. To tam będą serwowane substancje uniemożliwiające rozwój zarazków w każdym zakamarku szpitala.
Czy wobec tego z holu zniknie zamontowany przed kilkoma tygodniami automat z ochraniaczami? Dyrektor Romejko tego nie wyklucza, ale jest zdecydowanie za racjonalnym postępowaniem. A to oznacza w pierwszej kolejności zadbanie o skuteczną higienę. W każdym razie już nie musimy zakładać na buty ochraniaczy, które – o czym wreszcie wszyscy mówią głośno – więcej przynoszą szkód niż pożytku. Stwarzając iluzję podwyższonego reżimowi higienicznego, w rzeczywistości zwiększają ryzyko rozprzestrzenienia się drobnoustrojów w szpitalu i poza nim.

Numer: 2009 16   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *