Jak zapałki w ręku dziecka nie zawsze są przyczyną pożaru, tak użycie kamery niekoniecznie musi się skończyć powstaniem filmu. A jednak niektórym się udaje, co już trzeci raz udowodnili filmowcy z mroziańskiej grupy Creatyvni. Premiera ich nowego obrazu „5 koło u wozu” okazała się wydarzeniem zarówno artystycznym jak i towarzyskim
Z tarczą na kole

Na miejsce pierwszych pokazów Creatywni wybrali tym razem mińskie kino Światowid, więc premiera od razu nabrała rangi powiatowej, a nawet wojewódzkiej. To z powodu Marcina Sawickiego, który przywiózł z urzędu marszałkowskiego gratulacje i pieniądze na filmowy raut.
Zanim jednak doszło do integracji kochanków X Muzy, Danuta Grzegorczyk objawiła się w roli konferansjerki, prezentując twórców „5 koła u wozu”. Mimo całkowicie amatorskiej produkcji na scenie pojawiła się spora gromadka aktorów, scenografów, operatorów i realizatorów filmu. Trema odbierała im głos, ale jakże miło było usłyszeć, że ich dzieło to realizacja młodzieńczych marzeń, które nie umierają wraz z wejściem w dorosłość. W tym kontekście „5 koło u wozu” jawi się jako filmowe dziecko ich dojrzewania do odpowiedzialności i miłości.
Scenariusz podciernianki Magdaleny Stelmaszczyk doskonale pasował do tej idei, bo przecież nie gdzie indziej, jak w obcym miejscu ludzie zbliżają i poznają się najlepiej. Wyjeżdżają więc nasi bohaterowie na wakacje, ale nie we czwórkę, jak to sobie wymarzył Robin (Czarek Szeląg), a z nową miłością Natalii, granej przez Kingę Szaniawską. I od razu staje się jasne, że gdy do czwórki przyjaciół dołącza Marcin (Piotr Bogusz), tytułowym piątym kołem staje się Robin. I tak przez całą godzinę, aż do wypadku, po którym zrozpaczona Natalka wyjawia mu cała prawdę i oboje dochodzą do wniosku, że są dla siebie stworzeni.
Oczywiście w obrazie nie brakuje niczego co filmowe. Od wyzwalającej szczerości podczas gry w butelkę przy ognisku, nocne strachy, sceny parałóżkowe i łzy skruchy, po szaleńczą jazdę autem oraz zderzenia z wodą i asfaltem. Tak trzymani przez 65 minut w napięciu nie możemy się oprzeć ani katharsis, ani też brawom, którymi artystów z Mrozów nagrodzono aż dwa razy.
- Najbardziej baliśmy się, jak nasz film odbiorą nasi rówieśnicy – wyjawił Radek Krążała, który filmował i montował sceny.
Obawy były płonne, a oklaski – głośne i szczere. Takie same jak po seansie dla zaproszonych gości, wśród których był reżyser „Rancza” Wojciech Adamczyk. Nazwał on Creatyvnych i ich aktorów młodszymi kolegami, bo profesjonalnie używali kamery i talentów. Szczególnie aktorskich, za co zostali nagodzeni nie tylko brawami.
Za główną rolę Czarek Szeląg otrzymał dyplom i encyklopedię od dyrektor Danuty Grzegorczyk, a najlepszą aktorką okazała się Kinga Szaniawska, którą nagrodziła nasza redakcja. Urzekła nas jej filmowa metamorfoza i profesjonalnie zagrany żal podczas odkrywania intrygi i wyznawania miłości choremu Robinowi.
Do nagród dołożył się również starosta Tarczyński (pół tysiąca dla scenarzystów), a wszyscy Creatyvni otrzymali identyczną sumę od wójta Miklaszewskiego na sprzęt filmowy. Oprócz Kingi, Czarka i Piotra w „5 kole u wozu” zobaczyliśmy także Karolinę Grudzień, Michała Bieńkowskiego, Monikę Ćwik, Małgorzatę Śluzek (matka Robina) i Marię Bieńkowską w roli nauczycielki chemii. Małego Robina zagrał Maciek Grudzień, kaskaderem był Hubert Malesa, a filmowa toyota należała do Danuty Grzegorczyk. Na ekranie zobaczyliśmy też dwóch profesjonalistów – ojca Robina zagrał Grzegorz Wons, a neurologa – Jacek Kowalec. Co ważne, obaj zagrali całkowicie gratis, wspierając realizatorów cennymi radami.
Trzecia produkcja Creatyvnych to jeszcze nie koniec filmowej przygody młodych mrozian. Ale wytrwać im nie będzie łatwo, bo – jak sami wyznali w jednej ze scen – ich drogi wkrótce się rozejdą. Kto wie, co wybiorą, ale wierzmy, że ich śladem pójdą inni amatorzy. Równie utalentowani, odważni i kreatywni.
Numer: 2009 12 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ