Rozwój Mińska Mazowieckiego jest widoczny gołym okiem. Ale – jak sądzą znawcy – to tylko pozory prowadzące do wieloletniej stagnacji. Miasto zamrze jak – nie przymierzając – aquapark. Główny powód to kurczące się z dnia na dzień tereny inwestycyjne. Boom mamy więc już za sobą, a czyhającej bessy nie powstrzyma nawet podział miasta na osiedla
Fastryga Grzesiaka

W XVI i XVII wieku obok Menska rozwijał się na prawym brzegu Srebrnej Sendomierz, mający swe centrum na dzisiejszym placu Kilińskiego. Po jego wchłonięciu aż do 1936 roku Mińsk Mazowiecki był jedynym organizmem ze stacją kolejową, fabryką maszyn i koszarami. Powstałe tuż przed wojną Nowe Miasto nazwane było mińskimi Ogrodami.
Wcześniej, bo już w XVIII wieku do miasta przyłączono Górki (obecne okolice placu Lotników), w czasie I Wojny Światowej miejski był już Goździk (ul. Kościuszki), a w 1928 roku – Pohulanka, majątek rodu Ciecierskich, gdzie obecnie mieści się jednostka żandarmerii i część wschodniej Karoliny zwanej dotychczas Kolonią.
Potem pod miński młotek poszedł Sewerynów (wieś Florencja), Piaski, Stankowizna, a w końcu Kędzierak i Anielina. O Serbinowie, czyli dzisiejszym osiedlu wojskowym ze wstydliwymi barakami w Krajowym Rejestrze Terytorialnego Podziału Kraju nikt nie wspomina.
Burmistrz Grzesiak, znawca nie tylko historii administracyjnej Mińska, zaproponował podział miasta na 15 osiedli, ale wśród tego bogactwa nazw zabrakło historycznych nazw jak właśnie Pohulanka, Piaski czy utrwalonego wśród mińszczan Serbinowa.
A co mamy? Jest wielkie osiedle Centrum zawarte w kwadracie Warszawska – Srebrna – tory kolejowe – Kościuszki, a obok niego malutka Starówka wokół Starego Rynku i ulicy Siennickiej.
O ile Błonie, Anielina, Stankowizna, Kędzierak, Florencja, Goździk i Nowe Miasto są do przełknięcia, to Ogrody z cmentarzem i Stasinów (lub alternatywnie Koszarka) z jednostką wojskową wzywają do dyskusji.
Niedobrze kojarzy się również osiedle Szpitalna, a wręcz kuriozalne są osiedla podszywające się pod nazwy sąsiednich wsi Targówka, Karolina i Królewiec. Nie dość, że to jawna grabież, to jeszcze takie rozwiązanie może powodować problemy adresowe i komunikacyjne.
To tylko pobieżna krytyka, bo nad projektem burmistrza powinni podyskutować radni, historycy i mińszczanie. Taki sens ma upublicznienie mapy w nowym podziałem administracyjnym miasta. Powinno to nastąpić, zanim na ulicach Mińska Mazowieckiego staną nowe znaki z nazwami ulic i – jeśli radni zatwierdzą – także osiedli.
Jest jeszcze czas, więc czekamy na listy pochwalne i krytyczne, a przede wszystkim z konkretnymi propozycjami nazw i granic przyszłych osiedli, a może dzielnic Mińska. Warto tym bardziej, że osiedla będą wyznaczały okręgi wyborcze mińskich radnych.
Numer: 2008 34 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ