Na zaproszenie posła Czesława Mroczka już drugi raz w tym roku odwiedzi nas wiceminister Olgierd Dziekoński. W odróżnieniu od pierwszego spotkania zgromadzeni w sali CKU burmistrzowie, wójtowie i przedsiębiorcy (głównie developerzy) zobaczyli skonkretyzowane zapisy noweli prawa budowlanego połączonego z ustawą o ładzie przestrzennym. Nie wszyscy byli zadowoleni, a największe zagrożenie niesie – wbrew pozorom – brak pozwoleń na budowę...
Jakość i wygoda

Na pierwszym spotkaniu pan minister rzucił problemy, dziś już opowie o konkretnych propozycjach nowego prawa budowlanego – zagaił poseł Mroczek, witając kilkudziesięciu gości zainteresowanych nie tylko zmianami, ale także ich realnym wpływem na rozwój budownictwa.
Już na wstępie minister Dziekoński objawił zgromadzonym, że nowele ustaw są w fazie konsultacji. Właśnie to spotkanie jest jednym z jej elementów, co wcale nie znaczy, że po spotkaniu nie będzie można wnosić konkretnych rozwiązań.
Ideą zmian jest zrównoważony rozwój i ład przestrzenny jako wspólne dobro samorządów w kontekście zarówno ochrony środowiska, gospodarowania przestrzenią jak i publicznej kontroli. Teraz właśnie władze gminy będą oddziaływać na lokalizację i jakość inwestycji. Również samorząd lokalny będzie za nie odpowiadał. Oczywiście nie sam, bo przeniesienie odpowiedzialności z administracji rządowej dotyczy również uczestników procesu inwestycyjnego, a najbardziej projektantów.
Wszystko po to, by usprawnić i przyśpieszyć budowanie, dać gminom skuteczne narzędzia kształtujące przestrzeń i ograniczyć dziką urbanizację, która nie pasuje do charakteru terenu. To ważne, ale jeszcze na ogólnym poziomie.
Dużo ciekawsza była w miarę dokładna analiza projektowanych zmian. Nie będzie więc urzędowej ochrony gruntów ornych, a pozwolenie na budowę zastąpi zwykłe zgłoszenie z rejestracją projektu budowlanego, który każdy będzie mógł obejrzeć i ocenić.
Ważną nowelą będzie personalna odpowiedzialność „uczestników procesu inwestycyjnego” przed sądem. Z oczywistych przyczyn drżą projektanci weryfikowani dotychczas przez wydział powiatowej architektury. Według nowego prawa negatywna weryfikacja będzie kończyła się w sądzie powszechnym.
Olbrzymie uprawnienia otrzymają gminy, które będą mogły uchwalać parametry urbanistyczne, kontrolować i negocjować warunki norm budowlanych. Mogą powołać straż inwestycyjną, ale nigdy nie zwlekać z wydaniem decyzji, bo zapłacą... 500 zł kary. Mało? Pewnie, że mało, ale lepszy rydz niż nic. Co więcej, samorządy będzie obowiązywała 7-letnia prognoza potrzeb terenowych, a projekty budowlane mające wpływ na środowisko będą zatwierdzać nie tylko sąsiedzi, ale też gmina i organy eko-ochrony.
Niestety, nowe prawo budowlane nie wejdzie w życie w bieżącym roku, a dopiero w drugim kwartale przyszłego. Jeśli oczywiście Sejm je uchwali w listopadzie, a prezydent nie zawetuje. Stąd potrzeba szerokich konsultacji, na które jest czas do 10 września.
Pierwszy do propozycji zmian był gotów wiceburmistrz Machowski z Halinowa, proszą o ujednolicenie formularzy zgłoszeń budowy i zgodności inwestycji z planem zagospodarowania przestrzennego, dając przykład składu opału wśród działek budowlanych. Prezesa Henryka Oklesińskiego interesował zaś problem miejsca polskiego prawa w porównaniu do krajów Europy Zachodniej, gdzie procedury są prostsze.
– Będzie najnowocześniejsze w Europie, bo promuje jakość i wygodę – zapewnił Dziekoński. A jeśli projektant złoży oświadczenie niezgodne z prawdą, czeka go ostry i upubliczniony wyrok sądowy.
Poseł Czesław Mroczek obawia się przenoszenia sporów budowlanych na wokandy sądów powszechnych, które i tak są przeciążone. Bez odpowiednich instrumentów takie przeciążenie czeka również gminy.
– Uproszczenia proceduralne to dobry kierunek, ale przecież budowę opóźniają również przepisy geodezyjne – rozszerzał dyskusję wójt Dariusz Jaszczuk, proponując tylko wersję elektroniczną map do celów projektowych.
Wiceminister nie podjął tematu, odnosząc się jeszcze raz do pozwoleń na budowę, które obecnie dają szansę roszczeń i protestów. Ich przyszłym surogatem będzie możliwość weryfikacji inwestycji, która może oddziaływać na środowisko. Natomiast według burmistrz Damasiewicz krytykowała radnych za populizm w sprawie opłat adiacenckich. Lepsze byłoby obligatoryjne 30 procent z możliwością obniżenia przez radę gminy.
Jeszcze trudno wyrokować, czy zmiany w prawie budowlanym rzeczywiście przyniosą boom inwestycyjny, czy samowolkę i proceduralny bałagan. Ale prawo trzeba znać. Im wcześniej, tym lepiej.
Numer: 2008 33 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ