Przygody mińszczan

Gdy samolot wzleci na wysokość najlżejszych chmurach, z ziemi jest niewidoczny. Dopiero pojawiające się na niebie czasze spadochronów z dwiema osobami na pokładzie odkrywają, co tam się dzieje. Trzeba sporo odwagi, by runąć w kilku samolotach w 4-kilometrową przepaść. Adam Baranowski nie spanikował i prezent życia ma już za sobą

Prezent znad chmur

Przygody mińszczan / Prezent znad chmur

Telewizja nie tylko otumania. Dla córki Adama Baranowskiego była inspiracją. Anna wiedziała, że jej 53-letni ojciec interesuje się lotnictwem, a spadochronowe skoki nawet babć potraktował jako akt dużej odwagi. Gdy 8 czerwca, dokładnie w dniu swoich urodzin, odebrał telefon z prośbą ubrania się w strój sportowy i wiązane buty, trochę się zdziwił, ale jeszcze nie wiedział, co go czeka. Dopiero na lotnisku w Chryzynnie pod Nosielskiem zdał sobie sprawę, jaki to prezent urodzinowy przygotowała mu córka. Dowiedział się, że od kwietnia do końca października w każdy weekend można sprawdzić swoją odwagę, skacząc z instruktorem na spadochronie. Tuż obok leci inny skoczek, który wszystko filmuje i robi zdjęcia.
Wszystko bez badań i licencji, a tylko po krótkim szkoleniu uczącym jak zachowywać się w powietrzu i jak lądować. Instruktorzy to spadochroniarskie wygi, więc skoki z nimi są bezpieczne.
- Trzeba jednak podpisać specjalne oświadczenie, ale nie warto go czytać – radzi pan Adam.
Dlaczego? Bo może odechcieć się skakania. Jeśli jednak lubimy się zabezpieczyć w stu procentach, można pomyśleć o sporządzeniu testamentu. Żarty skończyły się na wysokości 4200 metrów. Na zewnątrz dwa stopnie mrozu, ale nawet przy otwartym luku skytracka nikomu nie jest zimno. Adrenalina nie tylko rozgrzewa, likwidując resztki strachu, gdy pada komenda – skaczemy.
W pierwszej minucie lotu są jak spadające z nieba kamienie. Przy ponad 200 km/h skóra marszczy się za uszami, dając twarzy nienaturalny wygląd. Można wtedy poczuć się ptakiem jak w młodzieńczym śnie.
A jeśli spadochron się nie otworzy? Taka myśl towarzyszy każdemu, ale targnięcie jego czaszy rozprasza wszystkie obawy. Teraz instruktor pozwala sterować spadochronem, a my uśmiechamy się do kamery. Już wierzymy, że za 8-10 minut staniemy na ziemi. Już wiemy, że pokonaliśmy własny strach, stając się dla siebie i bliskich bohaterami.
Warto? Skok w tandemie z instruktorem kosztuje 550 zł, a jeśli ktoś chce mieć film ze zdjęciami (chcą prawie wszyscy), to musi dołożyć jeszcze 250 złotych. Na takie spadochroniarskie ekstremum nie każdy może sobie pozwolić. Nie tylko z przyczyn finansowych, bo – jak twierdzą życiowi asekuranci – samoloty latają, a Bóg spadochrony nosi. Dla nich prezent zza chmur jest więc niewiele warty.

Numer: 2008 25





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *