Piątek 13 marca może stać się przełomową datą w polityce mieszkaniowej miasta. Wprawdzie ściana, która runęła wieczorem należy do budynku będącego w administracji Lokalnego Zrzeszenia Właścicieli Nieruchomości, to obudzeni hukiem mieszkańcy bliskich i dalszych domów mają pretensję przede wszystkim do burmistrza Grzesiaka. Za to, że przez prawie 20 lat nie dał im lokali, które są bezpieczne i nie godzą w ich godność
Mury hańby

Chwiała się już od kilku lat, więc na wszelki wypadek zarząd LZWN nakazał ją ogrodzić siatką. Obok bawiły się dzieci, a mieszkańcy wydeptali ścieżkę, by mieć bliżej nosić wodę. Po obu tronach obszernego placu stoją na wpół rozwalone komórki i rząd cuchnących wygódek. Chodzą do nich od niepamiętnych czasów, bo – choć to centrum miasta – kanalizacji nie znają.
- Nabawiłyśmy się hemoroidów, polują na nas szczury, walą nam się polepy na głowy, a zrzeszenie każe tylko płacić – narzekają zgromadzone przed gruzowiskiem kobiety.
Policji nie w głowie wysłuchiwać ich skarg, bo zwalony na ziemię mur mógł kogoś przygnieść. Wzywają więc strażaków, którzy cegła po cegle weryfikują tę niepewność. Gdy na miejscu katastrofy zjawia się szefowa zrzeszenia, ludzie nie dają jej swobodnie przejść. W ciemną noc lecą przekleństwa i życzenia, by nie mogła spokojnie żyć ani umrzeć, skoro nie rozumie ludzkiej krzywdy.
Na szczęście pod gruzami nie było ludzkich zwłok, ale wzorowa akcja strażaków ludziom nie wystarczyła. Postanowili ściągnąć do Mińska Mazowieckiego wszystkie możliwe stacje telewizyjne. Już w sobotę przybyli reporterzy TVP-Warszawa, a we wtorek TVN-24. Program szedł na żywo ok. 17.30, więc od razu cały kraj się dowiedział, jak żyją mińszczanie tuż obok międzynarodowej trasy A-2 i kilkadziesiąt metrów od magistratu.
Murowana szczytówka osłaniała od pólnocy mieszkanie Justyny Mames, która tu od niedawna mieszka z rodziną. W piątek mąż pojechał do Warszawy na nocną zmianę, a ona zabrała 4-letnią córkę do matki. Bała się tu nocować tylko z dzieckiem, a teraz nie wie, co ma robić. Gorsze warunki życia już trudno sobie wyobrazić.
- To wina zrzeszenia i władz miasta – oskarżają do kamery mieszkańcy okolicznych domów, którym też grozi zawalenie.
- A burmistrz nam cały czas mówi, że my Cyganie tylko się rozmnażamy i chcemy darmowych mieszkań – skarży się młody Rom.
Reporterka TVN-24 była w lokalu zarządu LZWN, ale tam też się nie dowiedziała jakim prawem to stowarzyszenie zarządza nieruchomościami i od lat doprowadza je do ruiny. Wyjaśniamy więc, że zapewne prawem kaduka, bo żadnych plenipotencji nikt nie widział.
Ludzie krzyczą, że wreszcie ktoś powinien ukrócić takie praktyki. Tylko kto? Na razie inspektor Jadwiga Madziar nakazała zabezpieczyć rumowisko i zobowiązała zarząd LZWN do wykonania ekspertyzy o stanie mieszkania Mamesów.
- Dlaczego nie całego budynku, a nawet wszystkich stojących na placu domów? – pytają notorycznie mieszkańcy, zapraszając nas do oględzin spróchniałych sufitów.
Nawet najbardziej dociekliwi dziennikarze w końcu dadzą sobie spokój, trafiając w mur bezczelnej obojętności. A ludzie muszą żyć w warunkach urągających ich człowieczeństwu. Często z własnej winy, ale jeśli nawet nie byli dość zaradni, to nie muszą przecież żyć w murach hańby. Do sprawy z pewnością wrócimy.
Numer: 2009 12 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ