Zima zaczęła się w Wielki Poniedziałek i potrwa do przewodniej niedzieli, czyli równo dwa tygodnie. Kto nie uwierzył, że święta będą po śniegu, ten dziś leczy co najmniej katar. No, ale była przynajmniej okazja do rodzinnej integracji przy stole i... rewelacji rodem z kronik towarzyskich. Gdybym kiedykolwiek chciał je wszystkie opisać, zabrakłoby czasu i papieru. Nawet na Prima Aprilis, kiedy kłamiemy całym ciałem...
Oczy też kłamią
Jak łatwo dajemy się oszukiwać. Miłe słowa, przyklejony do twarzy uśmiech, obietnice poprawy, pozory dobrego samopoczucia – to łatwe do rozpoznania symptomy łgarstwa. Ale są też bardziej wyrafinowane – od udawanego dla odwrócenia uwagi gniewu po spojrzenia prosto w oczy. Tak oszukują psychiatrów, rodzinę i swoje ofiary narkomani, zboczeńcy i przyszli samobójcy.
Jesteśmy zbyt naiwni lub nie mamy czasu bądź sprytu, by rozpoznać kłamcę. Ale to żadna sztuka dla profesjonalisty, bo on zna na ludzkiej twarzy mięśnie, których nie sposób kontrolować. Poruszają się one tylko wtedy, gdy naprawdę, czyli szczerze coś czujemy. Tak jest z koniuszkami brwi, które opuszczają się tylko podczas szczerego śmiechu. Gdy udajemy radość, podnoszą się jedynie dolne powieki. Podobnie jest z kącikami ust, których kłamca nie jest w stanie odpowiednio ułożyć. Rzecz w tym, żeby umieć ten ruch zauważyć.
No i w ten sposób dochodzimy do aktorstwa, które z życiem łączy właśnie kłamstwo lub – jak wolimy – perfekcyjne udawanie przeżywanych uczuć.
O tegorocznej pałacowej masce mamy reportaż na str. 9, więc tutaj kilka słów o szczerości. Przede wszystkim szczerze podziwiam nagrodzone trupy aktorskie od przedszkolaków po licealistów z Ekonoma, którzy są wyraźnie zakochani w teatrze. I do tego – co było widać i czuć – z wzajemnością.
Już po „Pogrzebie” w czasie ubiegłorocznej DEHY w rocznicę urodzin Himilsbacha pokazali, że stać ich na wiele. Czarny humor z poczekalni u dentysty, który nim nie jest, a rwie zęby z lęku przed wizytami u prawdziwego stomatologa, doczeka się prawdziwej premiery podczas Festiwalu Mińsk-Etno-Kabaret juz w sobotę, 12 kwietnia. Jesteśmy umówieni i mam nadzieję, że wszystko skończy się aplauzem pełnej sali teatralnej MDK. Tych samorodnych fanów Melpomeny trzeba promować, by już nie nazywali się teatrem, którego nie ma, ale będzie jak znajdą się pieniądze.
A teraz, już na koniec, teatr absurdu. Ale nie ze sceny, lecz z życia.
- Koniecznie trzeba o tym napisać, bo jak można takiego człowieka trzymać na tak eksponowanym stanowisku – usłyszałem w słuchawce we wtorkowe południe.
Okazało się, że przy wielu świątecznych stołach nie rozmawiano o sprawach własnych rodzin, a... Tu oczywiście pada imię, nazwisko i sedno sprawy, czyli pozamałżeńska ciąża. A jeśli tak, to wypędzenie z małżeńskiego łoża, mieszkania i roznoszącym się na całą okolicą wstydzie. By jeszcze przybliżyć sprawę, trzeba dopowiedzieć, że ona jest jego pracownicą i wcale nie pierwszą kobietą, której poza ślubnym łożem zmajstrował dziecko.
- Ja bym wiał gdzie pieprz rośnie – nie ukrywał rozterki czytelnik.
- A jeśli to dziecko jest owocem wzajemnej miłości – nie daję za wygraną.
- A co to za miłość, to k...stwo – ripostuje obrońca moralności. Gdy takie wybryki zdarzają się maluczkim, nikt nie podnosi sprawy, ale ludziom kulturalnym, na stanowiskach nie uchodzi!
- Napiszę z imienia i nazwiska, gdy poszkodowana wygra sprawę o mobbing lub gwałt – obiecuję naszemu donosicielowi, ale on nie jest z tego zadowolony. Najlepiej byłoby od razu zdjąć cudzołożnika ze stanowiska, a kochankę ukamienować. Kiedy? Oczywiście 1 kwietnia, kiedy możemy mącić w głowach do woli. Czy jednak będziemy w stanie oszukiwać w Prima Aprilis, mając na co dzień w oczach obłudę i fałsz na języku?
Numer: 2008 13 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ