Koncert w MSzA

Prezentowany w poprzednim numerze Co słychać? Władysław Komendarek rzeczywiście przyjechał do Mińska, by nad Srebrną przybyło trochę muzycznego żaru (to od J. M. Jarra) i ekstrawagancji. Przybyło, ale chyba mińszczanie po ten żar nie walili drzwiami i oknami. Koncert w plenerze mógłby przynieść lepszą frekwencję

Harmonia fotonów

Koncert w MSzA / Harmonia fotonów

Przypomnijmy - Władysław Komendarek o scenicznej ksywie „Gudonis” to bez roku 60-letni artysta. To adekwatne dla niego określenie, bo powiedzieć - muzyk, to za mało. I do tego artysta ze wszech miar niepospolity. Nie dość, że wirtuoz, to jeszcze pełen harmonii ze swoją muzyką. Do tego egocentryk i introwertyk z domieszką ekstrawagancji.
Na scenie wygląda jak byt zgoła nieziemski, wtopiony w sieci kabli, klawiszy, wieżyczek i laserów. Zagrał w Mińsku Mazowieckim pyszny, choć trudny koncert, rozświetlając harmonię dźwięków kaskadami różnobarwnych fotonów, które wdzierały się do oczu publiczności.
Fakt, nie przyszły na koncert dyskotekowe masy, a część (znudzona?) wychodziła jeszcze podczas koncertu. Nie czekając na dwukrotne bisy, których muzyk - jak sam twierdzi - wcale się nie spodziewał. Myślał o koncercie przez 7 godzin rozstawiania sprzętu, ale na szczęście wszystko wyszło jak należy.
- Miałem na scenie akustyczny fortepian, wizual i przyjemną ekipę - tak „Gudonis” chwali organizatorów, tj. Muzykę Miasta z Marcinem Naydenovem i Piotrem Sadochem (didżeje FKSTLR i Sadohh) oraz firmę nagłaśniającą Q-del z Andrzejem i Januszem Matejakami i Mirosławem Pląskiem. Oni również chwalą Komendarka.
- Przed moimi oczami przewinęła się historia muzyki, wszystkie nurty z EL-Music, a połączenie fortepianu z elektroniką zaparło mi dech w piersiach - Marcin mocno przeżył kunszt „Gudonisa”.
- Byłem na wielu koncertach Władka, który w Mińsku Mazowieckim potwierdził, że zasługuje na miano lidera muzyki elektronicznej nie tylko w Polsce - twierdzi Piotr.
Janusz słuchał rockowego Exodusa, ale nie rozczarował się Władkiem, choć ten jest dziś bardzo kontrowersyjny.
Andrzej porównuje zaś Komendarka do muzycznego wizjonera, a koncert do muzyczno-wizualnej ekstrawagancji. Nie jest to łatwe i przyjemne, ale na pewno warte wysłuchania i obejrzenia. Mirek jest jednak trochę zawiedziony, bo oczekiwał lepszego oświetlenia. Ale trudno Komendarkowi odmówić umiejętności muzycznych. Mimo głosów krytyki, warto na taki koncert przyjść, by nie ścigać „Gudonisa” po całej Polsce.
A nagłośnienie? Artysta pochwalił, ale fachmani z Q-dela twierdzą, że nigdy nie są do końca zadowoleni, bo zawsze może być lepiej. Na pewno się starali, a recenzją ich pracy może być opinia, że mimo mocnych dźwięków, w uszach po koncercie nic nie grało. A może to tylko efekt dobrej akustyki sali koncertowej - kto wie?
Władysław Komendarek nie jest zbyt rozmowny. W czasie koncertu wypowiedział tylko jedno zdanie - to w hołdzie dla jazzu - a po bisach, że płyty nagrywa tylko w salach koncertowych. Niestety, nie ma na nich wizualnej strony koncertów, a tę - oprócz laserów i świateł - dopełniają ilustracje filmowe. Tak samo szokujące jak i sam Komendarek. Z mińskiego występu są już zdjęcia, a za kilka tygodni będzie film dostępny w naszej redakcji. Mamy nadzieję, że jakości godnej „Gudonisa”.

Numer: 2007 12   Autor: J. Zbigniew Piątkowski





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *