Mało się kto spodziewał, że zapowiadany na 19:30 koncert Starego Dobrego Małżeństwa przeciągnie się aż na ciszę nocną. Może któryś z naszych młodych czytelników miał przez to kłopoty, więc usprawiedliwiamy w imieniu organizatorów, którzy chcieli do końca wykorzystać salę kina Światowid pełną grubszych portfeli. Pomylili się, bo licytacja płyt i książek SDM nie przyniosła kokosów
Horyzonty czasu

Dariusz Kulma wyrasta z trubadura na instytucję. Już mało mu pracy w szkole, ligi matematycznej, dylematów radnego i sekundowania uzdolnionym muzycznie wychowankom. Teraz ma już własną firmę edukacyjną, a stowarzyszenie „Ścieżki nieskończoności” wykorzystuje do organizowania koncertów poezji śpiewanej. Na drugi rzut „Za horyzontem słów” zaprosił Stare Dobre Małżeństwo, które w Mińsku Mazowieckim pierwszy raz promowało swoją płytę „Jednoczas”.
Zanim jednak usłyszeliśmy pierwszy song Myszkowskiego z pytaniem Janka Rybowicza - jak daleko od Jeruzalem?, na kinowej scenie pokazali się wychowankowie prezesa. Najpierw „Skazani na bluesa”, a za nim połączone siły ponad podziałami. Licytacje płyt i książek SDM-u trwały prawie godzinę. Elokwencja Karola Dei sięgała szczytów, ale sala bardziej się śmiała, niż wyciągała ręce po portfele. Starosta Tarczyński na dobry początek wylicytował płytę za 250, a do kasy wpłacił 300 złotych. Sponsor Kołodziejczyk nie był gorszy, a śpiewnik SDM trafił do dyrektora Wyszogrodzkiego za 170 zł. Podobne kwoty wpłacili na konto wakacyjnych warsztatów muzycznych Katarzyna Siwik i Zbigniew Piątkowski, a uścisk dłoni prowadzącego kosztował pełną stówę. Ponad tysiąc złotych za gadżety warte piątą część ceny to też osiągnięcie, więc Kulma już pełen satysfakcji mógł zaprosić grupę Myszkowskiego na scenę.
Głos ten sam, melodie podobne, ale trudno było wejść w gęstą i smutną atmosferę wierszy Rybowicza. Wytrzymali, bo każdy nowy utwór przybliżał publiczność do znanych hitów SDM. Może to kwestia osłuchania, jak to było z „Tabletkami ze słów”, a może do nas już nie bardzo docierają łzy samotnika i kategoryczny pesymizm pachnący latami bez przyszłości.
Myszkowski ma jednak Rybowicza za swego poetyckiego guru i zrównał go ze Stachurą. Fakt, ból jestestwa u nich podobny, ale zadry życia i poetyka - nie do pogodzenia. Sala ożyła dopiero po pierwszych dźwiękach starych, globtroterskich szlagierów SDM pełnych makatek, kosmosu duszy, porannego bluesa i bieszczadzkich aniołów.
Myszkowski z zespołem również wpisał się do puli sponsorów, biorąc za koncert połowę zwykłej ceny. A stowarzyszenie policzyło pieniądze, by poinformować wszystkich, że zebrało dokładnie 10 011 zł. Wszystko dla uzdolnionej muzycznie młodzieży, którą już zaproszono na sierpniowy konkurs poezji śpiewanej „Bieszczadzkie anioły”, gdzie wokalista SDM jest jurorem. Mają szansę...
O zdolnościach młodych muzyków niech też świadczy trzecie miejsce Macieja Walewskiego wśród 70 gitarzystów z całej Polski. Nie na wyrost była więc nasza okładka z Maćkiem, który już przynosi nam radość.
MEPA czy EFKA?
Już myślimy, i to poważnie, o kolejnej w Mińsku Mazowieckim promocji piosenek z tekstem, czyli opartych na poezji. W pierwszej połowie października, niechybnie 11 w sobotę planujemy pierwszą nad Srebrną Mińską Estradę Piosenki Autorskiej - w skrócie MEPA. A może będzie to EFKA, czyli Estradowy Festiwal Kultury Autorskiej, by nie tylko śpiewać, lecz też promować artystów w ogóle.
Czekamy na inne propozycje zmysłowej nazwy i zapraszamy do komponowania piosenek do wierszy zamieszczonych w „Rozstajach” Zbigniewa Piątkowskiego (to obligo) i drugiej piosenki do dowolnej liryki. Dowolny jest także rodzaj muzyki, ale bez ekstremów. Nie ma podziału na grupy wiekowe, płeć, kolor skóry, miejsce zamieszkania itp.
Numer: 2008 20 Autor: J. Zbigniew Piątkowski
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ