Mińsk Mazowiecki sesyjny

Wszyscy widzą różnicę w zimowym utrzymaniu mińskich ulic. To zasługa radnych, którzy nie zgodzili się na trwające od lat zaleganie śniegu. Jeśli spojrzeć na realizację miejskich inwestycji większość z nich „trwa” w stanie projektowania lub negocjacji. Z błogiego stanu stagnacji wyrwała się tylko gospodarka śmieciowa, bo wreszcie radni zgodzili się na referendum likwidujące dotychczasową odpadową wolną amerykankę

Śmiecionada

Mińsk Mazowiecki sesyjny / Śmiecionada

Na razie problem usuwania odpadów wzięły na swoje barki nieliczne gminy – Dobre, Latowicz i Cegłów. Mińscy radni przez lata podchodzili do referendum sceptycznie, jakby nie wierząc burmistrzowi, że jego urząd upora się z ich odbiorem i składowaniem przy braku własnego wysypiska.
Podczas lutowej sesji też mieli wiele pytań i wątpliwości, choć to tylko – jak głosił projekt uchwały – podjęcie przygotowań do przeprowadzenia na terenie Mińska Mazowieckiego referendum w sprawie przejęcia przez miasto od właścicieli nieruchomości obowiązku pozbywania się zebranych odpadów.
Oddajmy głos radnym, z których pierwszy - Robert Ślusarczyk wątpił czy po wyłonieniu jednego odbiorcy śmieci rzeczywiście będą tańsze.
- A co zrobimy z lasami, co na to powiedzą spółdzielcy, którzy już trąbią, że będzie drożej – dopytywał radny Krzysztof Kulka.
Jednoznacznym zwolennikiem referendum był Andrzej Kuć, według którego wybór jednej, dobrej firmy poprawi wizerunek miasta. By tak się stało,  trzeba jednak przekonującej ludzi kampanii promocyjnej.
Obawy o stanowisko SM Przełom okazały się płonne, bo z listu zarządu wynika, że już teraz spółdzielnia ma ze śmieciami poważne problemy. Musiała nawet ogrodzić śmietniki, bo ludzie podrzucali im meble i sprzęt AGD, a podchmieleni piwosze robili sobie wśród kontenerów wygódkę. Czy teraz jest lepiej – nie wiadomo, ale Przełom domaga się, by PGK zajął się problemem grubych odpadów.
Co zrobić, by przekonać mińszczan do oddania śmieci miastu?
Wiceprzewodniczący Dariusz Kulma stwierdził, że użycie niskonakładowego MiM-a i strony internetowej miasta to za mało na promocję referendum. Trzeba więc nowoczesnej wizualizacji, by ludzie nie tylko przyszli głosować, ale też poparli ideę centralizacji gospodarki smieciowej.
Sceptycznie do obniżenia kosztów podszedł drugi wiceprzewodniczący – Krzysztof Paluch. Twierdził, że brak konkurencji oznacza podrożenie usług przez monopolistę (jak w przypadku cen wody) i namawiał burmistrza, by potrafił się przyznać, gdy nie będzie czyściej i taniej.
Poszło również o treść referendalnego pytania, które według Wandy Rombel powinno mieć klauzulę, że miasto dofinansuje odbiór odpadów, by ich wywóz tj. faktyczny podatek śmieciowy nie przekroczył 10 zł za 120-litrowy worek.
- Poczekajmy na wynik referendum – uspokajał burmistrz Grzesiak, który wierzy w mądrość mińszczan. Zadeklarowal też, że sam napisze odezwę, którą mieszkańcom doniosą kurierzy podatkowi.
Będzie miał trochę czasu, bo choć jeszcze nie określono terminu referendum, to najprawdopodobniej odbędzie się ono w dniu wyborów do parlamentu UE tj. w czerwcu br.
Do tego czasu w Mińsku Mazowieckim powinny już stanąć nowe tablice z nazwami ulic. Miały być z nazwami osiedli, ale – jak widać – ten projekt upadł. Szkoda, bo zaproponowana na naszych szpaltach propozycja pana Gągola z Wólki Mińskiej miała sens.
Sensowny wydaje się być także udział referendum, ale pod warunkiem, że przetarg wygra firma niedroga i solidna. W innym przypadku będzie jak z miejskim targowiskiem i… basenem. Aż strach pomyśleć, jak wtedy wyglądałyby nasze posesje i osiedlowe śmietniki.

Numer: 2009 09





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *