Marysię ktoś zgwałcił! Niby nikt nikomu nie mówił, ale wszyscy wiedzieli. Kto to mógł być? Zachodzili w głowę wszyscy a ci co znali ją bliżej, pukali się w czoło. To chyba jakiś wariat! Mani nie trzeba było gwałcić, raczej się bronić przed gwałtem. Wychodziła kilka razy za mąż, ale nieskutecznie. Tuż przed datą ślubu wszystko jakoś cichło do czasu gdy znów rozeszło się, że jednak będzie mężatką.Oczywiście, oczekiwania spełzły na niczym
Z chłopem do parku

Złośliwe baby mówiły o Marysi, że jest dziewczyną na miejscu, tj. z tych co to: panną była, dziecko ma, ale co to, to nie! Te złośliwe docinki nie miały wpływu na ogólną sympatię jaką cieszyła się mińska Mańka. Lubiliśmy ją, jak się lubi coś starego, znanego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni, ponieważ zawsze jest tam gdzie tego oczekujemy i dobrze jest nam razem. Podobno miało to miejsce jakiś czas temu na zabawie w klubie oficerskim...
Byłem na tej zabawie. Przypominam sobie, że wprawdzie przyszła na zabawę z takim jednym rozwodnikiem, ale od połowy nocy tańczyła z jakimś obcym facetem. Nie budziło to żadnego zdziwienia, że z jednym przyszła a bawi się z drugim. Zapewne chodziło o właściwe entre. Po północy, gdy zabawa trwała w najlepsze, oboje wybyli. To też było zupełnie normalne. Mańka bez pytania mnie o zdanie zgłosiła mnie na zeznaniu na policji jako świadka.
- Przecież ja nic nie wiem.
- Powiesz, co widziałeś.
- Nic nie widziałem, poza tym, że tańczyłaś pół nocy z obcym facetem.
- I o to chodzi!- powiedziała Maryśka.
Sąd skwitował, że nie mogę być świadkiem w sprawie, ponieważ nic nie wiem. To, że widziałem, że powódka tańczyła z pozwanym widziało też wiele osób.
Maryśka opowiadała przed sądem, że pozwany jest wyjątkowo obrzydliwym typem. W skrócie można powiedzieć, że naobiecywał ile się dało, później podstępnie wywiódł ją do parku, a gdy się opierała, pobił, bezlitośnie zgwałcił i jeszcze przykazywał, że jak piśnie komukolwiek słowo, to zabije!
Wyglądało to groźnie i sąd rzeczywiście miał twardy orzech do zgryzienia!
Pozwany swoją wersję przedstawił też na oko wiarygodnie. Owszem, podrywał dziewczynę, może i obiecywał, bo dlaczego nie? Obiecanki nic nie kosztują, te ślady pobicia co wysoki sąd ma przed sobą w obdukcji to efekt dużych emocji, w wyniku których spadli z ławki w kolce dzikiej róży, która rosła tuż przy ławce.
Żadnego podstępu nie użył wobec powódki, a jedynie trzymając ją czule całą drogę z klubu do parku po prostu skręcili z ulicy w alejkę parkową. Nie obiecywałem nic szczególnego. Tylko to, że ta randka na pewno nie jest ostatnią, i że wezmę ją na wycieczkę na Karaiby na której istotnie, byłem ostatnio.
- Dlaczego zostawiłem w parku powódkę? Wysoki sądzie, chciałem ją odprowadzić do domu, ale nie chciała. Żądała abym przysiągł, że to co mówiłem jest prawdą. Ja jestem wierzący i nie chciałem rzucać przysiąg na wiatr. To wtedy powódka powiedziała, że pożałuję! Nie potraktowałem tego poważnie. Patrol policji zastał na ławce w parku płaczącą kobietę, która zeznała, że ją zgwałcono.
Sąd po naradzie oddalił pozew powódki, co wywołało poruszenie wśród części sali, a także dało się słyszeć głosy uznania dla nieomylności Temidy. Pani sędzia w uzasadnieniu wyroku zdumiała i rozbawiła obecnych na sali sądowej słowami:
- Pozwany wykazał się cynizmem i dał dowód braku elementarnych zasad moralnych, ale sąd nie jest od tego, by pozwanych kształcić w trakcie procesu. Z drugiej zaś strony - tu spojrzała na „zgwałconą” - sąd jest też kobietą i wie, po co się chodzi w nocy z chłopem do parku.
Numer: 2009 16 Autor: Rajmund Giersz
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ