W mińskim PEC-u

Na początku ubiegłego roku przedstawialiśmy nowego szefa mińskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej Andrzeja Ferdeka, który miał być mężem opatrznościowym dla popadłej w kłopoty miejskiej firmy. O to czy operacja się udała i jak czuje się pacjent, pyta Paweł Drzewiński

Przyjazne ciepło

W mińskim PEC-u / Przyjazne ciepło

- Proszę podsumować rok pana pracy na stanowisku prezesa PEC.
- Rok 2007 był szczególnym w życiu spółki. W roku 2005 i 2006 PEC miał poważne problemy finansowe, krótko mówiąc ponosił straty, w 2007 mieliśmy to zmienić. Poza tym mieliśmy poprawić jakość usług, to były dwa zasadnicze cele. Wiadomo, że jak jest nieszczególna sytuacja finansowa, to brak na wszystko - na wypłaty, na remonty... Problemy finansowe mieliśmy jeszcze do połowy ubiegłego roku, na koniec osiągnęliśmy pułap, nie powiem, że optymalny, ale mamy już kondycję taką, że możemy w terminie regulować nasze zobowiązania. Udało się też poprawić jakość usług, mianowicie przygotowaliśmy i zaproponowaliśmy naszym klientom nowe umowy o dostawę ciepła, które są już lepiej dostosowane do najnowszych uregulowań prawnych, a także bardziej przyjaznych dla naszych klientów. Przygotowując umowy, udało nam się uwzględnić wnioski naszych klientów.
Bo umowy to nie tylko papier, ale też obowiązki odbiorców i dostawcy energii. Chcielibyśmy być postrzegani jako firma przyjazna naszym klientom. W wielu przypadkach odeszliśmy od utartych wzorców, aby w poszczególnych przypadkach uwzględnić sytuację klientów.
Udało nam się też w ubiegłym roku załagodzić kilka poważnych sporów, w tej chwili istotnych nie mamy, oczywiście przyjmujemy czasem reklamacje, ale nie są to sprawy dotyczące jakości dostaw. Poza jednym przypadkiem - mimo naszych starań nie udaje nam się zadowolić pewnej wspólnoty mieszkaniowej, może w tym roku uda się znaleźć jakieś rozwiązania.
- Widać, że firma twardo stanęła na nogach...,
- Tak i tym, co nas najbardziej cieszy jest to, że możemy przebierać w ofertach kredytowych różnych banków, dzięki temu możemy planować środki na rozwój.
- Proszę opowiedzieć, jaka ma być właśnie ta najbliższa przyszłość mińskiego PECu?
- Mamy bardzo dużo do zrobienia w kwestii ochrony środowiska, W tym miejscu chciałbym zapewnić, że w żadnym wypadku nie przekraczamy norm zanieczyszczenia środowiska, ale nie patrząc na normy, chcemy poprawić to, co wychodzi z naszych kominów. W tym roku wg planów przygotujemy inwestycje rozwojowe, które będą służyły także ochronie środowiska. Dotyczy to m.in. kotłowni przy ul. Armii Ludowej, która pracuje według starych technologii. Chcielibyśmy, aby uciążliwe pylenie jak najszybciej przestało dokuczać mieszkańcom.
Nawiązaliśmy przyjazne stosunki z deweloperami, chcemy zasilać w ciepło nowopowstające osiedla. Będzie się to wiązało także z zaprojektowaniem i budową nowej kotłowni. Chcemy też zmodernizować i rozbudować kotłownię przy I PLM, która wzbogaci się o turbinę do produkcji energii elektrycznej.
- To ambitne plany - czy nie uderzy to po kieszeniach odbiorców ciepła?
- Te działania mają doprowadzić do tego, że nasze ciepło będzie bardzo tanie. Nasi klienci mogą czuć się bezpieczniej niż osoby, które same muszą kupić paliwo, którym ogrzewają mieszkania. Proszę pamiętać, że 80% kosztów ciepła to koszt paliwa. My w ub. roku obniżyliśmy wszystkie nasze koszty, jeśli do tego będziemy produkować prąd, będziemy bardziej odporni na wahania cen paliwa.
- Firma jak widać pod pana ręką zmieniła się, ale wiadomo, że takich zmian nie dokonuje jeden człowiek.
- To prawda! Przeprowadziliśmy restrukturyzację zatrudnienia. W 2007 roku zmieniła się też ponad połowa kadry kierowniczej. Pojawiły się niestety problemy, co przejawia się między innymi ogłoszeniami prasowymi. Brakuje nam specjalistów.
- Zmienia się PEC, czy jest szansa, że i budynek, w którym się znajdujemy, przestanie straszyć?
- Oczywiście. W ubiegłym roku zależało nam na poprawie kondycji finansowej, to się udało, teraz możemy zająć się kosmetyką. Mamy świadomość, że wpływa to na nasz wizerunek.
- Rozmawialiśmy o tym, co udało się zrobić, czego jeszcze chciałby pan dokonać, na koniec proszę powiedzieć, czego się pan obawia?
- Wbrew pozorom, nie braku pieniędzy. Jeśli ma się dobry projekt i dobrą kondycję, zawsze znajdzie się źródło finansowania. Obawiam się dwóch rzeczy. Pierwsza przeszkoda w realizacji naszych planów to stosunki własnościowe. Miasto nie jest właścicielem wszystkich terenów. Dłużej trwa pozyskiwanie pozwoleń na przeprowadzenie instalacji niż później ich budowa. Drugie wyzwanie to uzyskanie akceptacji społecznej. Na temat instalacji energetycznych panuje sporo mitów i niedomówień, musimy przekonać mieszkańców, że to, co robimy jest ekologiczne i w żaden sposób im nie zagraża.

Numer: 2008 09





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *