Drodzy Czytelnicy

Puste barki, zestresowane psy, bolące mięśnie, kilogramy nadwagi, niemrawość w pracy i inne psychofizyczne plagi to nieuchronny znak, że właśnie minęły święta. Ale cieszmy się, bo inni nie mieli tyle szczęścia, by wymienić tylko zaczadziałe rodziny i zmasakrowane samochody. Na myśl, że w 2008 roku (podobno lepszym) będziemy mieli jeszcze dłuższą balangę (nawet 17 dni), można dostać dreszczy. Jedni mają je z radości, innym cierpnie w krzyżu z lęku. A może to po prostu pragnienie szczęśliwej stabilizacji

Wyspy szczęśliwe

Drodzy Czytelnicy / Wyspy szczęśliwe

Życie rodzinne to jest to! Jak coca-cola lub gorzka czekolada pełna szczęśliwych endorfin.
- Ileż można - żalił się przez słuchawkę jeden z tzw. prawdziwych mężczyzn, opowiadając jak to od Wigilii do Nowego Roku włącznie goście nie opuszczali jego domu. Nie ci sami, bo zmieniali się co kilka lub kilkanaście godzin, ale nawet nowe twarze w żaden sposób nie mogły wybić mu z głowy, że trwa w stanie oblężenia. Kto wytrzyma po 10 godzin dziennie pod krawatem i z butelką w ręku. O żonie to nawet nie chce mówić, bo jak usłyszy, to znowu wpadnie w histerię.
- Na przyszłe święta wyjeżdżamy gdzie się tylko da, a domu niech pilnują ochroniarze - wyznał na koniec, prosząc, bym takie wyjście podsunął wszystkim uciemiężonym przez świątecznych gości. Wystarczy dowód (koniecznie nowy), trochę kasy na karcie (nawet kredytowej) i bezstresowy świat stoi przed nami otworem. Nasi posłowie również mogliby wyjechać, gdyby nie posiedzenia komisji i Sejmu. Mamy prawo weryfikować ich każde głosowanie, a z nieobecności wyciągać wnioski.
Zrobił to przed świętami Michał Góras i swoje spostrzeżenia przysłał do naszej redakcji. Nie były one - na pierwszy rzut oka - korzystne dla naszych posłów i afera gotowa. Byłaby jeszcze większa, gdyby list Górasa poszedł do druku jak samotny żagiel, ale na szczęście nasi posłowie mieli czas i ochotę odpowiedzieć na zarzuty mimo świątecznej kanikuły. A gdyby właśnie wyjechali na narty do Austrii lub na plaże Casablanki? Dlatego też politycy powinni być czujni i siedzieć w domu - najlepiej poselskim, tuż przy telewizorze i komputerze (vide Wstyd w załącznikach, s. 9). Było o czujności, będzie i o miłości. Tej tradycyjnej, bo małżeńskiej. O ile urzędy stanu cywilnego organizują tylko złote gody, proboszcz parafii pw. NNMP w Mińsku Mazowieckim w pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu zwołuje małżeństwa z tzw. okrągłą rocznicą ślubu. Od drewnianych pięciolatków przez cynowych 10-latków, kryształowych 15-latków, porcelanowych 20-latków, także srebrnych, perłowych, koralowych, szafirowych i złotych jubilatów po zasłużone platyny, diamenty i brylanty. Nazwy godów są tak piękne, jak czas przeżyty przez wytrwałych małżonków, ale jeszcze piękniejsza jest niewygasła w nich miłość. Aż się chciałoby zobaczyć, jak mocno kochali się za młodu i jak musieli być cierpliwi, by utrzymać ten żar do dzisiaj.
Gdy za rok stanę z żoną przed ołtarzem jako perłowy jubilat, to również - jak oni - nie będę udawał, że w oczy wpadł mi tylko okruch życia. Wtedy przed sobą trzeba mieć całe życie dzielone podwójnie i mnożone przez czworo naszych dzieci. Każdy z nas taki rachunek powinien mieć w pamięci nie tylko z okazji rocznic. Może warto każdego dnia napisać kilka zdań w pamiętniku lub modnym ostatnio blogu. Czy napisalibyśmy identyczne myśli? Jeśli nie, to nie warto zaczynać.
A w 2008 roku życzę wszystkim stałym i mniej wiernym czytelnikom spełnienia marzeń, nawet tych najskrytszych. Ważne tylko, by były szczere i nikogo nie krzywdziły. No, i do roboty, bo jak wynika z naszego raportu (s. 10-11) nierobów ci u nas dostatek. Tylko pracowici mogą uzbierać na święta, by ugościć rodziny lub wyjechać na wyspy szczęśliwe.

Numer: 2008 01   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *