- Pańskie wytykanie błędów panu burmistrzowi stało się przyczyną kłopotów wychowawczych mojej córki - napisał do mnie stały czytelnik. Mogłem tę informację zbagatelizować, ale przecież zbliża się post, więc odezwało się sumienie. Postanowiłem już nie wytykać błędów nikomu, nawet burmistrzowi Grzesiakowi. Czy wytrzymam do Wielkanocy? Na pewno, skoro wielu z nas na czas postu rzuca wszelkie używki, a szczególnie picie, palenie i pieprzenie... głupot
Nic do śmiechu!
Na pewno teraz każdy czytający zastanawia się, jakie to problemy wychowawcze ma córka naszego Czytelnika. Ma, i to zasadnicze, prawie Hamletowskie. Otóż gimnazjalistka zapytała swego ojca, jaki sens ma uczenie się, a potem szukanie pracy, harowanie po godzinach tylko po to, by mieć zdolność kredytową. To owa ciężko wypracowana zdolność pozwala zadłużyć się porządnemu człowiekowi na 35 lat i zamieszkać we własnym M-3.
Można inaczej, a przepis na szczęście tej młodej dziewczyny jest bardzo prosty. Wystarczy trochę nakłamać o mężu alkoholiku, niezaradności życiowej, chorych na wszystko dzieciach i... publicznie chwalić pana burmistrza oraz jego komisję mieszkaniową. Tyle wystarczy, by otrzymać w Mińsku Mazowieckim nowe mieszkanie w przepięknie usytuowanym bloku obok parku Dernałowiczów i szkół.
Jakby tego było mało nasz dowcipny respondent pyta, co na to mińscy developerzy i sami przesiedleńcy? Pierwszych wkurza niefrasobliwe rozdawnictwo ich podatków, a drugich... Powinni się cieszyć, ale czują krzywdę po wyrwaniu z baraków pełnych szczurów, gołębi i znajomego odoru. Burmistrz nawet nie wie, że robi im niedźwiedzią przysługę, bo w nowym lokum trzeba sprzątać i przede wszystkim za wszystko płacić. A to nie jest przyjemne po wieloletnich wakacjach podatkowych.
Dlatego też wszystkim z socjału powinien Grzesiak przydzielić mieszkania w bloku z zatrudnioną przez miasto sprzątaczką i sam pokrywać wszystkie zachcianki bytowe kochanych lokatorów. No i wszystko byłoby cacy, gdyby nie pytanie: - Czy ta spirala głupoty kiedyś się zakończy?
Nasz czytelnik najwyraźniej jest zbyt młody, by dobrze poznać czasy socjalizmu, lub zbyt przesiąknięty wolnym rynkiem, by zrozumieć działania władzy samorządowej. Ona przede wszystkim dba o każdego (słownie - każdego) wyborcę. A może pan myśli, że taki delikwent z baraków nie jest obywatelem? Jest, a jakże i nawet piąty raz zagłosuje na pana burmistrza. Oczywiście, gdy zajdzie taka potrzeba, bo jego zew obywatelski wynika z potrzeb. Czy dach nad głową jest zbyt wygórowanym żądaniem? Ależ skąd! Gorzej, gdyby za to darowane mieszkanie musiał pracować. Póki co, system mu na taką ekstrawagancję nie pozwoli.
Kabaret z mieszkaniami komunalnymi to nic w porównaniu z mękami w czasie studniówkowych polonezów, a potem - poślubnych dni i nocy.
- Ale ja nie za dobrze tańczę - powiedziała mi jedna z piękności na balu, gdy po kółeczkach i koszykach wprost od Połomskiego traf chciał, że wpadła mi w ręce...
- Bez paniki, wszystkiego można się nauczyć, ale powoli - mówię jej dla odwagi. No i wszystko poszło jak trzeba, nawet z obrotem w niewygodną dla wielu lewą stronę.
Tak jest również z młodożeńcami (vide: Męki po-ślubne, s. 15-18). Nie wygłoszę herezji etycznej, gdy poprę każdych narzeczonych, którzy przed ślubem będą razem. Niekoniecznie aż w łóżku, ale przy codziennych pracach domowych i w sytuacjach ekstremalnych. Warto, by potem nie żałować lub się rozwodzić, robiąc z małżeństwa - kabaret.
Właśnie, co z tym kabaretem, który coś tu za często się pojawia? Będzie i to w wydaniu dotychczas w Mińsku Mazowieckim nie oglądanym. Klamka zapadła po spotkaniu z mińskim starostą Antonim J. Tarczyńskim, który zgodził się patronować jeszcze jednej kulturalnej imprezie o ogólnopolskim zasięgu.
Kogo więc zobaczymy w sobotę, 12 kwietnia? Do Mińska Mazowieckiego przyjadą zespoły ludowe, które w swym repertuarze mają również etno-rozrywkę, a na deser wystąpi któraś z gwiazd kabaretowych. Już rozmawiam z kabaretem Hrabi, Ani Mru Mru, Neo-nówką, Widelcem, Jurkami i bardzo wiejską Kociubą.
Gdy ktoś powie, że zwariowałem, będzie miał rację. Ale jak tu nie dostać bzika, gdy wszystko wokół pokręciło się niemiłosiernie. Jedno jest pewne - nie wyślę żony do burmistrza, by załatwiła mieszkanie w nowym bloku komunalnym. Na to jeszcze mnie nie stać, ale - jak mówią filozofowie - wszystko jest na sprzedaż. Oprócz honoru. Nic do śmiechu? Ależ śmiech to zdrowie, więc tytuł zmieniam na - wszystko do śmiechu.
Numer: 2008 05 Autor: Wasz Redaktor
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ