Minister Hall w Mińsku

Poseł Czesław Mroczek dotrzymał obietnicy złożonej na łamach naszego tygodnika i przywiózł do Mińska Mazowieckiego minister Krystynę Hall. Stało się to 9 maja w samo południe, jednak myliłby się każdy, kto myślał, że padną edukacyjne strzały w rządową dziesiątkę. Rozrzut myśli i pytań był tak wielki, a minister mało konkretna, że pojedynek w sali koncertowej MSzA był tylko koncertem życzeń i bolączek

Szkoły na tarczy

Minister Hall w Mińsku / Szkoły na tarczy

Celem przyjazdu do Mińska Mazowieckiego minister edukacji narodowej miała być dyskusja nad założeniem planowanej reformy oświaty, którą są zainteresowane samorządy lokalne i nauczyciele.
Nic dziwnego, że to właśnie głównie te dwa środowiska wypełniły po brzegi salę koncertową mińskiej szkoły artystycznej. Nie tylko z powiatu mińskiego, ponieważ poseł Mroczek nie zapomniał zaprosić oświatowców z całego regionu.
Już w trakcie prezentacji multimedialnej wyszło na jaw, że częste grzebanie w oświacie jest nieopłacalne, a zmiany systemu wymagają wielu lat przygotowań. Dlatego też wprowadzenie do szkół 6-latków to tylko fakt ich dojrzałości emocjonalnej, a likwidacja gimnazjów jest już rezygnacją z systemu, który stał się pewną wartością. Zdaniem minister 12-latki nie są niebezpieczne, ale lepiej ich oddzielić od 6-7-latków, co oznacza, że trzeba łączyć gimnazja z liceum, a nigdy z podstawówkami. To oczywista oczywistość, ale żaden burmistrz czy wójt nie zapytał, kto mu teraz zrekompensuje rozwód zespołów szkół, skoro mógł je wcześniej połączyć w jednym budynku.
Ale i samorządowcom rząd da pole do popisu. Wprawdzie minister Hall stwierdziła, że bon oświatowy nie będzie się różnił od subwencji algorytmowej (bo ta się sprawdziła), jednak system wyłaniania dyrektorów będzie należał wyłącznie do kompetencji władz lokalnych.
- Obecny system nie jest mądry, bo wójt jako pracodawca nie może być ubezwłasnowolniony brakiem wpływu na wyniki konkursu - stwierdziła minister.
Jeszcze nie wiadomo, czy wybór dyrektorów to jedyne ograniczenia wpływu kuratoriów na szkoły, ale tendencja przekazywania oświatowej władzy samorządom jest wyraźna. Może to w znaczny sposób uelastycznieni kierunki kształcenia, a szczególnie - o co postulowała dyrektor Tomasz Płochocki - ścisłe powiązanie szkół zawodowych z pracodawcami. Upomniała się o nie dyrektor Halina Zielińska z Sulejówka oraz Wiesław Rogala z mińskiego CKP, apelując o odwrócenie trendu licealnego, bo nie może być tak, że w jego centrum liczba maszyn przewyższa liczbę praktykantów.
To nie jedyne kuriozum obecnego systemu oświaty, ale nawet ono musi zaczekać na zmiany kilka lat. Dlaczego? Na zadane przez siebie pytanie minister nie odpowiedziała, ale zapewniła, że lokalne rozwiązania będą tolerowane, jeśli wymuszą je pracodawcy.
Nie będzie zaś zgody na wychowanie według recepty Giertycha. - Ja nie będę rozmieszczała dzieci po klasach, bo ufam kompetencjom nauczycieli i dyrektorów - ironizowała Hall.
Oni na pewno sobie poradzą i z mundurkami, i zespołami lękowo-depresyjnymi maluchów, wśród których tylko co czwarty (według badań PPP z Sulejówka) jest dojrzały emocjonalnie.
Polska oświata to również języki obce, których nauczanie wciąż w szkołach kuleje, a prywatnie - kosztuje.
Burmistrz Grzesiak postulował więc usunięcie barier prawnych w celu stworzenia międzyszkolnego studium językowego wzorem takich jednostek na uczelniach. Pomysł tak dobry, jak prawne zrównanie wszystkich organów prowadzących szkoły czy - o co walczy prezes Jaguścik ze swoim związkiem - wysokie zarobki gwarantujące nauczycielom prestiż wśród... uczniów. Samorządy wciąż ograniczają gwarantowane w subwencji 5% premie motywacyjnej, a 65-latek może - zdaniem Jaguścika - robić w przedszkolu za misia.
Czemu nie, ale ZNP powinno już wreszcie przestać walczyć o nieżyciową kartę nauczyciela, a kuratorzy z samorządami (vide - Rządza w gminie Stanisławów). W ogóle należy zapytać, czy kuratoria nie są edukacyjnym balastem, bo - jak zauważył jeden z dyskutantów - nieróbstwo i niekompetencje sięgają tam zenitu.
Wizyta minister wywołała, jak widać, ożywioną polemikę, ale na zmiany w systemie edukacji jeszcze poczekamy. A może w ogóle ich nie będzie, bo rządzącym chce się bardziej wcześniejszych wyborów (przy 50% poparciu) niż psujących nastroje eksperymentów.

Numer: 2008 20   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *