Mińska Mazowieckiego gala kolęd
W jednym z siedleckich tygodników fotografujący sprawozdawca narzekał, że finałowi „Kolędowego Serca Mazowsza” przeszkadzała scenografia i prowadzący. Nic takiego nie zdarzyło się w niedzielę 1 lutego podczas mińskiej gali, a brak nudnej części nagradzania laureatów tylko finał uatrakcyjnił
Otwierając niebo

Konkursowe śpiewanie kolęd okazuje się być opłacalne. Może nie w takim stopniu jak koncerty estradowo-kościelne, ale tysiąc złotych za zwycięstwo to nie jakiś tam gadżet od sponsora.
Krzysztof Boruta miał szczęście u marszałka Struzika, który na ten regionalny konkurs przeznaczył 10 tysięcy. Resztę dali sponsorzy i w ten sposób pula nagród urosła kilkakrotnie. Zadowoleni laureaci śpiewali dla niemal pełnej sali, a prowadzący Anna i Jan Jaroszyńscy wśród gości witali burmistrza Grzesiaka, nielicznych sponsorów i… prasę, by – jak dotychczas – miały serce do kolęd i całej imprezy.
- Wprawdzie czas liturgiczny śpiewania kolęd mija 11 stycznia, ale zwyczajowo trwa on do Matki Boskiej Gromnicznej, czyli do 2 lutego – tłumaczył brak spóźnienia gali Janek Jaroszyński. Z wieloma wykonawcami dyskutował, lub pytał, albo wręcz podziwiał.
- Sylwia, przy twojej wokalnej solówce otwiera się niebo - zauważył po występie srebrnego tercetu z GM-2, w którym oprócz anielskiej Sylwii Łobody śpiewał Maciek Walewski, a akompaniował Dariusz Kulma.
- A ty pewnie pochodzisz z gór – dopytywał złotego Daniela Grzegorka z SP-5, który swym mocnym głosem hipnotyzował publiczność.
Trudno też było nie zauważyć brązowej grupy z Kałuszyna, która na poły ludowo, na poły niebiańsko-piekielnie wykonała kolędową pieśń Marii Pomianowskiej „Z Bożego Narodzenia”. To barwne drzewo pokoleń tworzą Jadwiga Kujawa, Teresa Kowalska (w ludowych strojach), Katarzyna Berska (w roli diabła), przebrana za śmierć Anna Szczerbowska i ich aniołek – Edyta Wąsowska.
Swoim występem uwagę zwróciła również najmłodsza laureatka – Julia Dobrowolska z pianistką Olą Wieczorek (obie MSzA), Kinga Sokołowska reprezentująca SJO oraz Piotr Czapski z zespołem instrumentalnym.
A największą tremę objawiła podczas gali brązowa rodzina Gomółków z Kałuszyna. Mimo awarii głosu wszystko skończyło się na brawach. Dłoni nie żałowano też podczas występu sióstr Ireny i Zuzanny Gulewiczówien z Sulejówka i śpiewającej od miesiąca oraz także trzeciej w konkursie i również z Sulejówka – Emilii Sakowicz.
Galę zakończył występ Moniki Brodzik z siedleckiej grupy Agape, która „Cichą nocą” udowodniła, że tegoroczne jej zwycięstwo w grupie dorosłych nie było przypadkowe. Nie z przypadku popłynęła również kolęda „Bóg się rodzi”, którą na scenie zaśpiewali finaliści z gośćmi.
Swoje pięć minut miał wywołany na scenę przez prowadzącego Tomasz Paudyna.
- Nie mam talentu do muzyki i śpiewania, ale za to umiem przeżywać – powiedział do zdziwionej sali. I w ten oto sposób – zresztą nie pierwszy raz – został artystą wśród publiczności, który wprawdzie po każdym koncercie ma spuchnięte dłonie, ale za to wszędzie go zapraszają i sadzają w pierwszym rzędzie.
Krzysztof Boruta był zadowolony z mińskiej gali, ale – jak słusznie zauważył – czas szybko leci, więc trzeba myśleć o przyszłorocznej edycji kolędowego serca. O śpiewaniu Jezuskowi nie wspominał, choć właśnie ten festiwal był stricte miński. Ale – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – kolędnicy będą na zmianę śpiewać od serca i Nowonarodzonemu. Oby zawsze ich głosy otwierały niebo.
Numer: 2009 06 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ