Mińsk Mazowiecki protestacyjny

W poniedziałek, 13 października w Mińsku Mazowieckim zawrzało. Mimo braku zgody na zakłócanie pracy magistratu odbyła się manifestacja, w której oprócz mińszczan, uczestniczyli działacze Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów i Nowej Lewicy – wszyscy pod wodzą Ikonowicza. Uczestnicy protestowali przeciwko biedzie mieszkaniowej w Mińsku, eksmitowaniu ludzi do rozsypujących się baraków i braku decyzji o budowie nadających się do zamieszkania domów komunalnych. W zgromadzeniu wzięło udział około stu osób, a pozostałych policjanci zastraszyli karami za udział w  nielegalnym zgromadzeniu. Mimo oporu, spisano personalia większości uczestników manifestacji

Gromy przed urzędem

Mińsk Mazowiecki protestacyjny / Gromy przed urzędem

Protest rozpoczął się tuż po południu przed mińskim urzędem miasta. Przez prawie trzy godziny zebrani wznosili okrzyki - Mieszkanie prawem nie towarem, Grzesiaku pójdziesz do baraku oraz pytali - gdzie jest burmistrz? Grzesiak jednak nie wyszedł do mieszkańców, a gdy go zobaczyli w oknie, nazwali szybko tchórzem. Jeden z protestujących na chwilę zmienił się w szpiega i poinformował zgromadzonych, że gabinety burmistrzów strzeże kilku policjantów.
Mieszkańcy opowiadali, w jakich warunkach żyje się w mieście, w którym rządzi Zbigniew Grzasiak i jego zastępca Witold Koseski. Matki mówiły o dzieciach dyskryminowanych przez rówieśników za to, że mieszkają w barakach. Także o tym, jak w ciasnych i brudnych klitkach dzieci biją się o miejsce, żeby móc odrobić lekcje. Kobiety skarżyły się, że w Mińsku Mazowieckim nie można znaleźć pracy, jeśli ma się wpisany do dowodu adres zamieszkania w barakach należących do mieszkaniowych zasobów komunalnych. W takiej sytuacji zatrudnienie można znaleźć dopiero w Warszawie, bo tam nikt nie wie, czym pachnie mińskie osiedle zesłańców, taki lokalny Sybir.
Można było pozazdrościć aktywności Piotrowi  Ikonowiczowi. To on krzycząc – burmistrzu, służ obywatelom i nie podskakuj -  prowokował Grzesiaka do wyjścia przed tłum, a mieszkańców slamsow do krytyki władz. Szybko do tchórzy doszły inne obraźliwe epitety, a szef KSS powiedział, że baraki, do których eksmituje się lokatorów nie spełniają ustawowych kryteriów przewidzianych dla lokalu socjalnego, a nawet tymczasowego, bo nie nadają się do zamieszkania. W tej sytuacji władze miasta zlecające wykonanie eksmisji do tych lokali postępują wbrew prawu i produkują nowych bezdomnych. Tymczasem wieczny burmistrz Grzesiak  wciąż ignoruje żądania ludności, która domaga się od wielu lat budowy mieszkań komunalnych.
Ale  mińszczanie nie są w tej walce osamotnieni. Grażyna Gawryjołek z delegatury KSS w Mińsku, przypomniała, że problem biedy mieszkaniowej w mieście nie dotyczy tylko eksmitowanych, ale przede wszystkim ludzi, którzy w urągających ludzkiej godności warunkach egzystują od wielu lat. Ludzi mieszkających w barakach nazwała bezdomnymi i zapowiedziała, że jeżeli władze miasta nie zabiorą się do rozwiązania problemu biedy mieszkaniowej, to ci bezdomni stworzą miasteczko namiotowe pod magistratem i zamieszkają pod oknem burmistrzowskiego gabinetu.
Po trzech godzinach wszyscy pomaszerowali pod kancelarię komornika Mirosława Dziedzica, który – jak krzyczeli protestujący - wbrew prawu eksmituje ludzi do baraków. Demonstranci zwrócili się do mieszkańców, aby piętnowali komornika, który zasłania się etyką zawodową, a z chęci zysku bezczelnie krzywdzi ludzi. Tak postapił w czasie eksmisji człowieka chorego na raka, który dzień po zdarzeniu zmarł. W Sulejówku wyeksmitowana kobieta żyje na ulicy, a u Wocialów też mogło dojść do tragedii. Kiedyś dojdzie...

Numer: 2008 42   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *