Jako dzieci przeżyli okupację, młodość – w bierutowskich hufcach pracy. Mieli jednak szczęście – kiedy dojrzeli do małżeństwa, represje ustały. Mogli więc bez obaw zakładać rodziny, a co bogatsi – jeździć pierwszymi Syrenkami lub zagrać w Toto-lotka. A przecież wtedy w podmińskich wsiach nie było telewizji, a w wielu – nawet prądu. Przyszedł też niż demograficzny, ale gminni jubilaci za 2-3 dzieci nie zrzucają winy na niegasnące lampy naftowe, a na biedę i chęć poprawy warunków życia
Lamp nie gasili

Raz w roku sala konferencyjna mińskiego urzędu gminy staje się miejscem odnowionych ślubów małżeńskich. Wieść o niezwykłej oprawie jubileuszu złotych godów roznosiła się po okolicznych wsiach i siołach, więc tylko choroba może być usprawiedliwieniem nieobecności. W ubiegłym tygodniu na 14 zaproszonych par tylko czterem wójt Dąbrowski zawiózł medale do domu.
Dziesięć złotych małżeństw stawiło się w gminie wraz z dziećmi i wnukami. Jako że wiejscy mińszczanie podlegają pod USC w Mińsku Mazowieckim, w ceremonii wręczenia medali uczestniczyła Danuta Ryniewicz, gratulując jeszcze nieoswojonym z atmosferą parom półwiecznej miłości i trwania w zdrowiu.
Wnet władzę przejęli wójtowie – Sylwester Dąbrowski przypinał medale, a Lech Sędek pieczętował dekorację kwiatami. Gdy na sali zapłonął tort, a jubilaci otrzymali po lampce szampana, znowu nastąpiła zmiana władzy. Teraz należała do Stanisława Woźnicy, który wraz ze swoją kapelą w dość niecodziennym składzie (nowa wokalistka) zaśpiewał gminnym złotkom „Sto lat”, a gdy już trochę użyli słodyczy – zapraszał do tańca. Nie na darmo, bo akurat walce, tanga i sztajerki to ulubiona muzyka dzisiejszych 70-latków.
Niektóre pary jeszcze nie przekroczyły tej granicy. To Anna i Józef Mendykowie ze Stojadeł, którzy pobrali się w wieku 19 lat. Tyle wiosen w dniu ślubu miała również Jadwiga Kubicka z Gliniaku i Józefa Wąsik z Cielechowizny. Pozostałe panny młode były tylko o 2-4 lata więcej, a najdłużej (do 28 lat) w wolnym stanie przetrwali Stanisław Król z Podrudzia i Edward Gańko ze Stojadeł oraz o rok młodsi - Jan Szuba z Gliniaku i Stanisław Gut ze Stojadeł.
Mimo starań, żadnej parze nie udało się mieć więcej niż troje dzieci. – A co, trójka to mało? – dziwili się zarzutom o niewielką reprodukcję. Wystarczy, więc pochwalmy za troje potomstwa małżeństwo Mendyków ze Stojadeł, Sasimów z Karoliny, Chłopików z Zamienia, Szubów z Gliniaku i Wąsików z Cielechowizny.
W sumie u 10 par urodziło się 25 dzieci, 41 wnucząt i tylko 2 prawnucząt.
- Nie jest źle, bo przecież wytrwaliście przy wzrastającej fali rozwodów – chwalił jubilatów wójt Dąbrowski. Żartował również, że kobietom należą się dwa medale – jeden za dzieci, drugi za tolerowanie wad mężów.
- Małżeństwo jest pięknym darem od Boga, ale by trwało, trzeba kochać i wybaczać. Wy o tym pamiętaliście – podsumowała 50 lat wspólnego życia Danuta Ryniewicz.
A kolejna uroczystość – za rok. I znowu sala konferencyjna urzędu gminy zamieni się w świątynię złotego szczęścia.
Numer: 2008 22 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ