W mińskim PKS-ie

Mówią o nim - rozsądny, sprawiedliwy dyrektor. A do tego skromny i przyjazny pracownikom. Taką markę ma w mińskim PKS-ie Kazimierz Zacharski, od 9 lat wiceprezes zarządu spółki. Zawsze drugi, ale taka pozycja w zupełności go zadowala, bo - jak przyznaje - nie podlega politycznym fluktuacjom, a on do żadnej partii nie należy. Pierwszym staje się tylko w okresie bezkrólewia, czyli między odwołaniem starego a wyborem nowego prezesa. Takim pekaesowskim interrexem jest już trzeci raz

Zacharski na rozwój

W mińskim PKS-ie / Zacharski na rozwój

Nie wygląda na 50-latka, choć złote gody będzie obchodzić już w lipcu br. Urodził się pod Wyszkowem i tam do dzisiaj mieszka z żoną i dwiema córkami. Gdy w 1999 roku wygrał konkurs na członka zarządu mińskiego PKS, trudno mu było podjąć decyzję o opuszczeniu ojcowizny. Dojeżdża więc codziennie po 65 km w jedną stroną swym używanym Golfem. Nie uważa jednak, że te prawie dwie godziny to strata czasu. Atut bycia mińszczaninem jedynie w pracy jest bardziej cenny, bo wyzwala od miejscowych koneksji i daje obiektywizm w podejmowaniu decyzji. A niezależność połączona z rzetelnością i profesjonalizmem przynosi oczekiwane efekty.
Zacharski kieruje się też racjonalnością. Twierdzi, że PKS jako spółka skarbu państwa nie pozostaje bez wpływów politycznych, a on nie chce się poddawać niemerytorycznym ocenom. Dlatego planuje, że nie będzie kandydował na prezesa spółki. Nie zawsze dominuje polityka, o czym świadczy przykład Tomasza Lipińskiego, który po trzech miesiącach prezesowania został odwołany przez tę samą radę nadzorczą, która go powołała 1 grudnia 2007 roku. Widać więc, że aktualna polityka personalna w spółkach skarbu państwa jest zdecydowanie klarowniejsza. Czekając na nowy skład rady i kolejnego prezesa, dyrektor Zacharski znowu rządzi PKS-em. Wie o firmie wszystko, więc bez trudu odpowiada na pytania o obecnej kondycji spółki i jej rozwoju. Ubiegły rok zbilansował się prawie na zero, a pierwszy kwartał 2008 dał niewielki zysk.
- Mamy stabilną sytuację finansową, ale wciąż są niebezpieczne stale rosnące i nieprzewidywalne ceny paliw - niepokoi się dyrektor PKS-u.
Bezpośrednią konsekwencją 14-procentowej podwyżki oleju napędowego był wzrost ceny biletów jednorazowych. Teraz do Warszawy pojedziemy za 6,50 zł (o 50 groszy drożej), co może spowodować migrację pasażerów do pociągów KM. Na razie czas podróży jest podobny, ale gdyby koleje radykalnie go skróciły, przewoźników na gumowych kołach czeka trudniejsza sytuacja. Do podróży autobusami może zachęcić ich komfort. Stąd też coroczne zakupy używanych, ale o podwyższonym komforcie manów. W 2007 roku kupili ich sześć, ale braki są tak duże, że modernizacja taboru zajmie im kilka lat. Zacharski rozumie, że na taką zwłokę PKS nie może sobie pozwolić, więc trzeba zmiany przyspieszyć.
Jedyną szansą jest prywatyzacja spółki. Właśnie wysłali do ministra skarbu alternatywne projekty - ofertę publiczną lub komunalizację z zachowaniem 15-procentowego pakietu socjalnego. Na pewno nie zgodzą się, by w całości przejął ich developer i na miejscu bazy pobudował bloki lub supermarket. Dyrektor nie ukrywa, że widzi nadzieję w mińskim magistracie. Właśnie burmistrz Grzesiak zaproponował przejęcie na rzecz miasta dworca PKS w zamian za uporządkowanie terenu. Ale to nie jest proste, bo jego właścicielem jest skarb państwa i o wszystkim zadecyduje ministerstwo. Wydaje się jednak, że tak atrakcyjnego terenu za darmo Mińsk Mazowiecki nie dostanie.
Namówienie pracowników do zmian nie było łatwe, ale przekonał ich, że będzie lepiej, a na pewno nie gorzej. Dyrektor Zacharski - tak go tu wszyscy nazywają - zawsze mówi prawdę, pokazując sytuację na konkretnych liczbach. Zawsze na tablicy, która jest nieodłącznym rekwizytem jego gabinetu. Podobnie jak laptop pełen danych i wykresów porównawczych z ostatnich 9 lat.
Ale w tym cybernetycznym świecie jest przede wszystkim on - Kazimierz Zacharski, prezes, dyrektor, menadżer i swój chłop - jak twierdzą związkowcy - choć spod Wyszkowa. A gdy mówi, że miński PKS to organizm w pewnym stopniu skaleczony i trzeba go leczyć, urasta do rangi lekarza, który uzdrawia spokojem profesjonalisty. Recepta Zacharskiego jest prosta - prywatyzacja, która jest obecnie jedyną szansą rozwoju mińskiego PKS-u.

Numer: 2008 22   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *