Opieka aspołeczna

Nareszcie rozpoczęto akcję pod hasłem Dobry wieczór, w ramach której pracownicy socjalni odwiedzają swoich podopiecznych i sprawdzają, jak ci gospodarują otrzymywanymi z MOPS pieniędzmi. W końcu ktoś zrozumiał, ale na razie tylko w Krakowie, że zapomogi niekoniecznie są przeznaczane na chleb i mleko! Uważam, a nie jestem w tym odosobniona, że również miński MOPS powinien dokładniej kontrolować poczynania objętych opieką rodzin

Bat na biedę

Opieka aspołeczna / Bat na biedę

Logika nakazywałaby ugotowanie, choćby skromnego, obiadu, przygotowanie dla dziecka kanapek na drugie śniadanie. Ale po co? Państwo da! Łatwo przyszło, łatwo poszło! I oto dzieci mamuś otrzymujących zasiłki zamiast kanapek jedzą chipsy, pączki, kupują gumę do żucia i… niecierpliwie czekają na długą przerwę, żeby zjeść darmowy obiad. To te dzieci, także już w podstawówkach obnoszą się z telefonami komórkowymi, choć nie mają z początkiem roku szkolnego przyborów i podręczników. Starsi bracia piją markową wódkę na oczach malców wracających ze szkoły, wokół rzucając butelkami, petami i mięsem.
Podobnie wygląda sprawa mieszkań socjalnych. Lokatorzy nie dbają o nie, dewastują budynki, gdzie mieszkają również ludzie, którzy za ciężkie pieniądze kupili lokale i systematycznie płacą czynsze. Administratorzy doskonale wiedzą, jak wygląda sytuacja, jednak nie podejmują żadnych kroków, by było inaczej. Choć rodzinom (podobno) źle się powodzi, stać je na trzymanie po kilka psów w socjalnych mieszkaniach i przygarnianie znajomych, którzy zamieszkują w tych lokalach, nie meldując się.
Wystarczy wieczorem przejść ulicą Rodziny Nalazków. Grupki młodzieńców w dresach są wszechobecne! W publicznych miejscach piją alkohol, przeklinają, zaczepiają innych. Policja wie o tym! I co? I nic! W pobliżu mieszka wielu byłych i obecnych funkcjonariuszy, którzy nie zwracają na to uwagi. Może się boją, tak jak wielu mieszkańców osiedla.
Jestem osobą tolerancyjną, daleką od jakiejkolwiek segregacji. Jednak gdy obserwuję opisaną sytuację, coraz częściej myślę, że może rzeczywiście ludzie, którzy nie potrafią uszanować dobra otrzymanego z państwowej kasy, winni żyć w gettach, gdzie nie trzeba sprzątać, gdzie można dla sportu niszczyć i demolować, gdzie nie musieliby przestrzegać norm społecznego współżycia (tych nigdy już się nie nauczą). Przykre jest, że 9-letnia dziewczynka w biały dzień boi się sama wyjść z bloku, bo pod klatką stoi banda wygolonych drabów. Czemu i jak długo mają cierpieć normalni ludzie? Matka dziewczynki nie pamięta, kiedy ostatnio widziała wieczorem policyjny patrol w tych okolicach, a mieszka tu od kilkunastu lat. Może warto zweryfikować decyzje o przydzielonych lokalach, wszak czeka wiele rodzin, które chętnie kupią i wyremontują mieszkania. Miłość państwa do tzw. ubogich nie może być miłością bezwarunkową! Skoro ci nie potrafią żyć zgodnie z ogólnie obowiązującymi zasadami i zatruwają życie innym, coś trzeba zrobić!
Może właśnie dlatego, idąc za przykładem Krakowa, pracownicy MOPS w Mińsku Mazowieckim powinni również zacząć mówić dobry wieczór tam, gdzie marnowane są państwowe pieniądze.

Numer: 2007 02   Autor: (tg) (imię i nazwisko wyłącznie do wiadomości Redakcji)





Komentarze

DODAJ KOMENTARZ

Wpisz nick.

Nick *

Nieprawidłowy adres e-mail.

Adres e-mail *

Wpisz treść wiadomości.

Treść wiadomości *