Co można zrobić za 120 tysięcy złotych, które niespodzianie możemy mieć na koncie? Przed takim dylematem stanął miński szef oświaty na początku października 2008 roku. Czasu miał mało, ale od czego są dyrektorzy szkół. To oni napisali program wyrównywania szans edukacyjnych pod wspólna nazwą „dzieciom radość”, a jego wynikami chwalili się tuż przed świętami w kinie Światowid
Szanse na akcje

By nie było niedomówień, Sławomir Kuligowski już na początku radosnej gali wręczył dyrektorom pamiątkowe dyplomy. Było za co, bo nie dość, że mieli tydzień na przygotowanie wniosków, to czas realizacji projektu obejmował tylko dwa miesiące. Do tego w grę wchodziło 800 uczniów najmłodszych klas podstawowych – 320 z Dąbrówki oraz po 160 Kopernika, Piątki i Szóstki. By wyrobić się w czasie, do programu włączono 50 specjalistów i instruktorów, którzy przeprowadzili 850 godzin różnego rodzaju zajęć i warsztatów dla uczniów i ich rodziców. Pomagali im wolontariusze, których praca warta ponad 50 tysięcy weszła aportem do projektu, by wyrobić ministerialna normę wkładu własnego.
Co zaproponowali dzieciom podczas akcji? Od zajęć artystycznych z muzyki, plastyki i tańca, przez warsztaty teatralne (włącznie z wyjazdami do teatrów) po zajęcia dziennikarskie, podczas których uczniowie próbowali opracować gazetkę szkolną.
Nie pominięto warsztatów informatycznych oraz sportu z rekreacją. O ile komputery ma każda szkoła, o tyle tężyznę fizyczną pomagał rozwijać MOSiR. Zajęcia sportowe zakończyła spartakiada szkół w sali Dąbrówki, ale bez pływania, bo – jak wiadomo – mińszczanie wciąż muszą korzystać z obcych basenów.
Program wyrównywania szans dotyczył również rozwoju psychicznego dzieci – były zajęcia terapii pedagogicznej, logopedyczne, socjoterapeutyczne i integracji sensorycznej.
- Te mądre pojęcia oznaczają działania związane z rozwojem osobowości ucznia – piszą w podsumowaniu promotorzy akcji. By nie było dalszej niepewności opisują cele podnoszenia poczucia wartości, usprawnienie funkcji zmysłów oraz rozwijanie sfery motywacyjnej, asertywności i odpowiedzialności za własne czyny.
Oprócz opłacenia instruktorów, wystarczyło pieniędzy na wycieczki. Byli na janowskim lotnisku, korzystali z basenu w Górze Kalwarii, pojechali do Tłuszcza uczyć się sztuki kurpiowskich wycinanek, do Muzeum Narodowego obejrzeć „ptaki, zwierzaki, robaki” i wycieczkę na Olimp oraz do teatru Rampa na gospelowy musical. A w mińskim muzeum poznawali dzieje miasta, co może przynieść realne efekty w konkursach historycznych.
Raport nic nie mówi o czasie realizacji projektu, ale można się domyślać, że gros przedsięwzięć odbywała się po lekcjach, by przy okazji wyrównywania szans nie narobić braków w realizacji programu.
Jak takie obciążenie wytrzymały dzieci? Na scenie kina Światowid robiły wrażenie odprężonych i dobrze przygotowanych do pokazu wyćwiczonych umiejętności. Tańczyli, śpiewali, grali w spektaklach, słowem bawili się radośnie i bez stresu.
Minister edukacji z pewnością by się ucieszył, ale chyba byłoby lepiej, gdyby subwencyjnych dotacji wystarczyło na całoroczne wyrównywanie szans. I bez jeżdżenia na basen do Góry Kalwarii.
Numer: 2009 01 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ