Próby płciowej emancypacji – zwłaszcza wśród kobiet – podejmowane były od początku XX wieku, ale to rewolucja obyczajowa lat sześćdziesiątych dokonała ostatecznego rozbratu miłości pojmowanej jako wartość duchowa i czystej, cielesnej seksualności. Z owoców ówczesnego wyzwolenia korzystamy zresztą do dziś, o ile bowiem trudno wyobrazić sobie miłość bez seksu, o tyle z odwróceniem tego tandemu większość z nas nie ma specjalnego kłopotu
Serce i łóżko
Uchylając tajemnicy
Jedną z najbardziej wyzwolonych seksualnie epok bez wątpienia była starożytność. Po nastaniu chrześcijaństwa wszystko, co związane z cielesnością, zostało zakłamane i zepchnięte do kloaki grzechu. Niemały w tym udział św. Pawła, którego stosunek do kobiet był bliski wrogości. Do tego doszła figura Ewy jako tej, która wodzi na pokuszenie.
W efekcie przez niemal dwa tysiące lat wszystko, co znajduje się poniżej pasa, traktowano jak dopust boży. Matki przekazywały córkom lęk przed defloracją, a stosunek był czymś, co robi się szybko, po ciemku i tylko dla podtrzymania ciągłości gatunku. Wokół błony dziewiczej urosła cała skomplikowana ideologia – w tej kwestii nawet dalej niż chrześcijaństwo posunął się islam, w efekcie czego w krajach muzułmańskich do dziś wykonuje się zabieg sztucznego odtwarzania hymenu.
Nieśmiałe oznaki odwilży przyniosły dopiero pierwsze dekady XX stulecia. Kiedy w 1926 roku Ernest Hemingway wydał swoją pierwszą powieść „Słońce też wschodzi”, symbolem wyzwolenia stała się występująca na jej kartach Lady Brett Ashley, która nie dość, że bezlitośnie łamała serce głównego bohatera (impotenta) flirtując z kim popadnie, to jeszcze nosiła męskie kapelusze, a włosy – co wówczas było niemal nie do pomyślenia – obcinała „na chłopca”. W latach trzydziestych kolejne okowy pruderii zrzucali Henry Miller i Anais Nin. Niezgorszy skandal wywołały też sławetne sceny łazienkowe z „Ulissesa”.
Dalej sprawy potoczyły się błyskawicznie – strój bikini, Marylin Monroe, raport Kinseya i wolna miłość Dzieci Kwiatów. Obecnie szala przeważyła w drugą stronę. Ekscesy Millera nie są już w stanie nikogo zaszokować, a z mediów dosłownie wylewa się golizna. Wydaje się jednak, że paradoksalnie wbrew intencjom heroldów wolności zrzucenie gorsetu wcale niekoniecznie wyszło nam na dobre.
Krępujące tabu
Temat seksu dla Polaków niezależnie od wieku nadal jest dość krępujący, co przeraża zwłaszcza, gdy spojrzeć na pokolenie pokomunistyczne. Ci ludzie powinni być wyzwoleni i świadomi tego, co robią. Ale to nadal tylko teoria. W praktyce większość mińskiej młodzieży nie potrafi rozmawiać swobodnie chociażby o antykoncepcji. Wśród nastolatków sprawy seksu są omawiane najczęściej wulgarnie, żeby nie powiedzieć - chamsko. Trudno podać jedną przyczynę takiego stanu rzeczy, ale możliwe, że w przeważającej mierze winę za to ponosi Kościół, który sztucznie rozdmuchał seksualne tabu w polskiej kulturze oraz dorośli. Dzieci patrzą na skrępowanych sferą seksualności rodziców, zaś nie znajdując u nich odpowiedzi na nurtujące je pytania pierwsze wiadomości uzyskują na podwórkach i ulicach, a potem na dyskotekach od starszych kolegów. Świadomość seksualna młodych mieszczan jest mocno niewykształcona, przez co pary najczęściej decydują się na seks pod wpływem impulsu.
Dramat apteczny
– Ciężko jest w naszym mieście z seksem – twierdzi Bartek. - Coraz bardziej brak mi w Mińsku Mazowieckim sex shopu. Nie mówię, że zaraz będę tam kupował nie wiadomo co, ale każdy młody facet na pewno zna problem z kupnem chociażby prezerwatyw w mińskich aptekach. Ekspedientki często są bardziej stremowane niż klient, a do tego dochodzi jeszcze ten wzrok głównych bywalców aptek, emerytów. Zdarza się im nawet komentować to, co kupuję w sposób... delikatnie ujmując naprawdę niepasujący do ich wieku. Trochę tolerancji! Brak też mi edukacji w mińskich szkołach. Przyznam, że osobiście skończyłem liceum nie tak dawno temu i niczego tam na temat antykoncepcji się nie dowiedziałem. A brałem udział w lekcjach tzw. Przygotowania Do Życia W Rodzinie. To jakaś kpina! Pamiętam jak raz zapytałem czy mogę wraz z partnerką badać śluz maciczny, a na to nauczycielka tylko coś burknęła pod nosem. A potem się ludzie dziwią, że tyle wkoło wpadek. A kto ma dzieciaki uczyć? Podwórko? Jak widać, kiepski to nauczyciel.
Tylko seks?
- Według mnie – odpowiada czternastoletnia Paulina – dla młodych bardziej liczy się seks. Większość związków opiera się tylko na tym. Miłość bezinteresowna już praktycznie nie istnieje. Jedna z osób będących w związku często szantażuje: - albo będziesz ze mną uprawiał/a seks albo się rozstaniemy. Jeżeli druga osoba naprawdę kocha, to myśli, że ich związek się rozpadnie, jeżeli tego nie zrobi. Dlatego czy chce, czy nie, uprawia seks nawet wbrew swoim poglądom. Nie jest to dobre. Miłość powinna przecież być bezinteresowna i nie opierać się tylko na ciele.
- Moim zdaniem – idzie w Paulinie sukurs dwudziestoletni Jarek – seks obecnie jest ważniejszy niż miłość, ponieważ coraz częściej ludzie nie chcą stałych związków i są w tak zwanych związkach wolnych, bez zobowiązań. Na co komu jakieś niepotrzebne deklaracje? W młodym wieku to zupełnie niepotrzebne.
- Dla młodych ludzi – dorzuca dziewiętnastoletnia Milena – ważny jest seks, bo nie chcą być zobowiązani w stosunku do kogoś; chcą się wyszaleć, a nie ciągle uświadamiać sobie, ze tego czy tamtego nie mogą, bo to zraniłoby partnera. W życiu przychodzi taki moment, że chce się kochać i być kochanym, ale to dopiero jak już jest się bardziej dorosłym i inaczej patrzy się na świat. Młody człowiek lubi zabawę i niestety nic tego nie zmieni.
Miłość jak piołun
Osoby starsze patrząc na młodzież często twierdzą, że nie ma w nich miłości, a jedynie pożądanie. Taka miłość według nich jest niewiele warta. Ich pogląd nie jest zupełnie pozbawiony słuszności. Uczucia goszczące w sercach zakochanych nastolatków to bardzo często czysta kalkulacja zysków i strat.
- Jak potrafi się wcisnąć bajer to można poderwać każdą dziewczynę – twierdzi Maciek, tegoroczny maturzysta.
Nie sposób się nie zgodzić, jeśli weźmiemy pod lupę stałość związków u młodych. Najczęściej oscyluje ona wokół paru tygodni, w najlepszym wypadku paru miesięcy. W pewnych kręgach dochodzi nawet do swoistej endogamii, gdy każdy z każdym już był, co wielokrotnie kończy się rozpadem paczki przyjaciół.
Choć nadal miłość jest nazywana miłością, ma niewiele wspólnego z tym, co określenie to znaczyło niegdyś. Teraz wszystko dzieje się szybciej i podąża nieco innymi ścieżkami. Większość kobiet nadal chce związków romantycznych, niestety specyfika czasu na to nie pozwala. Już nie chodzi się za rękę po parku karmiąc kaczki. Teraz zakochana para spotyka się w knajpach, lub u siebie nawzajem. Uczucie pozbawione wspólnego mianownika co prawda szybko ulatuje, ale przez jakiś czas jest miło. O to zresztą głównie chodzi.
A przecież uczucie głębokie to nie patrzenie sobie w oczy, ale – jak w sztuce „Pod sklepem jubilera” podkreślał Karol Wojtyła – patrzenie w tym samym kierunku.
Łóżkowe ziewanie
Życie łóżkowe młodych mińszczan jest nudne. To stwierdza większość dziewczyn z naszego miasta.
– Chłopakom brak może nie pary, ale jakiegoś… tego płomienia! – twierdzi Patrycja. - Każdy seks jest taki sam i odbywa się w ten sam sposób. To robi się strasznie nudne!
Zarzut o zerowy poziom erotycznej fantazji w męskich głowach odpiera Marcin:
- Same są czasami sobie winne. Jak seks to przy zgaszonym świetle. A ja naprawdę chce ją widzieć nawet, jeżeli przybyło jej ze dwa kilo. Przecież mi się ona podoba. Chcę ją widzieć!
Par naprawdę zadowolonych z pożycia łóżkowego jest doprawdy niewiele, ale mało kto przyznaje się, że w „tych sprawach” po prostu popadli w rutynę. Z kolei pary wyuzdane mają długi i owocny staż.
– Na początku nie bardzo nam przychodziło do głowy jak to zrobić inaczej, ale po jakimś czasie zaakceptowaliśmy swoje ciała i nie baliśmy się eksperymentów. I to naprawdę różnych – uśmiecha się łobuzersko 28 letni Piotrek.
Partnerka, z którą jest od pięciu lat ochoczo przytaknęła bez cienia zażenowania.
– Seks jest piękny i ciekawy, ale trzeba to ćwiczyć. Wszystko przychodzi z czasem, a nie - jak wielu sądzi - ze zmianą partnera na nowego.
www.miłość.pl
Miałem wiele obaw przed wyjazdem. Poznałem Kaśkę przez internet. Często gadaliśmy za pośrednictwem czata, kiedy jeszcze oboje byliśmy w związkach z innymi partnerami.
W pewnym momencie oboje straciliśmy drugą połówkę i przyszedł nam do głowy pomysł wspólnego spotkania. No bo w sumie, dlaczego nie? Oboje jesteśmy dorośli. Przed wyjazdem przygotowałem się bardzo solidnie. Dzień przed podróżą przekazałem przyjacielowi ważne informacje o tym gdzie będę, z kim, oraz kiedy wrócę. Tak, żeby w razie problemów, chociaż jedna osoba wiedziała gdzie mnie szukać. Rodzinie nic nie mówiłem, są to głównie ludzie starsi, dla których jedyne źródło informacji na temat związków przez internet stanowi pewien serial i reklama o 12 letnim Wojtku. Wyruszyłem z rana pełen obaw, ale i ciekawości. Czy ta Kaśka to na pewno ona? A jeżeli już to czy będzie taka sama jak na czacie?
Do domu wróciłem kilka godzin później niż planowałem. Tak miło spędziliśmy razem czas, że spóźniłem się na zaplanowany wcześniej autobus. Nie żałuję wyjazdu, wręcz przeciwnie. Czuję, że w końcu mam szanse na prawdziwą miłość. Poznałem dziewczynę z tego, jaka jest, a nie z tego jak wygląda i pierwszy raz w życiu doceniam jej słowa, nie tylko kształtną figurę. Wszystkich Wojtków na razie wsadzam między bajki.
Moja wyprawa była skrupulatnie przygotowana i w miarę bezpieczna. I wiecie co? Choć ona mieszka daleko, jadę do niej jutro. I kto wie – może zostanę w jej ramionach na dłużej.
Numer: 2009 07
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ