Rzeczywiście – jak chciał biskup Henryk Hoser – wierni przybyli do Siennicy czym się tylko dało i licznie. Ale oprócz dorodnych wieńców, nie mogli pokazać biskupowi folkloru w pieśni i tańcu. Organizatorzy pozwolili, by scenę zdominował odgrzewany Jan Wojdak z Wawelami i drugorzędny disco-pop. A przecież dożynki to epos o wsi i dla wsi
Siła z ziemi

Gdy nad siennickim stadionem góruje granatowy dach sceny, to widomy znak dożynek i wizyty aktualnego ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej. Abp Henryk Hoser nie tylko nie zrezygnował z trzeciego święta plonów w Siennicy, ale też poznał jej historię, nazywając osadę ośrodkiem kultury oralnej ze względu na obozy i konkursy językowe.
To tylko wtręt, bo homilia nowego włodarza DWP chwaliła przede wszystkim chłopski trud w aspekcie jego przywiązania do tradycji i wiary. A gdy stwierdził, że rolnik jest połączeniem inteligencji, siły i wytrwałości, tysięczny tłum nie żałował biskupowi oklasków. Stąd już tylko krok do stwierdzenia, że dożynki są efektem pracy radosnej i twórczej, a swojska kultura – oryginalna i cenna. Rzeczywiście, zdobył tym serca zgromadzonych, więc już bez przeszkód mógł krytykować neopogańską kulturę konformizmu i rozrzutności.
– Uszanujcie trud rolnika, a nie śmietnika – namawiał do szacunku dla bożego dzieła, które człowiek wciąż degraduje. Gdybyśmy choć przez chwilę poczuli prawdziwy głód, nasz szacunek do chleba byłby zgoła misyjny.
Po błogosławieństwie przemówili również pozostali gospodarze dożynek. Poseł Czesław Mroczek wskazywał na poprawę wiejskiej infrastruktury i czekające na rolników wielkie pieniądze, a starosta Antoni J. Tarczyński przypomniał, że tylko ten nie ma szacunku dla darów ziemi, kto nie poczuł kropli potu na czole.
A wraz z wójtem Grzegorzem Zielińskim dziękował biskupowi, że nie pogardził mińską ziemią, gdzie wciąż Bóg błogosławi, a ziemia wydaje plony.
Jak piękne są to plony, mógł się przekonać każdy, kto z bliska podziwiał ustawione w szpalerze 38 wieńców. Najwięcej z parafii mińsko-mazowieckich dekanatów, ale też z legionowskiego, garwolińskiego, otwockiego, wołomińskiego i węgrowskiego. Faworyci byli widziani z daleka, lecz sam biskup nie potrafił, a może nie chciał wybierać. Urządził więc losowanie, w którym najwięcej szczęścia miał wieniec z Woli Sufczyńskiej z figurką Matki Boskiej i dużo skromniejszy Jeruzala.
Jury cywilne z przewodniczącą Marią Kowalczyk nie poszło na łatwiznę, oceniając dokładnie misterność, estetykę i wymowę dożynkowych dzieł. Najwięcej punktów zdobyła monstrancja z Sitna w parafii Jadów, a tuż za nią olbrzymia ryba z Latowicza i zbożowa figurka Jezusa z Józefowa. Dwa trzecie miejsca przyznano wielkiej łodzi z nauczającym Zbawicielem, wprost z Pogorzeli oraz wieńców z Laskowizny w parafii Poświętne. Było również pięć wyróżnień, które otrzymał Anielinek, Redzyńskie, Laliny oraz kołbielskie Rudzienko i korytnicki Pwiewnik. W sumie starostwo mińskie i gmina Siennica wyłożyły na nagrody 5 tysięcy złotych, a których 1200 zł otrzymali zwycięzcy, po 800 zł twórcy srebrnych wieńców, po 600 zł – brązowych, a po 200 zł wyróżnionych.
Na dożynki przygotowano również finał konkursu na najpiękniejszą zagrodę wiejską. Okazało się, że czempionem urody został w tym roku Dariusz Górski z latowickiego Generałowa przed Anną Przesmycką z Milewa i Krzysztofem Ostrowskim z Zamienia. Do puli nagród (pościeli i koców) dołączył się miński oddział BGŻ, fundując zwycięzcom maty i pitne miody.
Natomiast przy namiocie KRUS rolnicy sprawdzali swą wiedzę na temat bezpiecznej pracy w zagrodzie i polu. Spośród 26 uczestników zwyciężył Grzegorz Płatek z Oleksianki przed Józefem Wieczorkiem z Walercina i Wojciechem Kuśmierczykiem z Mistowa.
Organizatorzy zapraszali zaś na blok muzyczny z fajerwerkami aż do północy i z wiarą, że nadciągające chmury nie rozpędzą gęstniejącego tłumu. Wawele z Wojdakiem nie tylko śpiewali, ale też urządzili sienniczanom kilka konkursów. I dobrze, smakowitą wojskową grochówkę trzeba było zamienić w energię artystyczną. A gdy scena byał zbyt nudna, na gości czekały inne rozrywkowe oazy na czele ze zjeżdżalniami i pierwszym ogródkiem.
A na deser – Ewelina Flinta i nocna dyskoteka z Krytesem. Wytrzymali tylko najwytrwalsi.
Numer: 2008 35 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ