Mińsk Mazowiecki operowy

Tym razem ani deszczu, ani też zimno nie popsuły widowiska. Dyrektor Kalińska zrezygnowała nawet z zadaszenia amfiteatru, jakby święcie wierzyła, że mińskiej premierze „Strasznego dworu” będą sprzyjały wszyscy bogowie. Nie zawiodła się też na publiczności, która – mimo finałowego meczu na Euro 2008 – szczelnie wypełniła amfiteatr i jego okolice

Dwór pod gwiazdami

Mińsk Mazowiecki operowy / Dwór pod gwiazdami

Gdy w 1831 roku Stanisław Moniuszko rozpoczynał komponowanie „Strasznego dworu” nie przypuszczał, że finał tej opery przyjdzie mu tworzyć w czasie dogorywającego Powstania Styczniowego. W niecały rok po jego upadku doszło do warszawskiej premiery „strasznego dworu” i od razu opera stała się wielkim manifestem patriotycznym. Nic dziwnego, że carska cenzura zdjęła ją z afiszu po trzech przedstawieniach, choć tak naprawdę napisane przez Jana Chęcińskiego libretto bezpośrednio nie dotyka polityki okupanta. Wystarczyło przesłanie o poszanowaniu tradycji i służeniu ojczyźnie za cenę spokojnego bytowania, a nawet poświęcenie życia.
Fabuła nie jest skomplikowana, choć – co było normą w XIX wieku – nie pozbawiona tragikomicznych zwrotów akcji. Oto dwaj bracia wracają do domu po skończonej wojaczce. Obaj przysięgają żyć bez żon, choć nie mają rodziców. Ich stryjenka ma jednak inne zamiary, więc knuje intrygę. Tym bardziej, że chcą odwiedzić Miecznika i jego dwie córki, a nie wybrane przez Cześnikową panny. To przez nią dwór Miecznika staje się straszny, czyli przeklęty, a bracia – bojaźliwymi kawalerami, z których zaczyna kpić nawet Damazy – wyperukowany zalotnik Hanny i Jadwigi.
To właśnie on wraz z dziewczętami i Skołubą (klucznikiem Micznika) postanawiają wypróbować Stefana i Zbigniewa w czasie ich noclegu w Kalinowie. Podstęp się nie udaje, ale mimo odkrycia zamiarów prowokatorów, szlachcice chcą dwór opuścić. Nic z tego – zwycięża miłość, a Miecznik, zanim pobłogosławi młode pary, wyjawia wszystkim prawdziwą historię „strasznego dworu”. Tak nazwały Kalinów przed wiekiem okoliczni mieszkańcy, gdy pradziad Micznika wydał za mąż po kolei swoje dziewięć córek ku zazdrości sąsiadek, które nie dorównywały im urodą.
Ale szczęśliwie kończąca się intryga to nie główny walor „Strasznego dworu”. Charaktery i wybory bohaterów opery są aktualne do dzisiaj mimo dwustu lat historii. Teraz też trzeba odwagi, by przeciwstawić się konsumpcyjnemu trybowi życia, a jeszcze większej, by wbrew opiniom malkontentów, wybrać nietuzinkową ścieżkę rozwoju. Walory „Strasznego dworu” to również jego nowatorska harmonia sceniczna, melodyczność i głosy – od mezzosopranu Cześnikowej i Jadwigi (Hanny Lubańskiej i Małgorzaty Pańko) po basy Zbigniewa i Skołuby (Artura Jandy i Ryszarda Morki). Jednak w mińskim amfiteatrze najgłośniejsze brawa otrzymał sopran Hanny, czyli Bogumiły Dziel-Wiwkowskiej oraz tenor Stefana, którego grał Leszek Świdziński. Jest on na co dzień aktorem w Teatrze Narodowym, a w Mińsku Mazowieckim wystąpił już w operze „Krakowiacy i górale”, którą wystawiliśmy w czasie III Festiwalu Chleba we wrześniu ub. roku.
Jak zwykle klasą dla siebie był współsprawca operowego zamieszania – Robert Dymowski grający barytonową rolę Macieja - sługi i przyjaciela braci. To właśnie on nie mógł się nachwalić operowej atmosfery w Mińsku Mazowieckim i wyznał, że mamy szczęście, bo teraz żaden warszawiak „Strasznego dworu” nie obejrzy, gdyż właśnie operę zdjęto z afisza w Narodowym.
A gdy nie ustawały brawa, poprowadził dyrektor Kalińską, burmistrzostwo, aktorów i tym razem szlachecką Dąbrówkę do... parku. Tam, w ciemnych alejach, odtańczono poloneza – ostatni, nieplanowany akt opery.
Wspomniana Dąbrówka tańczyła już wcześniej mazura w czwartym akcie, a cały czas artystom towarzyszyły dwa mińskie chóry – parafialny „Cantate Domino” i kameralny Mińskiego Towarzystwa Muzycznego, które do występu przygotowali Mariusz Maćkowiak, Tomasz Zalewski i Lucia Berešova. Wszyscy wraz z Bogusławą Bednarską oraz Anetą Senktas i Bożeną Wójciak (choreografki Dąbrówki) kłaniali się publiczności, która nie bacząc na prawie północ, nie miała ochoty na sen.
Radość była podwójna, bo w trakcie przedstawienia Hiszpanie pogrążyli Niemców w finale Euro 2008.
Amy zapraszamy na kolejny hit operowy w Mińsku. Otóż 14 września 2008 roku w czasie IV Festiwalu Chleba wystawimy „Halkę” – też Stanisława Moniuszki i też nad wodami mińskiej Srebrnej.

Numer: 2008 27   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *