DRODZY CZYTELNICY

Thanatos - grecki bóg śmierci był synem Nocy i bliźniaczym bratem Hypnosa, boga snu. Thanatos nie był samą śmiercią, on tylko ją uosabiał, a w wyobraźni starożytnych jawił się jako mężczyzna z czarnymi skrzydłami i zgaszoną pochodnią u stóp umierającego.
Jego cień ściga ludzkość od początków istnienia, więc trzeba było wymyśleć alternatywę dla pogańskiego anioła śmierci - eschatologiczne sacrum, dające nadzieję życia po życiu

Cień Thanatosa

DRODZY CZYTELNICY / Cień Thanatosa

Śmierć jako antynomia życia była dla człowieka siłą motywującą do działania. Ale nie wszyscy widzieli w niej kostuchę z gotową do użycia kosą. Jacek Malczewski w swym cyklu obrazów pokazywał wprawdzie Thanatosa jako kobietę, ale młodą i dorodną anielicę ze skrzydłami. Tak skontrastowany erotyzm ciała kobiety z kosą - narzędziem zabijania, to symbol pośmiertnego odrodzenia, nadziei na przejście do życia w lepszym świecie.
Dlaczego więc płaczemy na pogrzebach, dlaczego nad grobem bliskiej osoby nie możemy opanować żalu po jej stracie, skoro to ona - będąc już wolna od ziemskich trosk - powinna zapłakać nad nami.
Usłyszałem kiedyś radę mądrego człowieka o przemijaniu. - Tak pracuj - powiedział - byś mógł wygodnie i długo żyć, ale też tak żyj, byś w każdej chwili mógł umrzeć.
Jesteśmy tylko ludźmi, więc dobre rady traktujemy jako awykonalne tyrady filozofów. Gorzej, gdy myślimy o nich jak o wrogach czy gwałcicielach naszej wolności.
A tak nie jest, bo nawet Tadeusz Woźniak w swym ponadczasowym „Zegarmistrzu światła” śpiewał, że po jego przyjściu będzie jasny i gotowy. Ale gdy spłyną na niego dni na przestrzał, zgasną podłogi i powietrza (...) pójdzie nie wiedząc gdzie - na zawsze.
A jednak są, jak nie dowody, to przynajmniej znaki, że po śmierci nie czeka nas eschatologiczna pustka. Miałem we śnie trzy takie wizyty. Oto próbka ich lirycznej interpretacji:

(...) stamtąd przyszłaś o świcie
tuż po wyrwaniu się z ciała
z pamięcią kochanki
choć powtarzałeś bez końca
że on to tylko historia
ukrzyżowanego za naiwność
bez dowodu na spełnienie
obietnicy wiecznej miłości


A tak odwiedził mnie mój ojciec:

(...) czekałeś z wizytą tak długo
wiatr zerwał skrzydła aniołom
twój klęczał z rozdartym sercem
gotując ziarno do siewu
jak przed laty
płynąłem przy tobie polami żniwnymi
pytając o głupstwa
abyś spojrzał na syna
żebyś nie zapomniał
i tam wreszcie uwierzył
że niebo jest również na ziemi


Na szczęście obudziłem się w towarzystwie stojącego u głów Hypnosa. Thanatos był jeszcze daleko, choć jego chłodny cień nieustannie mnie goni. I już nie wiem, czy kiedykolwiek się odważę spojrzeć mu prosto w oczy...

Numer: 2007 44   Autor: Wasz Redaktor





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *