DRODZY CZYTELNICY

Życie na pełnych obrotach może skończyć się tragedią. Nie z powodu przesilenia (bo ciężka praca nikomu nie szkodzi), a wskutek braku odporności na stres. Odtrutką na nerwicę są endorfiny, które potocznie nazywamy hormonami szczęścia. Tylko skąd je wziąć, gdy naszym organizmem wciąż dyrygują zabójcze pobudzacze zewnętrzne, wyzwalające nerwice? Tak nie musi być i trzeba o to zadbać, byśmy w czasie świąt nie przypominali strzępka nerwów

Szczęście od środka

DRODZY CZYTELNICY / Szczęście od środka

Jak i gdzie można zgubić nerwy? Każdy ma na to sposób, ale są takie momenty, że gula urasta do rozmiarów arbuza i niebezpiecznie podchodzi do gardła. Nieraz wystarczy kilka głębokich oddechów przy otwartym oknie, może tabliczka czekolady, ale czasami zabraknie wszystkich słodkości z lodówki.
- Najlepszy sposób na nerwy to wyjście z domu i kilka godzin wałęsania się po sklepach - twierdzą butikomanki. Przed świętami to nawet wyprawa dość celowa, bo nikt za nas nie kupi prezentów na miarę marzeń naszych mężów, żon i dzieci.
Według badań OBOPU w tym roku tylko co dziesiąty Polak nie ma zamiaru wydać ani grosza na świąteczne zakupy. Oznacza to, że reszta będzie musiała wstąpić do sklepu, by tam zostawić średnio 277 złotych, a wszyscy wydamy w sumie aż 7,5 mld złotych czyli tyle, ile kosztowałoby 200 km autostrady.
Najbardziej rozrzutni są 40-latkowie mieszkający w wielkich miastach (ponad 300 zł), a najoszczędniejsi - rolnicy (tylko 123 zł) i uczniowie (115 zł). Tyle na prezenty, ale przecież na samych podarunkach świat się nie przeżyje. Na żywność i inne cele wydamy dodatkowo po 459 zł tj. w sumie 13,5 mld zł. Za takie pieniądze można wybudować jeszcze 400 km autostrady albo kilka stadionów, z zapleczem na Euro 2012. Może więc jeszcze nie w tym roku, ale w kolejnych latach rząd Tuska poprosi Polaków o... rezygnację z barbarzyństwa zakupowego na rzecz bogobojnej ascezy.
Nie uda się? To pewne, że będzie trudno, bo zaraz zaczną protestować kupcy, producenci zabawek i... księża z Lichenia, którzy w czasie świąt organizują sakroturnusy za 310 zł od osoby. A Sylwester w Licheniu (z noclegiem) kosztuje „tylko” 360 zł od pary plus podróż. Zaręczam że chętnych nie zabraknie, bo takich atrakcji bogobojni katolicy nie przepuszczą. Nic, tylko czekać na bale w świątyniach z suto zastawionymi kruchtami. Mają szczęście, że Jezus jeszcze za mały, by przegonić precz to towarzystwo od sakrobiznesu z naczelnym jego ideologiem - Tadeuszem Rydzykiem. Już krzyczy, że jak mu PO zrobi kontrolę, to on szturmem weźmie Warszawę. Oczywiście wraz z zastępami rodzin maryjnej rozgłośni. A my wtedy pójdziemy na Toruń. Oczywiście z całym elektoratem PO i PSL.
I jak tu trzymać nerwy na postronkach, jak wyzwolić w sobie choć trochę hormonu szczęścia? Jest nim serotonina, wywołująca uczucie zakochania, szczęśliwości i wiary w siebie. Jeśli więc mamy za mało chwil ekstazy, wyjdźmy ze strefy zagrożenia, zrobimy sobie półgodzinną gimnastykę, zjedzmy potrawkę z papryką chilli, napromieniujmy się ultrafioletem, podajmy się akupunkturze lub stymulacji prądami TENS, zjedzmy czekoladę, przejdźmy katorżniczy masaż, a na koniec oddajmy się uciechom cielesnym, zwanych popularnie seksem. Wtedy nic nie zakłóci naszego szczęścia, bo endorfiny będą się z nas aż wylewać. W takim stanie eufoni święta z rodziną staną się bezbolesną błahostką. No, jeśli w ogóle mamy zamiar spędzać święta wśród najbliższych. Ale to już inna para kaloszy tj. szczęśliwego celu, który uświęca każdy środek.

Numer: 2007 50   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *