Burmistrz Soszyński to zdolny gawędziarz. Jego opowieści o własnej pracy i codziennych problemach Kałuszyna i ościennych wiosek są gotowymi opowiadaniami reality-show. A gdy zaczyna snuć plany, mamy ochotę przenieść się wprost nad Witówkę. I to natychmiast, bo może zabraknąć miejsca
Kraina wiatraków
Budżet Kałuszyna na 2007 rok nie imponuje ani 11 milionami przychodów, ani 1,8 mln wydatków inwestycyjnych. Na co? - o tym w Sokole tygodnia, a teraz o przyszłości Kałuszyna, która - jak kalkuluje burmistrz - może przynieść miastu ożywienie. Otóż znalazł się, tj. przyjechał do burmistrza inwestor wiatrowy aż z Niemiec, który chce w gminie postawić armadę wiatraków wytwarzających prąd elektryczny.
- Co z tego będziemy mieli? - pytał siebie burmistrz. Udział w sprzedaży prądu i 2% od wartości budowli. Mało tego - Skandynawowie chcą budować nad Witówką osiedle dla bogatych zagranicznych emerytów. Sęk w tym, że potrzebują aż 30 hektarów skomasowanego gruntu. Trzeba więc jak najszybciej przygotować nowy plan zagospodarowania przestrzennego, na którym zarobią właściciele gruntów, gdy staną się działkami budowlanymi.
Tylko zacierać ręce, ale to jeszcze nie koniec - jest propozycja budowy spalarni śmieci z jonizacją powietrza.
- Trzeba tylko przełamać opór psychologiczny i dostaniemy 80 miejsc pracy - tłumaczył Soszyński. - A pamiętacie, jaki był opór przed oczyszczalnią, która dziś pachnie torfem, a nie fekaliami - odebrał resztki wątpliwości największym malkontentom.
W krainę wiatraków, bogatych emerytów, pachnącej oczyszczalni i jonizowanej spalarni wkradł się niespodziewanie tętent chudych koni Piotra K. i... atak medialny na burmistrza.
- Były aż trzy telewizje, a ja im powiedziałem, że to nie tylko problem burmistrza i gminy, bo są przecież od tego inne służby. A konie zabierzemy na koszt właścicieli - obiecał Soszyński. Nie zdążył, bo końskiemu okrutnikowi zwierzęta zabrała policja, by je schronić i odkarmić w okolicznych stadninach.
Właśnie o policji zamierzali podyskutować radni podczas ostatniej w lutym sesji, ale zamiast komendanta mroziańskiego komisariatu Leszka Murawskiego przybył tylko kierownik kałuszyńskiego posterunku Waldemar Dobrenko. Miał ze sobą statystykę, ale nie o nią chodziło burmistrzowi, który domagał się informacji o nowej organizacji komisariatu i posterunku w Kałuszynie. Na razie nie jest dobrze, bo policjanci nie mają kserokopiarki (korzystają z UM), a nawet alkomatu.
- Przecież gmina już kiedyś kupiła taki aparat - zaoponowali radni.
- Kupiła, ale wsiąkł w ramach reorganizacji policji - tłumaczył Dobrenko.
Na etacie w Kałuszynie jest 6 funkcjonariuszy, ale rzeczywistą służbę pełni 2-3 posterunkowych, bo resztę oddelegowano do zespołu interwencyjnego w Mrozach.
- Tak być nie może - orzekli radni i zaprosili komendanta Murawskiego na najbliższą sesję. Bo kałuszynianie chcą nie tylko lepiej, ale i bezpieczniej żyć. Nawet z wiatrakami.
Numer: 2007 11 Autor: (jzp)
Komentarze
DODAJ KOMENTARZ