W siedleckiej sztuce

Czwartek 15 lutego, 19:00. Przed siedleckim kinem Centrum, i sceną widowiskową Teatru ES zgromadzili się zaproszeni goście oraz osoby ciekawe nowego wydarzenia kulturalnego. A całe to zamieszanie przez młodego i, jak się okazało, zdolnego scenarzystę i reżysera Mateusza Witczuka. Uczeń popularnej Królówki zaprezentował swój pierwszy spektakl „Agnieszka i Piotr, czyli historia chyba o miłości...”

Witczuk i kropka...

W siedleckiej sztuce / Witczuk i kropka...

- Z czyjej inicjatywy trafiłeś do teatru?
- Decyzję o graniu podjąłem pod wpływem dwóch osób. Pierwszą z nich jest moja wychowawczyni z gimnazjum Agata Jóźwiak, która jednocześnie uczyła mnie języka polskiego. Za jej namową przygotowywałem teksty na konkursy recytatorskie. Ku mojemu zaskoczeniu na jednym z nich zająłem trzecie miejsce. To właśnie na nim pojawił się dyrektor i kierownik artystyczny Teatru ES Andrzej Meżerycki, który już po pierwszym spotkaniu zaproponował, bym przyszedł na próbę ES-u. I w ten sposób od pięciu lat należę do siedleckiego teatru. Po pewnym czasie poważnie się wkręciłem w pracę na scenie i daje mi to dużą satysfakcję.
- Śpiewasz w zespole, jak do niego trafiłeś?
- Jestem współzałożycielem projektu, w którym śpiewam. Grupa powstała z inicjatywy mojej i Karola Ottona, ucznia liceum Bolesława Prusa. W dzisiejszych czasach dookoła nas nie brakuje ludzi, którzy potrzebują pomocy, dlatego koncertujemy w siedleckich szkołach, zbierając pieniądze, które później przekazujemy na szczytne cele. Nasi uzdolnieni muzycznie koledzy zgodzili się grać z nami charytatywnie i tak skompletowaliśmy zespół.
- Teatr, czyli twoje drugie życie. Jak godzisz to z obowiązkami szkolnymi, szczególnie będąc w klasie maturalnej?
- Raczej nie godzę. Szczerze mówiąc, jest bardzo ciężko pogodzić działania artystyczne z nauką w szkole. Mam spore zaległości, a także niemało opuszczonych godzin. Przede mną matura, mam nadzieję, że zdążę nadrobić program i otrzymam świadectwo dojrzałości.
- Kiedy i w jakich sztukach występowałeś?
- Na scenie, w ramach spektakli Teatru ES występuję już piąty rok. Można było mnie zobaczyć w „Drodze”, „Przezroczystości”, „Bezstronnym spisie okoliczności”, „Od wschodu do zachodu słońca”, „Kopciuchu”, „Psychotelapii” czy omawianym przedsięwzięciu „Agnieszka i Piotr...”, więc raczej jestem obecny we wszystkich ES-owych przedstawieniach.
- Które wspominasz najlepiej?
- „Psychotelapię” i jej wystawienie 21 września ubiegłego roku. „Niesamowity spektakl” to obiektywna ocena, bo nie tylko moja, recenzenci i publiczność mają o tej sztuce podobne zdanie.
- 15 lutego znalazłeś się po drugiej stronie barykady jako reżyser...
- Nigdy nie przypuszczałem, że rola reżysera jest tak trudna i wyczerpująca. Chylę czoła przed wszystkimi wykonującymi ten zawód. Ciężko jest jedną parą oczu i uszu ogarnąć wszystko na scenie. Z tego miejsca serdecznie dziękuję Andrzejowi Meżeryckiemu, który bardzo nam pomógł. Dzięki jego sugestiom mogliśmy wszystko bardziej dopracować.
- Sam napisałeś scenariusz i...
- ...aby był on mój, podjęliśmy wspólnie z Agnieszką Skup, czyli odtwórczynią głównej roli. Szczerzę mówiąc, od dłuższego czasu piszę, ale zawsze do szuflady. Na napisanie scenariusza miałem 2 dni i udało się. Po dwóch długich wieczorach pisania trafił on w ręce aktorów odgrywających główne role. We czwartek pierwszy raz moja twórczość ujrzała światło dzienne.
- Czy imiona Agnieszka i Piotr rzeczywiście były przypadkiem? Rolę kobiecą gra Agnieszka Skup. Dlaczego więc tytułowego Piotra odgrywa Maciej Gruda?
- To, że bohaterka nazywa się Agnieszka, związane jest z pojawiającymi się wierszami Agnieszki Osieckiej, a odtwórczyni głównej roli jest jej imienniczką. Podjąłem decyzję, iż także tytułowa bohaterka będzie się tak nazywać. A Piotr? Zwykły przypadek, w momencie, gdy pisałem scenariusz, do głowy przyszło mi to właśnie imię, i tak już pozostało.
- Czy zamierzasz wiązać swoje plany na przyszłość z teatrem?
- Do niedawna moim głęboko skrywanym marzeniem było studiowanie w szkole teatralnej, dziś stało się to moim celem, do którego wytrwale dążę. Tak więc nie zamierzam schodzić ze sceny, chcę doskonalić swoje umiejętności.
- Co możesz powiedzieć osobom, które chciałyby związać swoją przyszłość ze sceną?
- Sam muszę się jeszcze bardzo wiele nauczyć, ale w tym momencie z pewnością mogę powiedzieć, że praca na scenie jest bardzo ciężka i czasochłonna. Kiedy już ktoś dostanie się na deski, powinien pamiętać o ciągłej pracy i mieć świadomość, że jeszcze wiele musi się nauczyć. Mimo wszystko gorąco polecam występy przed publicznością, gdyż dają one wiele satysfakcji oraz zmniejszają tremę.

Numer: 2007 10   Autor: Rozmawiał - Michał Matlengiewicz





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *